d – Świetna impreza, rewelacja! Żałuję, że za późno się zgłosiłem i już nie było miejsc. Ale startuję w drugiej odsłonie, w marcu – powiedział znany poeta Zbigniew Dmitroca, wychodząc wieczorem w minioną sobotę z zatłoczonego klubu Centrala. Mimo że to nie on wygrał 200 zł, nie krył zadowolenia z pierwszego slamu w Lublinie.
Nie tylko on. Z imprezy wychodził podbudowany także jeden z najzdolniejszych lubelskich bardów Dominik Rogalski. – To fantastyczne, że poezja znowu wywołuje tyle emocji jak w czasach starożytnej Grecji, a potem, na przykład, w dobie romantyzmu. Że powraca w żywej, konkursowej formie, przyciągającej publiczność.
Powody do satysfakcji z imprezy mają organizatorzy.
– Nie spodziewałem się takiej frekwencji
i takiej różnorodności na widowni – mówił Grzegorz Rzepecki, szef programowy Centrum Kultury. – Nie mogłem się opędzić od czarnego scenariusza, w którym przychodzi kilka, czy kilkanaście osób, na przykład sami koledzy raperów, i na dodatek robią zadymę.
Ręce zacierał Dariusz Kociński, szef klubu Centrala, mieszczącego się w Centrum Kultury. – Takich tłumów nie miewamy tu często. Nie ukrywam, że utarg w barku nie jest dla mnie bez znaczenia, ale też satysfakcja z udanej imprezy wbija mnie w dumę. Od początku naszej działalności promujemy niebanalną kulturę, a slam wydaje się jednym z najciekawszych jej przejawów.
Na twarzach wychodzących z Centrali słuchaczy także widać było zadowolenie. – Obawiałam się, że publiczność będzie oschła, ale się rozkręciła i przez wszystkie trzy etapy było gorąco. Slam bez żywych reakcji na widowni nie ma sensu, jego hasłem jest przecież „przyjdź i pokrzycz na poetę”. Cieszę się również z tego, że tradycjonaliści pokazali hiphopowcom, że oprócz rymowania trzeba mieć też coś do powiedzenia – podsumowała Noemi, lubelska dwudziestolatka, zajmująca się aranżowaniem wnętrz.
Slam zaczął się o godzinie 20. Kilka minut później już trudno się było wcisnąć do sali. Wejście do niej oblegał ciasny wianuszek spóźnionych.
Początek był trochę drętwy:
Rzepecki nie odpuścił sobie oficjałki z ramienia poważnej instytucji. Kiepskim dramaturgiem okazał się też prowadzący całość Kuba Pałys, który przez kilkanaście minut dość niezdarnie kompletował z publiczności siedmioosobowe jury do pierwszej rundy slamu, a następnie losował kolejność występów siedmiu poetów.
Ale w końcu padło sakramentalne „Proszę o przygaszenie świateł. Zaczynamy!”.
„Witam wszystkich na pierwszym lubelskim slamie. Jestem Tybet – rozpoczął raper ze składu Mocne Emocje. – Chciałbym pozdrowić tego człowieka, który zapalił papierosa/ Teraz piękny siwy dym wylatuje mu z nosa...” – zaimprowizował od razu rymowankę, a publiczność odpowiedziała westchnieniami ukontentowania.
Nie obyło się też bez małego spięcia, kiedy Tybet podjął temat stojącej na blacie barku symbolicznej nagrody dla zwycięzcy:
– Tak, chcę mieć tę cegłę – rozpoczął.
Ktoś z sali:
– Na głowie!
Tybet:
„Masz piękne gadanie / Tak ci to mogę streścić/ Dobrałeś się do slamu znakomicie/ Myślę, że to jest występ na całe życie.”
Temperatura na sali falowała wraz z kolejnymi wystąpieniami. Rosła zwykle przy prezentacjach raperów, malała, kiedy z kartek recytowali tradycjonaliści. Z jednym wyjątkiem: Wojciecha Koziejowskiego.
Ten zjawiskowy sześćdziesięciolatek
miał widownię po swojej stronie od pierwszego etapu, w którym wyrecytował wiersz „Mucha”:
„Ledwo piąta, bardzo rano/ A już mucha koło ucha/ Wierci, brzęczy i nurkuje/ Jestem śpiący, ale czuję/ Jak faszysta w meserszmicie/ Skąd ta werwa? Skąd to życie?”
To właśnie starszy pan z Osmolic, a nie raperzy układający na poczekaniu zgrabne rymy, podbił młodą publiczność, głosującą w kolejnych rundach slamu. Zwycięzca ma wedle regulaminu wystąpić w następnej edycji konkursu, która odbędzie się na początku marca.
Dziennik Wschodni objął imprezę patronatem.
Slam
...to konkursowa impreza poetycka, podczas której twórcy przedstawiają swoje teksty, a rolę jury pełnią nie krytycy i literaci, ale publiczność. To ona wyłania najlepszego autora wieczoru. Poeci mogą wykonywać wyłącznie własne wiersze. Każdy dostaje mikrofon na trzy minuty. Zabronione jest używanie rekwizytów, kostiumów, instrumentów muzycznych. Konkurs jest trzyetapowy. Podczas pierwszego losowo wybrane z publiczności jury przyznaje występującym punkty (od 0 do 10). Drugą rundę i finał ocenia cała publiczność. W dobrym tonie są spontaniczne reakcje na to, co dzieje się na scenie – gwizdanie, pokrzykiwanie, klaskanie, śmiech.