Rozmowa z dr. Krzysztofem Bartoszkiem z Katedry Hydrologii i Klimatologii UMCS.
• Ostatnie mrozy i intensywne opady śniegu wywołały wiele komentarzy mówiących o tym, że mamy do czynienia z „zimą stulecia”. Czy rzeczywiście?
– Absolutnie nie. Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że obecna zima się jeszcze nie skończyła, ale uogólniając: ludzie mają krótką pamięć, jeśli chodzi o warunki pogodowe. Chociażby na przełomie 2012 i 2013 roku mieliśmy dość dużo dni z pokrywą śnieżną, która utrzymywała się jeszcze do początku kwietnia. Pamiętajmy też o tym, że jeszcze w grudniu, a nawet do połowy minionego stycznia, mieliśmy do czynienia z temperaturami powyżej normy. Pamiętamy, że tuż przed przedwczesnymi feriami wiele osób narzekało na brak śniegu. Z podsumowaniem należy oczywiście jeszcze poczekać, ale to na pewno nie będzie „zima stulecia”. Trudno mówić nawet o „zimie dekady”, chociaż będzie ona jedną z bardziej śnieżnych z tych z ostatnich kilku lat.
• Od takich obrazków, jakie w Lublinie i regionie widzieliśmy na początku tego tygodnia, zdążyliśmy się chyba jednak odzwyczaić.
– Przyzwyczailiśmy się do dosyć ciepłych i mało śnieżnych zim. Ale obecna sytuacja nie jest niczym dziwnym na naszej szerokości geograficznej.
• W ostatnich dniach pojawiły się komentarze, że po sławetnej „bestii ze wschodu” możemy spodziewać się kolejnej fali „syberyjskiego zimna”. Powinniśmy przygotować się na kolejne mrozy?
– „Bestia”, którą straszono nas kilka tygodni temu, nie okazała się aż tak bardzo straszna. Ostatnie intensywne opady śniegu nadeszły do nas z południa Europy.
Nadchodzące ochłodzenie jest natomiast wynikiem cyrkulacji północnej. Patrząc na prognozy średnioterminowe, do przełomu lutego i marca nie należy się spodziewać wyraźnego ocieplenia. W najbliższych dniach będziemy mieli do czynienia z temperaturami poniżej normy.
W piątek powinno być w granicach -10 stopni Celsjusza, w weekend może być nieco cieplej. Ale w pierwszej połowie przyszłego tygodnia temperatura w nocy i nad ranem może obniżyć się lokalnie nawet poniżej -20 stopni. Opady śniegu nie powinny być aż tak intensywne i uciążliwe, jak w ostatni poniedziałek, ale możemy spodziewać się wzrostu pokrywy śnieżnej o 2-4 cm na dobę. Podsumowując: zima termiczna jeszcze trochę potrwa.
• Kiedy możemy spodziewać się nadejścia wiosny?
– Na horyzoncie czasowym na razie jej nie widać. Najdłuższe prognozy średnioterminowe sięgają do pierwszej dekady marca i nie wskazują na ocieplenie. Moglibyśmy zajrzeć do prognoz długoterminowych, ale charakteryzują się one ograniczoną wiarygodnością.
• A czy chłodniejsza zima może mieć przełożenie na to, co czeka nas latem?
– Raczej nie ma istotnego powiązania między warunkami termicznymi w zimie a okresem letnim. Bardziej mogą one wpłynąć na datę początku termicznej wiosny, co będzie miało znaczenie dla wegetacji roślin. Duża grubość pokrywy śnieżnej pod koniec zimy może wskazywać na małe prawdopodobieństwo wystąpienia w obecnym roku suszy glebowej. W ostatnich latach wskutek mało śnieżnych zim zasoby wody w glebie po okresie zimowym były niewielkie.
• Ostatnia zima 2019/2020 była rekordowo ciepła. Ta może nie będzie najzimniejszą na przestrzeni lat, ale różnice między nimi będą spore. Skąd biorą się takie wahania?
– O typach pogody na naszej szerokości geograficznej decyduje w sezonie zimowym cyrkulacja atmosferyczna i to, jakie masy powietrza i z jakich kierunków do nas napływają. Jeżeli przeważają masy z sektora zachodniego, mamy do czynienia z ciepłymi i mało śnieżnymi zimami. Dociera wtedy do nas powietrze polarne morskie znad Atlantyku, który o tej porze roku jest znacznie cieplejszy niż kontynent europejski.
Ale jeśli – tak jak obecnie – mamy blokadę tej cyrkulacji, tj. układy wyżowe znajdują się w północnej części kontynentu, a niże na południu Europy, to mamy napływ mas powietrza z kierunków północnych lub wschodnich, gdzie temperatura powietrza jest znacznie niższa od tej w Europie Środkowej. Takie sytuacje w ostatnich latach należały jednak do rzadkości, ale to nic nadzwyczajnego.
Zobacz także: Atak zimy w Lublinie
• Czego zatem możemy się spodziewać w kolejnych latach? Takie zimy, jak tegoroczna, będą się powtarzać?
– Modele klimatu jednoznacznie wskazują, że ocieplenie będzie postępowało, choć musimy wyraźnie oddzielić klimat od pogody. Ktoś może zapytać: „gdzie jest to globalne ocieplenie, skoro mamy duże mrozy?”. Musimy analizować ostatnie kilkadziesiąt lat, a nie tylko jeden konkretny rok. Zwróćmy też uwagę, że w niektórych regionach półkuli północnej notuje się w tym momencie wyższe wartości temperatury powietrza, odbiegające znacznie od średniej. Ten widoczny na przestrzeni ostatnich dekad trend będzie się utrzymywał i należy się spodziewać, że ocieplenie będzie postępowało. Ale to nie jest tak, że każdy kolejny rok w Polsce będzie cieplejszy od poprzedniego. Takie sytuacje, jak ta obecna w zimie, będą się powtarzać, ale już z mniejszą częstością, niż jeszcze to miało miejsce w XX w.