Rozmowa z Teresą Studzińską, laureatką naszej loterii "Mieszkanie za Czytanie
• Pamięta pani, jak to jest dostać informację, że wygrało się mieszkanie warte prawie 230 tys zł?
- Niesamowita radość, to na pewno. Szczerze mówiąc ja zupełnie zapomniałam o tym losowaniu nagrody głównej. Dlatego, kiedy państwo do mnie przyjechali byłam kompletnie zaskoczona .Długo nie mogłam uwierzyć, że to akurat do mnie uśmiechnęło się szczęście. Ja nigdy go nie miałam. Nawet podczas egzaminów, jak nie umiałam to po prostu nie zdawałam.
• Kto zamieszka na osiedlu Nowy Felin?
- Córka z mężem. Od roku są małżeństwem i mieszkanie bardzo im się przyda. Zresztą to córka zmotywowała mnie do gry w loterii Dziennika Wschodniego. Prenumeruję gazetę od dawna, a córka kiedyś przyszła i powiedziała, że skoro i tak mam gazetę, to czemu nie spróbuję i tak to się zaczęło.
• Nie kusi pani, żeby jednak samej tam zamieszkać?
- Od początku mieszkanie miało być przeznaczone dla córki i raczej tak już zostanie. Nie da się jednak ukryć, że okolica bardzo mi się podoba. Jest sporo terenów zielonych, a całe osiedle dopiero powstaje. Wszystko zapowiada się jednak bardzo ciekawie.
• Nasza nagroda główna ma w sumie 47 mkw, dwa pokoje, a dodatkowo ponad 50-metrowy ogródek…
- Uważam, że mieszkanie jest idealne dla młodego małżeństwa. W pobliżu mają praktycznie wszystko, co będzie im potrzebne. Nie trzeba będzie jeździć daleko na zakupy, do centrum też jest blisko. Mimo to jednocześnie wystarczy, że wyjdą z domu i będą mogli spędzić czas na świeżym powietrzu. Ogród też bardzo się przyda. Wszyscy nie możemy się już doczekać, kiedy mieszkanie będzie gotowe. Mieszkam w pobliżu, więc będę ich często odwiedzać.
• Ile zestawów kuponów dostarczyła pani do naszej redakcji?
- Prawdę mówiąc niezbyt dużo, bo zaledwie pięć kopert. Jak się okazuje to wystarczyło. Na moim przykładzie doskonale widać, że szczęściu trzeba pomagać. Dlatego zachęcam do gry.
Rozmawiał Łukasz Gładysiewicz