Ujawniamy jak przez podstawionych ludzi wpompować pieniądze w kampanię wyborczą. Prokuratorzy nie mają wątpliwości - tak w 2005 r. sfinansował kampanię wyborczą Palikota do Sejmu jego bliski współpracownik
Przyjaciel sypie
Śledztwo, które prowadziła radomska prokuratura, ruszyło po zeznaniach młodego człowieka z Lublina. Krzysztof K. pierwszy wskazał na Krzysztofa Łątkę, bliskiego współpracownika Palikota, obecnie dyrektora w lubelskim magistracie. Jesienią 2007 r. powiedział lubelskim policjantom: Dostałem od Łątki 12,5 tys. zł z prośbą o wpłatę na kampanię Palikota z Platformy Obywatelskiej.
Nie pytał o ich pochodzenie. "Mogłem się jedynie domyślać, że pochodzą bezpośrednio od samego Janusza Palikota” - zeznał. Po roku przekonywał prokuratora, że pieniądze zarobił w USA, a od Łątki pożyczył 2 tys. zł. - Nie zmieniłem zeznań tylko je uzupełniłem - stwierdził Krzysztof K., prywatnie przyjaciel Łątki, u którego był świadkiem na ślubie.
Łątkę wskazały też cztery inne osoby. Zeznały, że przekazał im fundusze 19 września 2005 r. "Pieniądze zapakowane były w taśmę z banku, nie przeliczałem ich” - mówił prokuratorowi Tomasz R.
Do ręki, oprócz brązowej koperty z pieniędzmi, otrzymali karteczki z numerem konta. Pieniądze tego samego dnia wpłacili na swoje rachunki i od razu przelali na rzecz Palikota. Podczas konfrontacji z Łątką dwoje z tej czwórki nie potrafiło go rozpoznać, ale potwierdziło, że pieniądze dał im Łątka lub ktoś tak im przedstawiony. Jedna osoba nie miała wątpliwości.
Prokuratura sprawdza
Mimo zeznań świadków prokuratura nie znalazła dowodów, że centrala PO, rozliczając się z wydatków przed Państwową Komisją Wyborczą, celowo i świadomie kłamała co do źródeł pochodzenia pieniędzy na kampanię wyborczą w 2005 r. I w marcu umorzyła śledztwo.
W uzasadnieniu umorzenia prokurator Grzegorz Talarek stwierdził: "Niewątpliwie Łątka chciał przede wszystkim ominąć zakaz wpłat darowizn ponad limit poprzez posłużenie się podstawionymi osobami, które zgodziły się wpłacić je za pośrednictwem własnych rachunków”.
Łątka miał wpłacić z obejściem prawa 84 tys. zł (oraz osobiście, zgodnie z limitem, 21 tys. zł). Nie poniesie za to odpowiedzialności, bo to wykroczenie już się przedawniło. Ale to nie koniec jego kłopotów.
- W osobnym postępowaniu karnoskarbowym sprawdzamy czy Łątka ukrył dochód podlegający opodatkowaniu - mówi Talarek.
Tysiące wpływają na konto
Wątpliwości prokuratury budzi to, że w czasie kampanii wyborczej w 2005 roku Łątka obracał kwotą znacznie przekraczającą jego dochody w latach 2004-2005. Jego zadeklarowany dochód wyniósł wtedy 50 tys. zł.
Skąd miał pozostałe pieniądze? Z akt sprawy wynika, że 19 września na jego konto wpłynęło kilkadziesiąt tysięcy złotych. Tego samego dnia - twierdzi prokurator - dał je podstawionym ludziom, którzy natychmiast dokonali wpłat na fundusz wyborczy Palikota.
Łątka tłumaczy, że te pieniądze wpłynęły na jego rachunek jako zaliczka z Akademickiego Stowarzyszenia w Lublinie na pokrycie festynu, który wówczas organizował.
Równie wysokie wpłaty dwukrotnie dostał w lipcu. Źródeł i sposobu wykorzystania jednej z nich Łątka nie pamięta, drugiej dokonała związana z Palikotem spółka "29 listopada”.
- Po czterech latach nie pamiętam przepływów na moim koncie - mówi Łątka.
Co grozi za ukrycie dochodu i niezapłacenie podatku? - Mandat karny lub grzywna, w zależności od wysokości zobowiązania i tego, co dana osoba ma na swoje wytłumaczenie - tłumaczy Marta Szpakowska, rzecznik lubelskiej Izby Skarbowej.
Posadę w Ratuszu na razie ma niezagrożoną. - Poczekamy z ewentualnymi decyzjami na rozstrzygnięcie prokuratury. Tym bardziej że sprawa nie dotyczy jego działalności w urzędzie miasta - stwierdza Iwona Blajerska, rzecznik prasowa lubelskiego magistratu.
Wszyscy ludzie Piątka
Co ciekawe, cztery osoby, które obciążyły Łątkę, to wspólnicy lub pracownicy Dariusza Piątka, wiceprzewodniczącego lubelskiej PO, teraz skłóconego z Palikotem. Trefne pieniądze mieli dostać od Łątki podczas spotkania w siedzibie Hanesco, firmie Piątka i to w jego obecności.
- Śledztwo jest efektem spisku Piątka - twierdzi Palikot. I nazywa go "małym Lepperem”. Poseł zawnioskuje o wyrzucenie Piątka z partii. - Nikt poza tymi osobami konsekwentnie nie zeznaje przeciwko Łątce. Nie sugeruję, że namawiał ich do składania fałszywych zeznań, ale to dziwna sytuacja.
- To niedorzeczne. Nikt by w 2005 roku nie wydał tyle pieniędzy, żeby mieć haka za kilka lat - przekonuje Dariusz Piątek. Nie pamięta, żeby był świadkiem przekazania pieniędzy.
- To, że świadkowie są ze mną związani, nie miało wpływu na ich zeznania. Napominałem ich, żeby mówili jak było.
Warto pamiętać, że w 2005 roku Palikot, Łątka i Piątek grali do jednej bramki. Wojna między ludźmi Palikota a Piątkiem rozgorzała po wyborach samorządowych w 2006 r.
Studenci finansowali Palikota
Podczas śledztwa prokurator przyjrzał się wpłatom 50 osób, które dały na Palikota w sumie 856 tys. zł. Porównał ich datki z danymi jakie wpisali w PIT-ach i z wyciągami z ich kont. Dziesięć osób - studentów i ludzi świeżo po studiach - nie miało do wydania 12-21 tys. zł. Tłumaczyli, że pieniądze dostali od rodziny, zaoszczędzili lub zarobili za granicą.
"Podawane przez tych świadków źródła pochodzenia środków finansowych mogą nasuwać wątpliwości co do ich wiarygodności, jednak ich obiektywna weryfikacja nie jest możliwa. Jednocześnie w toku postępowania nie uzyskano kontrdowodów pozwalających na skuteczne zakwestionowanie źródeł pochodzenia tych środków” - uzasadniał umorzenie śledztwa prokurator Grzegorz Talarek.
Niektóre tłumaczenia brzmią kuriozalnie. Marcin W. wpłacił 15 tys. zł, a prokuratorowi powiedział z rozbrajającą szczerością: "Na pewno nie były to moje pieniądze”. Nie pamięta od kogo je dostał.
Jeden ze świadków twierdził, że 5 tys. zł na fundusz wyborczy otrzymał od Joanny Muchy (teraz poseł). Nie potrafił jednak podać przekonujących motywów dla których miałaby to zrobić (popierał kandydata, którzy był w jawnej opozycji do Palikota). Jego dochody umożliwiały mu wpłatę. Mucha zaprzeczyła, że dała jemu lub komuś innemu pieniądze.
Rodzina Łątki dała na kampanię Palikota kilkadziesiąt tysięcy złotych. "My pochodzimy z patriotycznej rodziny, gdzie liczy się zaangażowanie dla ojczyzny” oświadczył prokuratorowi ojciec Łątki.
Śledztwo jest efektem spisku Piątka - twierdzi Janusz Palikot
To niedorzeczne. Nikt by nie wydał tyle pieniędzy, żeby mieć haka za kilka lat - odpowiada Dariusz Piątek