Skandal! – innego słowa na określenie tego, co dzieje się z pieniędzmi potrącanymi nam na ubezpieczenie chorobowe nie ma. Chodzi o, bagatela, ok. 31 mld zł rocznie!
Przeciętne wynagrodzenie brutto wyniosło w wrześniu 2353,11 zł. Kto miał szczęście tyle zarobić, na leczenie siebie i rodaków oddał 153,03 zł. Kwota niemała. Pomnożona przez dwanaście miesięcy da więcej niż jedną pensję, którą taki „średniak” otrzymuje na rękę. Dla mieszkańca biednego woj. lubelskiego to prawie tyle, ile dostaje brutto... Za TAKIE pieniądze ów średniak, nieważne – ogólnokrajowy, czy tylko ten z Lubelszczyzny, gdy zaszwankuje mu zdrowie, ma chyba prawo wymagać, by mu je ratowano? Tego średniaka, teraz już pacjenta, który wyłożył na swe zdrowie taką górę grosza, guzik obchodzą wtedy plany, limity, warunki kontraktów i temu podobne wymysły urzędników Narodowego Funduszu Zdrowia. On czeka na pomoc – i ma do niej prawo. Nie tylko moralne, wszak już za tę pomoc zapłacił.
Niestety, bywa i tak, że pomoc lekarska przychodzi za późno. Reforma służby zdrowia kosztowała życie już przynajmniej 40 osób. Najgorsze, że nawet i to nikogo nie wzruszyło...
„Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, ile kosztujesz, aż się zepsujesz” – pisał z górą cztery wieki temu Jan Kochanowski. Szkoda, że nasi decydenci wciąż o tym nie wiedzą. Szkoda, że aby im to uświadomić, potrzeba np. aż heroicznego, trwającego już ponad trzy tygodnie, strajku pielęgniarek i związkowców zakładów opieki zdrowotnej Lubelszczyzny, czy protestów lekarzy wyrażających się w tym, że nie chcą startować w ogłaszanych przez NFZ konkursach na świadczenie usług zdrowotnych. Oni, tak pielęgniarki, jak i lekarze, robią to w naszym, pacjentów, interesie.
Ja zaś mam inny, bardzo prosty pomysł: aby nasi umiłowani decydenci docenili wreszcie, czym jest zdrowie. Niech nie leczą się w Centralnym Szpitalu Klinicznym MSWiA w Warszawie, lecz na takich samych zasadach jak każdy Kowalski. Tyle, że pomysł ten jest równie realny jak wołanie o to, by na wierzbie wyhodować gruszki...
Janowi z Czarnolasu nawet przez myśl zapewne nie przeszło, że na progu XXI wieku słowa jego będą wciąż aktualne, z tą tylko różnicą, że można na to zdrowie płacić tysiące złotych, a potem i tak nikt nam nie pomoże, bo nasze pieniądze utoną Bóg wie gdzie. Kochanowski pewnie przewraca się w trumnie stojącej w krypcie kościoła w niedalekim Zwoleniu...