Już w najbliższy poniedziałek dzieci wrócą do stacjonarnej zabawy w żłobkach i przedszkolach. Wróci też możliwość uprawiania sportu na boiskach. Nie wszyscy mają jednak powody do zadowolenia.
– Sytuacja epidemiczna wciąż jest poważna. Wzrosty zakażeń ustabilizowały się na poziomie 20 tysięcy dziennie. Nie ma dalszej eskalacji zakażeń. Wciąż odnotowujemy dużą liczbę zajętych respiratorów i łóżek w szpitalach, a także zgonów z powodu COVID-19. Ze względu na wydolność służby zdrowia i troskę o życie obywateli, zadecydowaliśmy o przedłużeniu większości obostrzeń do 25 kwietnia z jednym wyjątkiem: od 19 kwietnia dzieci wrócą do przedszkoli i żłobków – poinformował wczoraj minister zdrowia Adam Niedzielski.
– Nie mogłam usłyszeć nic lepszego – pani Katarzyna, mama dwójki dzieci w wieku 3 i 5 lat, nie kryjąc radości. – Uwielbiam swoje dzieci ale potrzebuję już kontaktu z dorosłymi ludźmi. Siedzeniem z maluchami jestem już bardzo zmęczona. One zresztą też bardzo tęskniły. Trzeba powiedzieć to sobie wprost: mimo, że wymyślałam im mnóstwo aktywności, to jednak ukochane panie w żłobku i przedszkolu potrafią to robić lepiej. Proszę mnie tylko nie brać za wyrodną matkę! – zastrzega lublinianka.
Od poniedziałku można będzie też trenować na otwartych obiektach sportowych z limitem 25 osób. Dodatkowo dzieci i młodzież będą mogły brać udział we współzawodnictwie prowadzonym przez związki sportowe.
Inne obostrzenia pozostaną z nami dłużej jeszcze co najmniej przez kolejny tydzień. Do 25 kwietnia zamknięte pozostają siłownie, kluby fitness, baseny, sauny i solaria. Zakupów wciąż nie zrobimy w galeriach handlowych z wyjątkiem m.in.: sklepów spożywczych, aptek i drogerii, salonów prasowych czy księgarni. W pozostałych sklepach, na targowiskach czy na poczcie wciąż obowiązują limity: jedna osoba na 15 mkw w placówkach do 100 mkw., i jedna osoba na 20 mkw. w większych placówkach. Podobne limity pozostają w kościołach. Wciąż zamknięte będą teatry, kina, muzea i galerie sztuki. Klientów nie zaczną przyjmować salony fryzjerskie i kosmetyczne.
– Sytuacja w naszej branży jest dramatyczna – mówi fryzjerka z Lublina. Prosi o anonimowość. Z dziennikarzami o swojej sytuacji rozmawia regularnie. Nie chce, by jej klienci kojarzyli ją tylko z takich właśnie „epidemicznych” tekstów. – Nie pracujemy od trzech tygodni. Teraz znów nam zamknięcie wydłużono i nie ma pewności, że zrobiono to po raz ostatni. Co więcej, zostajemy bez realnej pomocy, bo o wsparciu dla nas dużo się mówi, ale wciąż nie ma konkretów. Wiemy tylko, że możemy zwrócić się do ZUS z wnioskiem o niepłacenie składek w terminie. Inne zobowiązania jednak zostają.
W najgorszej sytuacji są jednak hotelarze, bo obiekty noclegowe (z wyjątkiem hoteli robotniczych) pozostają zamknięte do 3 maja włącznie. Wielkiej majówki w tym roku nie będzie.