33-letni Piotr Tchórz z Zamościa urodził się bez lewej dłoni. Dzięki udanemu przeszczepowi, który w grudniu 2016 roku wykonali lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, ma teraz obie dłonie. To była pierwsza taka operacja na świecie u dorosłego pacjenta. Do tej pory kończyny górne przeszczepiono osobom, które miały amputowane ręce. Tydzień temu we wrocławskiej klinice pan Piotr przeszedł ostatni z trzech dodatkowych zabiegów ścięgien kciuka.
• Jakie są efekty tego zabiegu?
- Chodziło o "uwolnienie" ścięgien kciuka. Operacja była tydzień temu, w związku z tym na ostateczne efekty trzeba będzie jeszcze poczekać. Nie mam jeszcze zdjętych szwów, za dwa tygodnie jadę na kontrolę do Wrocławia. Nie mniej jednak z tego, co obserwuję wszystko zmierza w dobrym kierunku. Czucie w dłoni wraca. Czuję mrowienie w samej dłoni i palcach, co jest bardzo dobrą oznaką. Poza tym są też optymistyczne prognozy lekarzy. Z informacji, które mi przekazali wynika, że operacja udała się w stu procentach i będę miał zdolność chwytania przedmiotów. Wcześniej mogłem chwycić na przykład szklankę, ale kciuk "uciekał" w górę dłoni. Mimo dwóch dodatkowych zabiegów nie udało się tego zmienić.
• Trzeci zabieg okazał się przełomowy?
- Tak, po dwóch poprzednich efekty były tylko chwilowe. Trzeba było zastosować inną metodę bo okazało się, że w odróżnieniu od innych pacjentów mam bardziej rozwinięte mięśnie prostowniki, a nie zginacze. Stąd problem z kciukiem. Pojawił się nawet pomysł, żeby przeszczepić mi ścięgna z prawej ręki. Lekarze uspokajali mnie, że ścięgna się regenerują, więc nie będzie to miało negatywnego wpływu na zdrową rękę. Ja jednak miałem nadzieję, że uda się tego uniknąć i rzeczywiście znaleziono inną metodę. To była długa droga: zarówno moja jak i lekarzy.
• Kiedy będzie pan mógł wrócić do pracy?
- Chciałbym jak najszybciej. Oczywiście konieczna będzie dalsza rehabilitacja. Cały czas wykonuję specjalne ćwiczenia na rozciąganie ścięgien. Uzupełniam to pobudzaniem ścięgien za pomocą elektrostymulatora. Cały czas jestem też pod opieką lekarza z wrocławskiej kliniki, który do aktualnych wyników badań krwi dobiera mi dawki leków. Takie badania muszę wykonywać co dwa tygodnie. Jak każdy pacjent po przeszczepie do końca życia będę też musiał przyjmować leki immunosupresyjne. Wcześniej było ich więcej, teraz znacznie się to unormowało. Mam nadzieję, że do końca maja będę już w dobrej formie i od czerwca będę mógł znowu pracować. Od operacji w grudniu 2016 roku jestem na zasiłku rehabilitacyjnym.
Przeszczep
- Zrobiłem to dla siebie, chciałem podnieść komfort życia, bo niestety niepełnosprawni nadal są spychani na margines społeczeństwa. Przez tyle lat przyzwyczaiłem się do tego, radziłem sobie w pracy i traktowałem to z dystansem. Nauczyłem się nawet żartować ze swojej niepełnosprawności, ale kiedy pojawiła się szansa na przeszczep nie mogłem z niej nie skorzystać. Teraz, kiedy wszystko się udało, chcę podzielić się swoimi wrażeniami i pokazać innym ludziom w podobnej sytuacji, że można to zmienić i nie tkwić w niepełnosprawności do końca życia - mówił nam Piotr Tchórz po pierwszej operacji w grudniu 2016 roku. - Dowiedziałem się z telewizji o programie przeszczepów doktora Adama Domanasiewicza, które prowadzi wrocławska klinika. Okazało się, że szukają ludzi, którzy urodzili się bez kończyn i chcą poddać się operacji. Wiedziałem, że muszę spróbować. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. 4 listopada pojechałem do kliniki na badania. Tydzień później wróciłem do Zamościa i już 14 grudnia dostałem telefon z kliniki, że jest dawca. To było wieczorem, byłem akurat u kolegi kiedy dostałem informację, że muszę jak najszybciej przyjechać do kliniki. Pojechałem jeszcze tego samego wieczora.