Nosił mundur USA Marines. . Śmierć dosięgnęla go w niedzielę 22 marca 2003 roku.
W sobote o 4:30 nad ranem siostrę Erika obudzil telefon. Jej trzyletnia siostrzenica Cameryn spala za ścianą. Dzwonil jej ojciec. Mówił szybko:
- U mnie wszystko w porządku. Robimy swoje. Mam prośbę, gdyby coś się tu ze mną stało, opiekuj się Cameryn. Powiedz jej, że dzwonił "Daddy” i że ją kocham. Powiedz, że pamiętam, że mam ją zabrać do Disneylandu, jak tylko stąd wrócę. Trzymajcie się!
Kilka minut później podobny telefon odebrała matka żolnierza.
Dokładnie 17 godzin i 41 minut później Orłowscy dowiedzieli się, że Eric nie żyje. Rodzina nie ma wątpliwości: miał przeczucie śmierci. Swoimi telefonami żegnał się na zawsze.
- Kiedy przyszla ta tragiczna wiadomość bylam wstrząśnięta. Mala stala i patrzyla na mnie. Powiedzialam jej: "Tatuś poszedl do Nieba. Teraz jest ze swoją babcią i moją mamą. Teraz patrzy na nas. Na pewno by nie chcial żebyśmy plakaly...” - mówi Nicole.
Wszyscy, którzy znali Orlowskiego wiedzieli, że to typ "marines”. Od dziecka marzyl o takiej karierze. Świetnie zbudowany fizycznie, silny, wysportowany. Jego pasją byl futbol amerykański. Jego ówczesny trener Mike Yelich (Jelicz) z West Seneca High School wspomina, że na boisku byl niezmordowany. Byl szalenie ambitny, nie znosil krytyki. Tyral na boisku za dwóch.
Szkoły nie ukończyl wraz z jego klasą w 1995 roku. Przerwal naukę i poszedl do pracy. Zrobil maturę zaocznie trzy lata póżniej. Pracowal w produkcji aluminiowych
okien, jeżdzil je montować. W lutym 2000 roku zrealizowal swoje marzenia. Dostal się do US Marines Corps.
Bardzo dobrze przeszedl szkolenie w slynnej jednostce w Camp Lejeune w Pólnocnej Karolinie. Wrócil dumny z siebie. Wkrótce przyszla na świat córeczka. Eric wydawal się spelnionym facetem.
W styczniu br. kapral Orlowski zostal zaktywizowany i dostal przydzial do 2 Batalionu Czolgów Drugiej Dywizji Marines. Bylo to krótko po rozstaniu z Nicole.
"Nie kryl, że chce walczyć, iść na wojnę. Mialo to dla niego specjalne znaczenie” -
wspomina Mike Yelich.
W pierwszych dniach marca Eric Orlowski byl już w Kuwejcie. Wyslal trzy listy do Nicole Kross. Pisal, że ich córeczka jest dla niego wszystkim, że nosi przy sobie jej
fotografię. Mial nadzieję, że po powrocie z Iraku, uda się odbudować polamane relacje z Nicole, że znów będą razem we trójkę.
W niedzielę, 22 marca 2003 r. na drodze do Bagdadu, batalion Orlowskiego zatrzymal się na odpoczynek. Kapral opuszczal właz czołgu, kiedy padła seria. Zginął na miejscu. Kolega przez "pomyłkę” nacisnął spust. Friendly fire - tak się to fachowo nazywa.
- Jak to sie moglo stać? - pyta dramatycznie Nicole. - Dla nas wszystkich byloby
dużo lepiej nie wiedzieć, że zabil go nasz żolnierz. To bardzo boli.
"Kapral Eric J.Orlowski jest amerykańskim bohaterem i dumą stanu Nowy Jork. Oddał życie w walce terroryzmem. Pozostanie na zawsze w naszej pamięci” - napisal w specjalnym oświadczeniu gubernator George Pataki.
W Cheektowaga mówią, że Eric wnuk emigrantów z Polski zawsze pamiętal o swych korzeniach i chętnie wyjaśnial, że nazwisko Orlowski pochodzi od angielskiego "eagle”
czyli "orzel”. Kotka podarowanego córce krótko przed zmobilizowaniem na wojnę, nazwal "Ola”, po polsku.
Przed szkolą West Seneca High School flaga była opuszczona do polowy masztu aż do dnia pogrzebu.
[...]
Gdy w polskich parafiach w Buffalo odprawiono msze, 2 Batalion Czołgów Drugiej Dywizji US Marines wjeżdżał na przedopola Bagdadu.