Marek i Piotr wybaczyli swoim połowicom nawet to, że zostali przez nie potraktowani bardzo ostro. I to dosłownie. Obydwaj zostali zranieni nożami
Kłótnia, nóż, szpital
Karetka zabrała go do szpitala kolejowego. A lekarze mają swoje procedury: o pacjentach, którzy mogli paść ofiarą przestępstwa, zawiadamiają policję, bez względu czy poszkodowani sobie tego życzą, czy też nie.
Bandyci, nie żona
Ale wersja się nie kleiła. Mężczyzna plątał się w szczegółach. Kłamstwo szybko wyszło na jaw. Agnieszka opowiedziała jak było: mąż uderzył ją pięścią w twarz. Wówczas chwyciła za nóż i uderzyła nim męża. Nawet nie wiedziała, że zadała mu niebezpieczne pchnięcie.
Wyrozumiały prokurator
- Sprawa została umorzona ze względu na znikomy stopień społecznej szkodliwości - mówi Ewa Bondaruk, szefowa Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe. - Małżonkowie pogodzili się. Pokrzywdzony twierdził, że nie chce ukarania żony.
Mnie też napadli
Piotr też powiedział policjantom, że został napadnięty, ale niczego zgłaszać nie będzie. Twierdził, że trzech mężczyzn zaczepiło go w okolicach boiska sportowego przy ul. Poturzyńskiej. Zażądali od niego papierosa, a gdy odmówił, poczuł ukłucie z tyłu pleców. Dobiegł do domu. Jego konkubina zobaczyła, że ma ranę na plecach i wezwała pogotowie.
Mężczyzna nie potrafił podać rysopisów sprawców, ani żadnych istotnych szczegółów zajścia. Policjanci obejrzeli też miejsce rzekomego napadu. Nie znaleźli żadnych śladów.
Nie mam pretensji
Prokuratura postawiła kobiecie zarzut usiłowania zabójstwa. - Obrażenia były bardzo poważne, mężczyźnie wycięto śledzionę - mówi Marek Zych, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ. - Wystąpiliśmy z wnioskiem o aresztowanie.
Lubelski Sąd Rejonowy kobietę zamknął. Po paru tygodniach sąd drugiej instancji uwzględnił jej odwołanie i wypuścił na wolność. Pomimo wstawiennictwa Piotra kobietę czeka proces. Za usiłowanie zabójstwa grozi jej co najmniej osiem lat więzienia. Wyrok bywa zwykle łagodniejszy, jeśli pokrzywdzony powie w sądzie, że żyje w zgodzie ze sprawcą i już nie ma do niego pretensji.
Dla podkreślenia
Ta jednak przed sądem zmieniła front. Twierdziła, że mężczyzna nie chciał dziecku zrobić krzywdy. Wcześniej oskarżała go poważne przestępstwo, bo chciała, żeby policja poważniej potraktowała jej skargę o znęcanie się. Teraz chciała, żeby wrócił do niej z aresztu. Udało jej się do tego doprowadzić. Mężczyzna dostał tylko wyrok za stosowanie wobec niej przemocy: pół roku. Jeszcze nie wiadomo, jak skończy się sprawa, bo prokuratura odwołała się od wyroku.