Zdewastowany lokal dyskotekowy, powyrywane sztachety w płotach, trzy radiowozy
i kilka aut uszkodzonych. To krajobraz po wielkiej zadymie z ostatniego weekendu w Łomazach
Szturm
Wkrótce do akcji wkroczyli inni uczestnicy dyskoteki. Zaczęli obrzucać kamieniami i butelkami drzwi i okna "Parkowej”. W odwecie do akcji ruszyło sześciu ochroniarzy. Rozpoczęła się regularna bitwa.
Część imprezowiczów ruszyła do ataku, kiedy dowiedzieli się, że jeden z pierwszych uczestników zadymy został przykuty do grzejnika. Poza tym, od dawna mieli pretensje do "obcych” ochroniarzy pochodzących z Sokołowa i Siedlec.
- Zadzwoniłem po policję - mówi Adam Bajkowski, właściciel dyskoteki.
Kiedy przybyli mundurowi, rozjuszony, pijany tłum szalał. Zwłaszcza dresiarze z kijami bejsbolowymi. Przyjechali m.in. z Sokołowa, Siedlec i Białej Podlaskiej. Przeciw nim ruszyli miejscowi i przyjezdni z sąsiednich wsi.
Szturmowali zamknięty lokal, w którym schronił się m.in. zraniony ochroniarz. Najbardziej rozjuszeni wyrywali z płotów sztachety. Okładali się nawzajem, atakowali nawet radiowozy. W jednym wybili szybę, w drugim wgnietli dach, a w trzecim błotnik. Ranny został nawet weselnik, wracający tamtędy do domu.
Posiłki
- Wcześniej wymieniłem kilku z ochrony, gdyż były skargi. Teraz jednak musieliśmy jednego imprezowicza przykuć, bo porozwalał i zdemolował nam toaletę - przyznaje Bajkowski. - Ochrona ruszyła do działania, a zaraz potem przybył tylko jeden patrol z dwoma policjantami. Kilka razy na policję dzwoniłem, aby przysłano posiłki Nie było efektu, to ściągnąłem chłopaków z okolicy; przyjechało kilkudziesięciu. Po pewnym czasie dojechały też trzy radiowozy.
Walki uliczne
Miejscowi uczestnicy dyskoteki skarżą się jednak na zachowanie dresiarzy, którzy z kijami i rurkami "pacyfikowali” imprezowiczów z okolicznych gmin. Ci bronili się sztachetami wyrywanymi z okolicznych płotów. Walki toczyły się nawet w odległości do 300 m od dyskoteki.
Mirek pojawił się tam kilkanaście minut przed godziną 3 w nocy. - Były pobicia, zamieszki z ochroną. Policja nie reagowała na biegającą młodzież, która kijami wybijała szyby, ani na ochroniarzy rzucających butelkami ze środka dyskoteki - opowiada student. - Około godz. 3.20 wybiegła w naszym kierunku grupa 50 osób z pałkami i kamieniami. To byli sprzymierzeńcy ochroniarzy. Bili wszystkich poza nimi i policjantami. Uciekający chowali się na podwórkach, w rowach… nawet próbowali szukać ratunku u nieznajomych ludzi.
Raport z pola walki
Mieszkający w pobliżu dyskoteki potwierdzają, że "obcy” pędzili z kijami nawet po okolicznych posesjach. Wpadali na podwórka i chcieli wyciągać Bogu ducha winnych nastolatków. - Jeden z bejsbolem przez bramę przeskoczył i żądał, żeby wyszedł do niego mój syn, który wrócił właśnie z wesela. Poszczułem awanturnika psami - wspomina jeden z mężczyzn.
Piotr Adamczuk, właściciel firmy ochroniarskiej "Cel” z Sokołowa Podlaskiego, przyznaje, że po raz pierwszy spotkał się z takim zmasowanym atakiem na lokal dyskotekowy.
- Jestem cywilnym pracownikiem policji i pierwszy raz mam regularną wojnę na butelki, kamienie i sztachety. Policja nie dawała sobie rady. Właściciel wezwał swoich znajomych i pomogło. Ogarnęli sytuację - podsumowuje.
Ofiary
Policja prowadzi postępowanie dotyczące tylko imprezowiczów, którzy rozbijali okna w lokalu dyskoteki i rzucali kamieniami w radiowozy. Nie sprawdza, czy należycie działały tam patrole i czy ochrona nie przekroczyła swoich uprawnień.
- Postawiliśmy sześciu dorosłym osobom z gmin Łomazy, Rossosz i Zalesie zarzuty niszczenia mienia, radiowozów policyjnych i samochodów prywatnych. Skierujemy też sprawę zatrzymanego 16-latka do sądu rodzinnego, gdyż dopuścił się czynu karalnego - wylicza insp. Jerzy Ignatowicz, zastępca oficera prasowego bialskiej policji.
Likwidacja
Straty w uszkodzonych kamieniami radiowozach wynoszą prawie 1500 zł. - Nikt nie zgłosił nam faktu pobicia kijami bejsbolowymi. Nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń. Tylko dwie osoby zostały opatrzone w szpitalu i zwolnione do domu - dodaje Ignatowicz.
Oburzenia wojną sztachetową i działaniami ochrony nie kryje Marcin Potocki, radny gminy Łomazy: Uważam, że ta sprawa musi być wyjaśniona, a winni zamieszek wskazani. Najpierw sugerowałem przeniesienie tego typu imprezy w miejsce mniej uciążliwe dla mieszkańców i, co ważne, wyposażenie w monitoring. Teraz jednak zastanawiam się, czy nie lepsza byłaby całkowita likwidacja takiej dyskoteki.
Rozliczenie
Waldemar Droździuk, wójt Łomaz, już odebrał koncesję na alkohol właścicielowi dyskoteki. Jan Filipiuk, prezes Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska w Łomazach, liczy na pokrycie z ubezpieczenia strat za rozbite szyby zewnątrz i wewnątrz "Parkowej” oraz za zniszczony kamieniami samochód.
- Kiedy pan Bajkowski rozliczy się z nami co do złotówki, to może będziemy rozmawiać o przeniesieniu lokalu dyskoteki do budynku na obrzeżu Łomaz, obok piekarni.
A Adam Bajkowski zaznacza, że ostatnio otrzymał sygnał od ochroniarzy z konkurencyjnej dyskoteki, że tylko oni mogą zapobiec awanturom. - W grę wchodzą zatem rozgrywki konkurentów - podejrzewa Bajkowski.