Małe szkoły wiejskie wygrywają z gigantami. Chociaż kilka lat temu politycy i urzędnicy skazali je na zagładę, wspierając tym samym wielkie gminne kombinaty edukacyjne z gimbusami oraz dostępem do Internetu, to jednak nie wszędzie wyrok został wykonany.
Nauczyciele i dzieci ze szkoły w podbialskim Dokudowie, położonej wśród pięknie kwitnących drzew, nawet nie próbują udawać, że nie wiedzą, dlaczego ich odwiedzamy. Przecież już wszyscy w okolicy wiedzą o ich sukcesie - zdobyciu drugiej nagrody w krajowym konkursie ekologicznym "W harmonii z przyrodą”, organizowanym przez znaną firmę Hewlett-Packard! Z całego kraju nadesłano do Warszawy na konkurs aż 436 zgłoszeń ze szkół podstawowych i ponadgimnazjalnych oraz gimnazjów.
Dokudowski projekt został uznany za jeden z najlepszych.
A wydawało się, że w tej miejscowości już nie będzie szkoły. Gmina - ze względów ekonomicznych - musiała zlikwidować kilka placówek. W 2000 r. rodzice uczniów zaprotestowali przeciwko likwidacji szkoły podstawowej w ich wsi. Wykonanie wyroku odroczono. Żywo interesujący się oświatą rolnik Leszek Kurjaniuk podjął starania o utworzenie niepublicznej szkoły. Brak szkoły na miejscu oznaczałby, że uczniowie musieliby wychodzić z domu o 6.30, a wracać o 17.
- Zrezygnowaliśmy ze strajku, który niewiele by dał, poza skłóceniem ludzi z władzą. Najpierw skontaktowałem się z Federacją Inicjatyw Oświatowych. Wiele dobrych rozwiązań podpowiedział nam Przemysław Radwański. Poprzednie kierownictwo szkoły nie chciało jednak rozmawiać o naszym pomyśle. Po roku została przyjęta uchwała samorządu o likwidacji szkoły publicznej. Ludzie byli zbulwersowani. "Za Niemca były trzy klasy! A teraz swój swojemu zabiera szkołę! To skandal!” - krzyczeli. Trzeba było ratować Dokudów. Szybko założyliśmy stowarzyszenie i dobraliśmy grono nauczycielskie z ... ogłoszeń. Zgłosiło się wiele osób. Wybraliśmy tych, którzy nie stawiali na pierwszym miejscu poborów i pensum, a chcieli poświęcić swój czas - przypomina Leszek Kurjaniuk, prezes Stowarzyszenia Społeczno-Oświatowego "Nasza Szkoła”.
Jeden z naszych rozmówców podkreśla jednak, że kiedy w lutym 2001 roku bialska Rada Gminy formalnie zlikwidowała szkołę podstawową w Dokudowie,
nie brakowało sceptyków,
- Ludzie poczuli, iż mogą coś zrobić dla siebie. Uparliśmy się, aby znaleźć i wykorzystać najlepsze wzorce. Wydawaliśmy prywatne pieniądze na ten cel. Ja na wyjazdy przeznaczyłem już kilka tysięcy złotych - przyznaje Leszek Kurjaniuk.
Podkreśla, że w szkole pracują nauczyciele z powołania. Przyjeżdżają do pracy już o 7.30, a odjeżdżają o 15-16. Kiedy jednak trzeba, pracują nawet do 18. Gdy należy wyjechać z dziećmi, biorą je do swoich samochodów i wyruszają na konkursy lub spotkania.
Recepta na sukces
Także przy dokudowskiej szkole założyła zespół "Lewkowianie”, złożony z dorosłych, który przed kilkoma miesiącami, na XIX Ogólnopolskim Sejmiku Teatrów Wsi Polskiej w Tarnogrodzie został uhonorowany nagrodą ministra kultury za widowisko "Korowaj”.
A. Halczuk rozpoczęła także promowanie dokudowskiej szkoły. Zorganizowała wiele pomysłowych imprez, rozsławiających miejscowość, m.in. "Dmuchawce, latawce, wiatr” i "Lewkowskie jarmarki”. Dyrektorka postanowiła sięgnąć do wspaniałej tradycji Dokudowa, który przez kilkaset lat był miastem Lewkowem. Przypomniała o dokudowskim pochodzeniu bohatera powstania styczniowego, ks. Stanisława Brzóski. Kiedy zorganizowano szkolną pracownię komputerową, zaczęło wychodzić czasopismo wiejskie "Lewkowianin”.
Rodzice przerobili pomieszczenie po starej kotłowni na świetlicę i stołówkę - siedem osób pracowało nocami przez pięć miesięcy.
Samorządowa szkoła miała budżet roczny 350 tys. zł. Obecnie - zauważa L. Kurjaniuk - niepubliczna SP kosztuje gminę o ponad 150 tys. zł mniej.
- Uważam, że
taka szkoła może być przyszłością oświaty.
Jacek Kisiel, informatyk i matematyk (już wybrany na przyszłego dyrektora SP, gdyż wkrótce Aniela Halczuk odejdzie z Dokudowa) wraz z nauczycielką wf. i przyrody Małgorzatą Rataj oraz dyrektorką i jej mężem, Kazimierzem Halczukiem przygotowali projekt i folder o ścieżce turystyczno-przyrodnicznej. Rodzice pomogli wykonać i ustawić 4 tablice z oznaczeniami i 10 małych przystanków na 14-kilometrowej trasie z ciekawymi okazami roślin i zwierząt oraz z głazem, przypominającym grodzisko i monastyr, zaświadczajacym o chwalebnej przeszłości Lewkowa-Dokudowa.