Politycy od Kaczyńskiego i Tuska stali się mistrzami podgrzewania złych emocji. Wyzywają się od zdrajców i morderców. A do słownej młócki i zdobywania wyborców nic lepiej nie służy jak smoleńska tragedia.
Tylko, że w smoleńskiej dyskusji nie chodzi o fakty i dotarcie do jak najpełniejszego obrazu wydarzeń z kwietnia 2010 roku.
Groby zmarłych
Jarosław Kaczyński używa mocnych i poruszających zwrotów. Mówi o "zimnej wojnie” i "walce o wolność”. Zarzuca rządowi "prowadzenie gry z Władimirem Putinem” w celu "wyeliminowania” prezydenta Lecha Kaczyńskiego z życia politycznego. Oskarża premiera o "tuszowanie sprawy smoleńskiej”. Donald Tusk i jego zwolennicy odpowiadają oskarżeniami o "rokosz” i "pełzający pucz”.
Emocję sięgnęły zenitu dwa tygodnie temu w Sejmie. PiS chciał ustawy zobowiązującej rosyjski rząd do przekazania Polsce wraka Tu-154M.
– Tylko ludzie opętani nienawiścią do własnego państwa, pogardą do swoich oponentów, pozbawieni naturalnego szacunku do ojczyzny, w której żyją tu i teraz, dzisiaj, są gotowi wnosić projekt uchwały, adres do władz Federacji Rosyjskiej, adres do Dumy, adres do cara, po to, by stwierdzić, że państwo polskie źle działa – oświadczył Tusk. – Powiem tak po ludzku, wolałbym się nie urodzić, niż na grobach zmarłych budować swoją karierę polityczną.
– Niezależnie od tego, co pan będzie tutaj mówił, w sensie politycznym ponosicie stuprocentową odpowiedzialność za tę katastrofę – rzucił Kaczyński.
Macierewicz w turbanie
Swoim polityczny szefom kroku dotrzymują działacze PO i PiS. – Czymże innym jest sytuacja, w której ginie cała elita, w której odcięta zostaje głowa narodu? To jest wypowiedzenie wojny, nawet, jeżeli kolejny atak będzie odłożony o rok, dwa, pięć, to trzeba sobie zdawać sprawę - to jest wypowiedzenie wojny – tak mówił mieszkańcom Krosna Antoni Macierewicz, główny smoleński wojownik w obozie PiS.
– To jest jakiś niezrozumiały zupełnie bełkot. Jeżeli to się da przetłumaczyć, jeżeli w ogóle warto tłumaczyć, moim zdaniem Macierewicz jest niepoczytalny i to, co mówi, to potwierdza – komentował w TVN Stefan Niesiołowski z PO.
Kiedy na okładce "Newsweeka” pojawił się Macierewicz z turbanem na głowie, ustylizowany na afgańskiego taliba, polityk zagroził redakcji sądem. – Ta okładka narusza moje dobra osobiste, zagraża mojemu bezpieczeństwu osobistemu. Ale przede wszystkim jest takim nakręcaniem nienawiści, że zagraża bezpieczeństwu nas wszystkich, obywateli Polski – stwierdził Macierewicz w wywiadzie dla portalu Wpolityce.pl.
Tymczasem jego kolega Joachim Brudziński (PiS) przekonywał, że prezydent Kaczyński i delegacja polska zostali "zdradzeni o świcie”.
Platforma chce żeby polityków partii Kaczyńskiego ukarała komisja Etyki Poselskiej. Przy okazji dosadnie ocenili politycznych konkurentów.
– Wypowiedzi polityków PiS sprowadzają się do gołosłownych zarzutów, iż rząd i politycy PO zaplanowali masowe morderstwo określonej grupy polityków, zrealizowali to morderstwo, a teraz zacierają ślady – stwierdził poseł Mariusz Witczak (PO).
Palikot traci
Na smoleńskiej awanturze traci Janusz Palikot i jego Ruch. Bo kiedy Tusk i Kaczyński okładają się, publiczność nie jest zainteresowana tym, co robi kontrowersyjny poseł.
Tuż po smoleńskiej rocznicy Platforma zyskała w sondażach 5 proc., a PiS 2 proc. W tym samym badaniu Ruch Palikota stracił 2 proc., a SLD 3 proc. (sondaż MillwardBrown SMG/KRC dla Faktów TVN zrobiony 12 kwietnia).
Portal "300polityka” zbadał, nazwiska, których polityków najczęściej pojawiają się na w dyskusjach na bardzo popularnym serwisie internetowym Twitter.com. Okazało się, że w dniach drugiej rocznicy smoleńskiej katastrofy, twitterowicze pisali o Kaczyńskim i Tusku, a kompletnie milczeli o Palikocie.
"PiS nie jest opozycją, jest trampoliną dla PO” – pisał na Twitterze rozgoryczony Palikot.
Nie rozmawiać o Smoleńsku
Dlaczego politycy przestali przebierać w słowach?
– Na pewno ten sposób mówienia wpisuje się w zmiany komunikacyjne. O ile tradycyjna retoryka przekonywała, że trzeba oddziaływać na intelekt, wolę i emocję, to współcześnie komunikacja skupia się na emocjach. Dlatego popularne są tabloidy, bo tam mamy tylko emocje. Politycy uznali, że trzeba sięgać po emocje, zwłaszcza w takiej sprawie jak katastrofa smoleńska – ocenia dr Paweł Nowak, specjalista od propagandy i komunikacji masowej z UMCS.
Politycy walczą o nowych wyborców lub chcą utrzymać "stan posiadania”. Widzą, że media wychwytują tylko radykalne wypowiedzi na temat katastrofy smoleńskiej. – Wybiera się grube i dosadne słowa, które kiedyś nie miały prawa pojawić się w debacie publicznej – mówi Nowak i dodaje, że politycy tworzą alternatywną rzeczywistość: zamiast codziennymi problemami np. stanem inwestycji drogowych przed mistrzostwami Euro 2012, zajmują się tym, co wydarzyło się dwa lata temu.
Dwa obozy
Język dwóch wrogich obozów niewoli Polaków. Jedni mówią o "nieszczęśliwym wypadku, tragedii” o tym, że "trzeba czcić ofiary i iść dalej”. Drudzy twierdzą, że "świat się skończył”, mamy kolejny "zabór”, "żyjemy w kraju zdrajców i nowej Targowicy”.
– Jedynym wyjściem jest nie rozmawiać o Smoleńsku dopóki nie pojawi się w tej sprawie jakieś przełomowe odkrycie – radzi naukowiec z UMCS.
– Słowa tworzą pewną rzeczywistość. Słowa nie są bezkarne. Jeśli ktoś mówi o wojnie w Polsce, to choć jej jeszcze nie ma, on tę wojnę przygotowuje i stwarza – mówi prof. Michał Głowiński w "Newsweeku”.
Dr Nowak zwraca uwagę na jeszcze coś innego: – Taki sposób komunikacji nie ma wpływu na inne sfery życia.
– Ludzie w większości mówią właśnie takim językiem i politycy to wykorzystują. Polacy uwielbiają rozmawiać agresywnie. Ludziom wydaje się, że dzięki temu są silniejsi. Pękły granice dobrego wychowania, komunikacja jest uproszczona, ludzie nie znają się na wielu rzeczach, nie liczy się racjonalna dyskusja. Istotne jest żeby się bawić i przeżywać emocje. pap