Rozmowa z Anną Gradziuk, lekarzem koordynującym pobrania organów w szpitalu „papieskim” w Zamościu
• Koordynuje pani pobrania organów. Jak wyglądają rozmowy z bliskimi zmarłych?
- To bardzo trudne i wyczerpujące dla obu stron. Rozmowy trwają nawet kilka godzin, wszystko zależy od podejścia do tematu a także wiedzy medycznej. Wiele osób nie wie np. czym jest śmierć mózgu. Jeśli widzą bliską osobę podłączoną do aparatury, widzą, że porusza jej się klatka piersiowa tak jakby oddychała, że ma ciepłą skórę, a czasem zdarza się, że porusza ręką (co jest już tzw. odruchem rdzeniowym) są przekonani, że żyje. Trudno im w takich przypadkach uwierzyć lekarzowi, że nastąpiła śmierć. To szczególnie bolesne w przypadku śmierci dzieci.
• Jak w takiej sytuacji przekonać rodzinę do zgody na pobranie organów?
- Rozmawiamy z nimi o procesach biologicznych, ale też o tym, że te organy uratują komuś życie, przekonujemy też, że ciało po pobraniu nie będzie zmasakrowane, czego obawia się bardzo dużo osób. Mamy obowiązek przywrócić ciału zmarłego estetyczny wygląd. Po pobraniu wygląda więc jak po zwykłej operacji, a jeśli pobieramy widoczny narząd np. gałkę oczną zapewniamy protezę.
• Jak wygląda sytuacja jeśli chodzi o pobieranie narządów w Zamościu?
- Nie jest najlepiej, podobnie jak w całym województwie lubelskim, ale z roku na rok pobrań mamy coraz więcej. Pierwsze pobranie nerki mieliśmy w 2003 roku. Od tego czasu pobraliśmy 8 nerek, dwie gałki oczne i rogówki. To Centrum Organizacyjno-Koordynacyjne do Spraw Transplantacji „Poltransplant” (państwowa jednostka budżetowa podlegająca ministrowi zdrowia) decyduje jakie narządy mamy pobierać. Od nich zależy z jakiego szpitala i kiedy przyjedzie do nas zespół lekarzy do pobrania.
• Dlaczego pobrań jest tak mało?
- Nadal funkcjonuje dużo stereotypów związanych z transplantacją. To nadal, mimo kampanii, które mają zachęcać do przekazywania organów, kontrowersyjny temat. Sprzeciw wobec pobrania organów po śmierci można wyrazić poprzez wpis w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów Poltransplantu, oświadczenie pisemne lub oświadczenie ustne przy minimum dwóch świadkach, którzy będą to mogli potwierdzić. Teoretycznie lekarz w przypadkach kiedy pacjent nie sprzeciwiał się pobraniu organów, nie musi brać pod uwagę zdania rodziny. Nawet jeśli jest ono odmienne od zmarłego.
• A jak to wygląda w praktyce?
- Nie chcemy działać wbrew rodzinie. Jeśli się nie zgadza nie robimy tego na siłę. Takie działanie zrobiłoby więcej szkody niż pożytku. Nie możemy tworzyć złej atmosfery wokół transplantacji, bo bez akceptacji społecznej ta dziedzina nie będzie miała racji bytu.
• Co daje pani siłę do dalszej pracy?
- Przede wszystkim spotkania z ludźmi po przeszczepach, takie jak np. to, które mieliśmy w środę. Kiedy widzę jak wracają do normalnego życia, pracy, a nawet biorą udział w zawodach sportowych wiem, że cały nasz trud ma sens.