W ostatnich tygodniach w mediach znowu zrobiło się głośno o Motorze Lublin. Ciekawych wywiadów udzielili: obecny dyrektor sportowy żółto-biało-niebieskich Michał Żewłakow, a także były trener Mirosław Hajdo. Obaj panowie mieli sobie sporo do zarzucenia.
Wywiad z Żewłakowem ukazał się na portalu meczyki.pl. Były reprezentant Polski opowiadał chociażby o zimowych transferach, celach na obecny sezon, czy powodach zatrudnienia Marka Saganowskiego na stanowisku szkoleniowca.
Nie mogło także zabraknąć tematu byłego trenera, czyli Mirosława Hajdy, który pracę stracił dzień po ostatnim meczu ligowym w 2020 roku z Pogonią Siedlce.
Jak dyrektor sportowy klubu z Lublina tłumaczył roszadę na ławce? – Dyskutowałem z ludźmi, którzy byli w Motorze i z właścicielem. Pierwsze rozmowy, i to ciężkie, odbyły się zaraz po moim przyjściu do klubu, gdy zespół miał na koncie tylko jedną wygraną. Potem jednak zaczął punktować i decyzja o zmianie szkoleniowca nie była taka oczywista. No bo biorąc pod uwagę liczbę punktów, jaką zdobyliśmy, należało się zastanowić, czy to właściwy czas na takie ruchy. Jednocześnie jeżdżąc na mecze, obserwując grę drużyny, pracę szkoleniowca na ławce, próbowałem sobie uzmysłowić, czy on pomaga zespołowi, czy jego zmiany coś wnoszą, czy reaguje na boiskowe wypadki, czy raczej przypadki determinują jego ruchy. Miałem w tym zakresie mieszane odczucia – tłumaczy Żewłakow na portalu meczyki.pl.
Wyjaśnia jednak także, że zarzutów odnośnie byłego trenera było więcej. – Przyglądałem się drużynie na co dzień, to doszedłem do wniosku, że ważniejsza jest przyszłość. Chodziło o sam proces trenowania piłkarzy, o to, jaka jest atmosfera w klubie i szatni, jakie są stosunki między trenerem, zawodnikami i kibicami. Tych znaków zapytania dotyczących Mirosława Hajdy było więcej niż pozytywów. Doszliśmy w końcu do wniosku, że Motor potrzebuje zmiany – mówi były reprezentant Polski cytowany przez portal meczyki.pl.
Co na to były trener Motoru?
Na odpowiedź Hajdy nie trzeba było czekać zbyt długo. 50-letni szkoleniowiec wypowiedział się na portalu sport.tvp.pl. Wyjaśniał, że tuż po zatrudnieniu Żewłakowa od razu pojawiły się plotki, że nowym trenerem Motoru będzie Marek Saganowski, ale to nie był jedyny problem.
– Nowy dyrektor sportowy po raz pierwszy skontaktował się ze mną 3,5 tygodnia po zatrudnieniu. Z kryzysu wybrnęliśmy bez jego pomocy. Współpracy w zasadzie nie było. Żewłakow nie był zainteresowany, aby nam pomóc w sytuacji kryzysowej, a przynajmniej ja takiego sygnału nie otrzymałem. Reszta sztabu też nie. Co ciekawe, niedawno Żewłakow powiedział, że widział zespół na co dzień. To dziwne, bo na naszym treningu pojawił się tylko raz – wraz z panią prezes przyszedł na kilka minut jednego z rozruchów przedmeczowych. Ba, nieraz było tak, że opuszczał nasze mecze ligowe w przerwie, bo jechał do Canal+ komentować mecze Ekstraklasy! Nie może nic wiedzieć na temat atmosfery w drużynie, relacji między zawodnikami, a sztabem trenerskim, bo go z nami nie było – mówi Mirosław Hajdo cytowany przez portal sport.tvp.pl.
To jednak nie wszystko, co dyrektorowi sportowemu Motoru zarzuca jego były trener.
– W klubie widziałem go może ze trzy razy. Przed jednym z meczów ligowych wszedł do naszej szatni. Nie wiem, chciał zmotywować zespół? Wizyta dyrektora miała sprawić, że nagle zaczniemy strzelać po sześć goli? Nie wiem, czy ma taką moc sprawczą – wyjaśnia Hajdo. I dodaje. – Z zespołem trzeba być, a nie obserwować go z Warszawy. To nowy sposób pracy w roli dyrektora sportowego. Kierowanie klubem z własnego mieszkania.
Poza tym 50-letni trener wyjaśniał „pozasportowe” powody rozstania z Tomaszem Brzyskim, opowiadał o transferze, który tak naprawdę został przeprowadzony bez jego wiedzy, mówił o relacjach z kibicami, innych ruchach kadrowych, czy wspominał sam moment zwolnienia z lubelskiego klubu.
– Usłyszałem, że zespół nie robi postępów, co – jak już powiedziałem – nie było prawdą. Podaliśmy sobie ręce i rozstaliśmy jak dorośli ludzie. Rozmowa była bardzo spokojna, na poziomie. Do tego nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń. Był pomysł na nowy sztab szkoleniowy, a ja to przyjąłem do wiadomości. Nie mam pretensji o sam fakt zwolnienia mnie, ale wydaje mi się, że nie ma teraz sensu mówić nieprawdy. Wystarczy powiedzieć, że miało się inny pomysł na zespół i postanowiono zatrudnić zaufanego człowieka. Ja to rozumiem. Więc po co te bzdury? – pyta Hajdo.