- Bardzo. Owszem, w ostatnim roku były różne kryzysy i wstrząsy. Ale po utworzeniu koalicji z Andrzejem Lepperem i Romanem Giertychem byłam przekonana, że do wyborów samorządowych mamy spokój.
• A tu taka niespodzianka. Ma pani jakiś pomysł na wytłumaczenie tej sytuacji?
- Jarosław Kaczyński podjął duże polityczne ryzyko...
• W pierwszych komentarzach częściej mówiono o zazdrości wobec popularności i zbytniej samodzielności Marcinkiewicza i innych urazach psychologicznych.
- Owszem, to też, ale Kaczyński to przede wszystkim polityk i sądzę, że te zaskakujące decyzje były efektem kalkulacji.
• Jakiej kalkulacji?! Marcinkiewicz ma świetne notowania w sondażach. Uśmiecha się, wolno mówi i wszędzie jeździ. Już nawet chodniki uroczyście otwierał. I za to ludzie go lubili. I na dwa miesiące przed wyborami pozbywać się takiego polityka?!
- Wygląda to dziwnie, bo premier lubiany, rząd podobno świetny, a Jarosław Kaczyński wyrzuca premiera. Jednak właśnie w kontekście wyborów samorządowych decyzja szefa PiS wcale nie musi być najgorsza.
• Żartuje pani?
- Nie. Jarosławowi Kaczyńskiemu chodzi o przyspieszenie budowy IV RP. Nawet w środowiskach przychylnych braciom Kaczyńskim pojawiały się głosy o nierealizowaniu obietnic zawartych w programie PiS. Takie zarzuty w wyborach mogą kosztować spadek poparcia, którego nie zrekompensowałaby popularność Marcinkiewicza. A tak Jarosław Kaczyński będzie mówił, że teraz on przyspieszy budowę IV RP i realizację programu Prawa i Sprawiedliwości. Będzie trzymał mocno ster władzy i prowadził okręt w dobrym kierunku.
• O, to może te trzy miliony mieszkań wybudują... A poważnie: taki plan prezesa Kaczyńskiego ma szanse realizacji?
- Jarosław Kaczyński postawił wszystko na jedną kartę. I ta stawka zmusza do sensownych działań. Najbliższe wybory samorządowe mogą być przełomowym momentem: albo nastąpi utrwalenie pełni władzy PiS, albo będą początkiem końca obecnego układu władzy. PiS chce pokazać, że wciąż jest silne i popularne. Dobry wynik w wyborach pozwoli mu dyktować jeszcze twardsze warunki koalicjantom. I stąd ta niezwykła zmiana premiera.
• A czy Jarosław Kaczyński jako premier może zyskać popularność, czy - jak w tej chwili - dalej będzie okupował najwyższe pozycje w rankingach najmniej lubianych polityków, gdzie ściga się już właściwie tylko ze swoim bratem prezydentem?
- Może zyskać pod warunkiem, że będzie sprawnie kierował administracją, że jego rządy będą też przynosiły inne efekty niż tylko rozprawa z WSI. Będziemy teraz mieć bardzo klarowny układ, gdzie szef partii będzie jednocześnie premierem. Z drugiej strony premier Kaczyński będzie tworzył bardziej prawicowy i spójny wizerunek całego PiS. Przecież Marcinkiewicz był "reliktem” liberalizmu; wystawionym pod kątem koalicji z Platformą Obywatelską. Teraz bracia Kaczyńscy skręcają jeszcze bardziej na prawo, w stronę tradycyjnego narodowego elektoratu. Jego przejęcie ostatecznie dobije Ligę Polskich Rodzin. Ale odsunie od PiS elektorat centrowy i centroprawicowy. Każdy lider partii powinien raczej poszerzać swoje zaplecze, a nie okopywać się na jednym biegunie.
• A za granicą na Kaczyńskich psioczą i wpadek się już trochę nazbierało: odwołanie spotkania w Trójkącie Weimarskim i afera z artykułem w niemieckiej gazecie. Wcześniej wypowiedzi ministra obrony, Radka Sikorskiego, który niemiecko-rosyjski gazociąg porównywał z paktem Ribbentrop-Mołotow. Albo Wierzejski, poseł partii rządzącej, który chciał pałować Niemców zjeżdżających na paradę równości. A teraz jeszcze reakcja Izraela na Romana Giertycha.
- Już chwilę po wyborach parlamentarnych prasa zachodnia była pełna obaw wobec zwycięstwa PiS. Teraz panuje przekonanie, że te obawy się potwierdzają. A przecież Angela Merkel, kanclerz Niemiec, jest świetnym partnerem do rozmów. Mało tego: z badań Instytutu Spraw Publicznych wynika, że nasz wizerunek w Niemczech ostatnio znacznie się poprawił. Zwykli Niemcy coraz częściej uważają nas za pracowitych i przedsiębiorczych, a Polskę za kraj rozwijający się. Narody zbliżają się, a elity rozmijają. To bardzo niedobrze.
• A jest jakaś dobra wiadomość?
- Może politycy oprzytomnieją. Ale boję się, że premier Kaczyński dostanie do ręki groźną broń: Centralne Biuro Antykorupcyjne. To urząd z ogromnymi uprawnieniami do grzebania ludziom i partiom w papierach, zakładania podsłuchów itp. Jest on kontrolowany tylko przez premiera. Może być coś lepszego do politycznej walki?
• Czyli dobrych wiadomości jednak nie będzie...
- Liczę, że premier Kaczyński będzie w stanie poskromić swoje zakusy polityczne.