Lista prezentów dla gości. Na niej quady, skutery i laptopy. Do tego wystawne przyjęcie w restauracji, niewiele mniejsze od wesela. Komunijne obyczaje powoli zamieniają to święto w "wydarzenie komercyjne” - alarmują specjaliści.
• Komunia: dziecko marzy o laptopie, ale to spory wydatek. Zacisnąć pasa i kupić?
Czy wie, że liczą się intencje, a cena nie jest najważniejsza. Aby wpoić dziecku takie przekonania, potrzeba sporo czasu. Jeśli do tej pory tego nie zrobiliśmy, to będzie spory kłopot. Skoro przez lata brakowało w tej sprawie konsekwencji, nie można się dziwić, że dla dziecka dobry prezent to drogi prezent.
• Wtedy chyba nie ma wyjścia?
- Jest duży problem. Dochodzi wówczas do walki w rodzinie. Rodzice się uginają, albo wykorzystują swoją władzę i nie ustępują. Koszty są takie, że dziecko jest nieszczęśliwe.
• Warto się upierać?
- Oczywiście, że warto. To jeden z ostatnich momentów, kiedy możemy wpływać na kształtowanie się osobowości dziecka. W przyszłości nasza konsekwencja przyniesie dobre rezultaty.
Chodzi o wpojenie odpowiednich wartości. Choćby tego, że dobre relacje z bliskimi są ważniejsze od dóbr materialnych. Najgorzej jest, kiedy rodzice się uginają. Wtedy taki dziewięciolatek rośnie w przekonaniu, że zawsze dostaje to, co chce.
Budzi się w nim postawa roszczeniowa. Dziecko ucieka się do płaczu, krzyku, gróźb. Jeśli się zorientuje, że może manipulować rodzicami, to będzie to robić. Co gorsza, takie postawy przenoszone są na stosunki z przyjaciółmi, a później na własną rodzinę czy podwładnych w pracy. Warto więc poświęcić trochę czasu na rozmowę z własnym dzieckiem.
• Żeby zniechęcić do nowego komputera potrzeba mocnych argumentów...
- Trzeba tłumaczyć dziecku, że wchodzi w okres samodzielności. Pokazać, że Komunia to jedyna i może ostatnia okazja, kiedy spotyka się cała rodzina. Wyjaśnić, że nie każde dziecko dostaje kosztowne prezenty. To nic trudnego.
• Mówi pani poważnie?
- Wiem to z własnego doświadczenia. Rodzice muszą sami zdecydować, co jest dla nich ważniejsze. Materialna otoczka, czy wartości duchowe. To mama i tata dają dziecku przykład. Od ich postawy zależy przyszła postawa dziecka.
• Ale z drugiej strony Pierwsza Komunia jest tylko raz w życiu. Dlaczego nie mielibyśmy odpowiednio tego uczcić?
- To złe podejście. W taki sposób wszystko można sobie usprawiedliwić. W prezentach nie ma nic złego, ale trzeba to robić z głową. Spotkałam się kiedyś z bardzo ciekawym pomysłem.
Przed jedną z komunii ksiądz zaproponował dzieciom, by podzieliły się prezentami z biedniejszymi rówieśnikami. Po głównej uroczystości w kościele ustawiono koszyk. Kiedy później dzieci przychodziły na nabożeństwa, każde coś wrzucało.
Pieniądze, albo drobne upominki. To świetny pomysł, bo w ten sposób uczymy zachowań prospołecznych. Dziecko coś dostaje, ale może też komuś pomóc. Uczy się, że dawanie również przynosi radość.
• No właśnie. Dlaczego więc mamy oszczędzać na własnych dzieciach? Będą czuły się gorsze, a rodziców dopadną wyrzuty sumienia.
- Bycie rodzicem to najtrudniejszy zawód świata. Wyrzuty sumienia są w niego wpisane. Nie można się łudzić, że ich unikniemy. Rodzice mają w tej chwili wielki dylemat, bo brakuje jasnych wzorców.
Jeśli sami nie mają spójnej wizji wychowania dziecka, to często popełniają błędy. Oglądają telewizję, czytają różne poradniki. Potem zachowują się, jak chorągiewka na wietrze.
Ciężko jest w takiej sytuacji zachować zdrowy rozsądek. Pomaga oparcie w całej rodzinie, ale nie wszyscy mogą na to liczyć. Teraz mamy z tym bardzo duże problemy.
• Jakie?
- Najpoważniejsze kłopoty mają właśnie samotni rodzice. Matka chce zastąpić ojca. Wie jednak, że nie może zaspokoić wszystkich potrzeb dziecka. Stara się jak może, zasypując je prezentami i kolejnymi propozycjami spędzania wolnego czasu.
Nie tędy droga. Pamiętam koleżankę mojej córki, która wychowywała się w rozbitej rodzinie. Jeśli chodzi o rzeczy materialne, miała wszystko. Po jednej z wizyt w naszym domu rozpłakała się.
Dla niej było nie do pomyślenia, że wszyscy domownicy mogą ze sobą przebywać w jednym pokoju. Rozmawiać, jeść, razem spędzać czas. Dlatego nie warto brać udziału w tej licytacji na najlepsze przyjęcie i najdroższe prezenty. One tracą wartość, a dobre relacje z bliskimi zostają na całe życie.
• Zmieniły się nie tylko komunijne zwyczaje, ale i sposób przygotowania dzieci do tego wydarzenia. To już nie kameralna uroczystość, ale wielka machina, która rusza na wiele miesięcy przed komunią. Nauka, stres, wreszcie masowe przystępowanie do sakramentu. Nie za dużo, jak na dziewięciolatka?
- Kościół się zmienia, zmienia się również sposób podejścia do różnych uroczystości. To z pewnością nie ułatwia sprawy, za to rodzi spore problemy. Za mało jest indywidualnego podejścia, nastawionego na sferę duchową, a nie materialną towarzysząca temu wydarzeniu.
Inne trudności to np. język, jaki jest używany w nauce religii podczas przygotowań do Komunii; często nie przystaje do pojęć, którymi operuje dziecko w tym wieku. Jeśli się dziecku wszystkiego dobrze nie wytłumaczy, to ono ma poczucie bezsensu, nie rozumie tego.
Moim zdaniem brak rozmów z dzieckiem, brak wyjaśnienia dziecku tego, o co chodzi w przygotowaniu i uroczystości komunijnej itd, to najprostsza droga do tego, by zniechęcić w przyszłości dziecko do Kościoła.
• Więc jak "zdrowo” przejść przez Komunię?
- Zdrowy rozsądek to podstawa, a często o nim zapominamy. Poza tym rodzice sami powinni się przygotować do tego wydarzenia. Życiowo i duchowo. Muszą mieść czas na rozmowy ze swoją pociechą. Mogą być trudne, ale to jedyna droga, która pozwoli dziecku lepiej rozumieć otaczający je świat.