(fot. Fundacja Latająca Ryba)
– Jestem w Lublinie, bo mam tu znajomych artystów, jest blisko do Lwowa i w ogóle w Lublinie czuję się jak w domu. To bardzo podobne miasta. Gdy wybuchła wojna, żona chciała wyjechać, nie czuła się bezpiecznie. Ona jest w Lublinie dłużej, ja od września, wcześniej byłem w Hiszpanii i Czechach. Przez pół roku prawie nic nie robiłem, teraz w Lublinie odkrywam grafikę. Kupiłem prasę i koncentruję się na technice. Czuję się jakbym wrócił do szkoły, wciągnąłem się w to – mówi Wołodymyr Topij, performer, malarz, pisarz ikon.
W 2009 roku brał udział w projekcie L kwadrat, w ramach którego lubelscy artyści prezentowali się we Lwowie, a ukraińscy w Lublinie. Wówczas przyjechał do Lublina pierwszy raz.
W piątek, w rocznicę wybuchu wojny w Warsztatach Kultury przy ul. Grodzkiej zobaczymy jego performance „Dwie siostry”. Inspiracją była relacja moskiewskiej reporterki, która na Ukrainie robiła materiał z Zaporoża o dwóch zabitych dziewczynkach.
– Czasami impulsem do pracy są jakieś wydarzenia, czasami szukam pomysłu i źródeł w osobistych odniesieniach. Sam mam dwie siostry, wyjechały do Czech – dodaje Topij, który uważa, że czasami artysta myśli do przodu i wspomina swój performance w którym deptał i roztrącał ołowiane żołnierzyki. Pomysł na tę pracę przyszedł mu tuż przez zajęciem przez Rosjan Donbasu.
Pytany o życie w Polsce, mówi, że spotyka jedynie życzliwych ludzi. Jego żona jest grafikiem, do końca marca znalazła zatrudnienie w Galerii Labirynt. Nie wiedzą czy po wojnie wrócą na Ukrainę czy zostaną, nie robią takich planów.