„Kościuszko w Sosnowicy uczył pannę Ludwikę języka francuskiego i miłości...” – napisał w 1851 r. Jules Michelet, profesor Sorbony i przyjaciel Mickiewicza. Zakochani posadzili w parku sosnę i dąb. Splecione drzewa przywarły do siebie bardzo mocno. Silny dąb jeszcze rok temu podtrzymywał usychającą sosnę. Któregoś dnia runęła na ziemię. Na miejscu romantycznych schadzek mieszkańcy Sosonowicy znów posadzili malutką sosenkę i dąb. Na znak nieszczęśliwej miłości. Spróbujmy powędrować jej śladami...
– Józef Sosnowski umieścił córki w Warszawie, na pensji pani Schmidt. Najprawdopodobniej tam Ludwika poznała Tadeusza Kościuszkę, elewa Szkoły Rycerskiej – mówi Józef Geresz, autor książki „Z dziejów Sosnowicy i okolic”.
Dziś z dworu został kawałek oficyny. Mieszka w nim Genowefa Włoskowicz. Stąd pochodzi jej matka i babka. Prowadzi nas do parku.
– Te drzewa sadził Kościuszko. Założył ojcu Ludwiki piękny park. Musieli tędy spacerować. Spotykali się w altance. Ale nie mieli szczęścia w miłości... – zamyśla się Włoskowiczowa.
Nauczyciela matematyki zatrudnię
W połowie XVIII w. Sosnowica była malutką wioską, malowniczo rozłożoną nad rzeką Piwonią. Jej właścicielem był Józef Sosnowski, wojewoda smoleński i płocki, hetman polny litewski. Aby dodać Sosnowicy splendoru, zamienił rodową siedzibę na okazały pałac i otoczył go parkiem.
Będąc w Warszawie, Sosnowski postanowił zatrudnić nauczyciela matematyki i rysunku, który by zadbał o wykształcenie magnackich córek. Król Stanisław August polecił mu... kapitana Tadeusza Kościuszkę, który właśnie powrócił z Francji!
Kościuszko propozycję przyjął i przyjechał do Sosnowicy. W zapiskach Jędrzeja Kitowicza czytamy, że „zaproszony przez Sosnowskiego Kościuszko chętnie ofiarował się dawać lekcje rysunku i malarstwa, początków matematyki i historii powszechnej”.
Młody kapitan przekształcił także sosnowicki park w modny ogród. Wokół dworu zasadził sosny, świerki, brzozy i inne drzewa w kwadraty i trójkąty. Oraz zaprojektował modną altanę, która szybko obrosła powojem i bluszczem.
Narodziny miłości
W Sosnowicy panuje przekonanie, że Ludwika po raz pierwszy zobaczyła przystojnego kapitana na balu w Warszawie. Podobno już wtedy doszło między nimi do wymiany listów. Gdy przyjechał do jej rodzinnego domu, wspomnienia odżyły.
A Kościuszko nie tylko doskonalił umiejętności malarskie panienki, ale też opowiadał o malowniczych podróżach przez Alpy, o wyprawie na szczyt Wezuwiusza, grał na skrzypcach i flecie. Miłość wybuchła jak płomień.
Idziemy przez park, by odnaleźć jej ślady. Nie ma już ogrodowego pawilonu z pokojem Kościuszki. Po dworze zostały fundamenty. Stoi za to dawna oficyna, gdzie dziś mieści się mały pensjonat, zwany Dworkiem Kościuszki.
– To tu uczył Ludwikę rysunku. To nieszczęśliwe miejsce. Podobno w piwnicach wykonywano wyroki śmierci. Przed wojną znaleziono tu ludzkie szkielety – opowiada Genowefa Woskowicz.
Dworek Kościuszki nie ma szczęścia do dziś. Od roku stoi zamknięty.
– Fatum jakieś, czy co? Najpierw właściciel go pięknie odrestaurował. Zrobił pensjonat, powiesił pamiątki poświęcone Kościuszce. Ponoć dworek ma iść na sprzedaż – dodaje Sławomir Mrugała.
Nie ma też altany, gdzie młodzi kradli sobie potajemnie pocałunki. Ale jest pamiątka najważniejsza, do której pielgrzymują zakochani z całego kraju.
Pocałunek drzew
Ta pamiątka to, stojący samotnie, potężny dąb. Obok niego zwalona sosna, zasadzona przez Ludwikę. Jeszcze niedawno silny i wybujały dąb podtrzymywał usychającą sosnę.
– Któregoś dnia sosna z hukiem zwaliła się na ziemię. Żeby choć burza była... Ale nie! Jakby już nie chciała rosnąć razem z nim... – wspomina Anna Czarnomska, dyrektor Gminnej Biblioteki i Centrum Kultury w Sosnowicy.
Tak samo nagle runęła kiedyś miłość Tadeusza i Ludwiki. Niedługo po tym, jak w miejscu wyznania miłości posadzili drzewka, na dworze Sosnowskich doszło do incydentu.
– Według miejscowych przekazów Kościuszko stanął w obronie chłopa, skazanego na chłostę. Dowiedziawszy się o zajściu, ojciec Ludwiki wezwał do siebie Tadeusza i krzyknął: Acan, ty mi tu ludzi nie buntuj! I wybij sobie z głowy amory z moją córką! Synogarlice nie dla wróbli, a córki magnackie nie dla drobnych szlachetków... – opowiada Anna Czarnomska.
Kościuszko miał na to odpowiedzieć: Jutro już moja noga tu nie postanie! Postanowił porwać kochankę. Ponoć w tej sprawie zwrócił się do założyciela Szkoły Rycerskiej, króla Stanisława Augusta. W nocy pod sosnowicki dwór podjechała karoca. Ludwika wymknęła się tylnymi drzwiami i rzuciła w objęcia kochanka...
Tylko ciało oddała małżonkowi
Droga do Sosnowicy wiedzie przez most na rzece Piwoni. Starzy mieszkańcy opowiadają, że tutaj konni z pościgu hetmańskiego dopadli karocy, uwożącej kochanków. Na nic zdała się ucieczka.
A srogi hetman postanowił wydać córkę za księcia Lubomirskiego. Najpierw kazał żonie wywieźć Ludwikę z Sosnowicy do zamku w odległym Ratnie. Wtedy Ludwika uciekła do klasztoru kamedułek koło Kowla. Wiosną 1776 r. została porwana z klasztoru przez ludzi Sosnowskiego i przemocą zaprowadzona przed ołtarz. Miała wtedy powiedzieć ojcu, że tylko ciało oddaje swojemu małżonkowi.
Tadeusza nie przestała kochać nigdy. W jednym z listów napisała: „Jestem sercem niezmiennie i dozgonnie Twoją”.
Śladami niezwykłych miejsc
Wędrując śladami kochanków, natrafić można w okolicy na niezwykłe miejsca. Tuż obok barokowej oficyny, mieszczącej Dworek Kościuszki, znajduje się wejście do tunelu.
– Prowadzi do podziemi kościoła – informuje Genowefa Woskowicz.
O tajnym przejściu ks. Mieczysław Mikulski nic nie wie. Nad losem Kościuszki się nie rozczula:
– No bo jakby go Sosnowski nie pogonił, to, zamiast być bohaterem narodowym, niańczyłby dzieci... – śmieje się ksiądz.
• Czy możemy wejść do podziemi?
– Tam nic nie ma. Tylko jedna trumna. I puste nisze – odpowiada ksiądz.
Do podziemi nie wchodzimy, bo gdzieś zapodział się klucz. Za to w kościele oglądamy niezwykłe obrazy Józefa Walla. Na którymś z nich malarz namalował twarz Ludwiki.
– W podziemiach leżeli potomkowie Sosnowskich. W cynowych trumnach. Jeśli nisze są puste, to znaczy, że ktoś... Sosnowskich ukradł –mówi Ryszard Jakubowski, w którego żyłach płynie krew Niemcewiczów.
Z kościoła jedziemy do tajemniczego kurhanu koło pobliskich Zienek. Według legend to miejsce mocy. Czy i tu Tadeusz bywał na romantycznych spacerach z Ludwiką?
Miłość jest wyżej niż śmierć
W 1817 r. w dalekiej Szwajcarii zmarł Tadeusz Kościuszko. Rok później złożono jego ciało w katedrze na Wawelu. W 1836 r. w Równem zmarła księżna Ludwika z Sosnowskich Lubomirska.
– Na rok przed śmiercią widział ją Zygmunt Krasiński. Ponoć w każdym przybyłym młodzieńcu widziała swojego ukochanego – opowiada Józef Geresz.
Dziś po wielkiej miłości, która stała się natchnieniem malarzy i poetów, został dąb i zwalona sosna. Obok rosną młode drzewka.
– Posadziliśmy je na znak nieprzemijającej miłości. Za kilka lat znowu się splotą. By razem świadczyć o tym, że miłość jest wyżej niż śmierć – mówi Kasia Zalewska...
Do dziś zachował się list, pisany przez Ludwikę z altany, której już nie ma. A w nim słowa: „Ja ci to wszystko piszę, mój drogi przyjacielu w altanie, którą znasz...To Ty wzbudziłeś pierwsze uczucie tkliwości. W ciągu wszystkich dni nie zapomnij o najlepszej Twej przyjaciółce...”