Jego ojciec był pastorem, który wyleciał z kościoła za romans ze służącą. Henryk nie był gorszy: załatwił sobie rozwód z żoną i w wieku 47 lat poślubił szesnastoletnią Greczynkę. Rok później zaczął szukać legendarnej Troi. To, co tam znalazł, można teraz obejrzeć w Hrubieszowie.
Wystawa miała być w Hrubieszowie do końca marca i wyjechać do Sztokholmu. Ale dr Alix Hänsel, kurator wystawy ze strony Muzeum Prahistorii i Archeologii w Berlinie podjęła inną decyzję: Troja zostanie w Hrubieszowie do końca wakacji. Największe muzea na świecie, które starają się o Troję, muszą poczekać.
Ach ten bimber
Nie byłoby Troi w Hrubieszowie, gdyby nie charyzmatyczny archeolog z Lublina, prof. Andrzej Kokowski. Ten sam, który w Masłomęczu "wykopał” Gotów.
– Opowieści o kawałkowanych pośmiertnie zwłokach kobiet zaczęły obiegać świat i przeprowadziły hrubieszowskie odkrycie przez wystawę "I Goti” w Mediolanie i "Skarby wschodnich Gotów” w Beveren – wspomina w katalogu do wystawy "Troja. Sen Henryka Schliemanna” Kokowski.
Nic dziwnego, że w Masłomęczu zaczęli bywać niemieccy archeolodzy: prof. Wilfried Menghin, dr Heino Neumayer i dr Manfred Navroth.
– Profesor Wilfried Menghin, dziś emerytowany dyrektor berlińskiego muzeum, który zachwycił się Hrubieszowem, mieszkał na kwaterze agroturystycznej, pił miejscowy bimber, powiedział mi, że trzeba pokazać muzeum hrubieszowskie Europie. Wtedy zażartowałem: No to pokażmy w Hrubieszowie skarby Troi – mówi prof. Andrzej Kokowski.
I stało się. Po kilku miesiącach przyszła zgoda z Berlina. Potem były negocjacje, czekanie na wolny termin, setki rozmów, telefonów.
– Kiedy powiedziałem Barbarze Wlizło, która kieruje muzeum w Hrubieszowie, że będziemy mieli Troję, zbladła jak papier. Potem były setki telefonów, e-maili, narady i konsultacje w Berlinie, Warszawie. Mamy Troję – mówi prof. Andrzej Kokowski.
Szczęśliwiec, który sprawił, że gigant muzealny z Berlina wybrał maleńki Hrubieszów na krańcach Unii Europejskiej i powierzył lokalnemu muzeum skarby Schliemanna.
Kim był Henryk Schliemann?
Urodził się w 1822 roku, wtedy, kiedy Adam Mickiewicz napisał "Ballady i romanse”, a w Lublinie Łukasz Rodakiewicz wybudował Stary Teatr. Wychował się na plebanii. Jego ojciec był pastorem (ale w 1838 roku został zwolniony ze służby kościelnej za romans ze służącą).
Henryk szybko doszedł do majątku. Kiedy zaczął skupować baryłki złota z Ameryki Północnej: podwoił swoją fortunę. Ale największą kasę zarobił na handlu bronią podczas wojny krymskiej. W 1852 roku poślubił córkę petersburskiego kupca. W 1858 podróżował po krajach Orientu, rok później udał się na wyprawę dookoła świata. W 1863 roku zamieszkał w Paryżu, w 1866 roku rozpoczął studia na Sorbonie.
W poszukiwaniu Troi
Schliemann marzył o Troi. – Wszyscy go wyśmiewali. A on wierzył, że Homer pisał prawdę. Zaryzykował całym swoim majątkiem, żeby odkopać Troję – mówi prof. Andrzej Kokowski.
Schliemann zaczął poszukiwania w Grecji, śladów Troi szukał w Azji Mniejszej. Kiedy w Konstantynopolu nie zdążył na parowiec, przez przypadek poznał Franka Calverta. Calvert powiedział mu, że Troja leży na terenie jego posiadłości.
Dokładnie na wzgórzu w pobliżu tureckiej wsi Hissarlik. Schliemann zorganizował siedem kampanii wykopaliskowych. W 1869 roku został doktorem filozofii na uniwersytecie w Rostocku. Wziął rozwód z żoną i ożenił się z szesnastoletnią Greczynką Zofią Engastromenos.
W 1873 roku natrafił na kamienną skrzynię. I znalazł skarb, który nazwał "skarbem Priama”. W sumie Schliemann wydobył 8833 przedmioty. Skarb wzbudził sensację, a Schliemanna zaczęto wręcz podejrzewać o fałszerstwo. Ten potajemnie przetransportował skarb do Aten.
Skandal ze skarbem
Kiedy kamienna skrzynia ze skarbem opuściła Turcję, sensacyjną wiadomość o odkryciu Schliemanna ujawniła niemiecka prasa. Zareagował rząd turecki, który wystąpił o zwrot bezprawnie wykradzionego skarbu. Proces rozpoczął się 15 kwietnia 1875 roku w Atenach.
Schliemann miał jednak niezłe kontakty i udało mu się zawrzeć ugodę. Rząd turecki pozwolił odkrywcy zatrzymać skarb i zasądził 10 tysięcy franków odszkodowania. Schliemann, który nadal chciał prowadzić wykopaliska, zapłacił 30 tysięcy franków w złocie. Znaleziska przeszły na własność Schliemanna.
W 1881 roku czterdzieści skrzyń zawierających skarb Priama trafiło do Berlina. Na wszelki wypadek niemieccy jubilerzy wykonali kopię skarbu Priama. Henryk Schliemann w testamencie zapisał także swojej ojczyźnie zabytki trojańskie, zgromadzone w domu w Atenach.
W 1931 roku zbiory znalazły się w Państwowym Muzeum Prehistorii i Archeologii Wczesnohistorycznej. W 1939 roku skarby Troi schowano w bunkrach berlińskiego ogrodu zoologicznego.
Kradzież
W 1945 roku Armia Czerwona zarekwirowała zbiory Schliemanna. W tym skrzynie ze skarbem ukryte w bunkrach zoo. W 1958 roku Związek Radziecki zwrócił rządowi Niemieckiej Republiki Demokratycznej około 5000 zabytków z kolekcji Schliemanna. Ale skarbu Priama nie oddał.
Dopiero po upadku Związku Radzieckiego wyszło na jaw, że skrzynie ze złotem są ukryte w tajnym magazynie Państwowego Muzeum Sztuk Pięknych im. A. Puszkina w Moskwie. Czy kiedykolwiek wrócą do muzeum w Berlinie?
– W 1988 roku rosyjska Duma postanowiła, że sztuka zdobyczna zostaje uznana za własność państwa rosyjskiego – mówi prof. Adam Kokowski.
– Zdajemy sobie sprawę, że Rosjanie mają prawo traktować wywiezione zbiory jako rekompensatę za zniszczenia i cierpienia wyrządzone przez Niemców – powiedziała w Hrubieszowie dr Alix Hänsel z Muzeum Prahistorii i Archeologii w Berlinie.
Ale jest jeszcze Turcja. – Sprawa wywiezienia z Turcji "skarbu Priama” jest nadal żywa w świadomości tureckich archeologów. Według nich zabytki "skradzione” przez niemieckiego badacza 150 lat temu powinny wrócić na swoje prawowite miejsce – mówi Bartłomiej Bartecki z hrubieszowskiego muzeum.