Gdyby grecka wyspa Rodos była na Bałtyku, to polskich ulicach jeździło więcej polonezów. Na youngtimerach można dobrze zarobić, a auta z lat 70. i 80. minionego wieku są coraz modniejsze.
Grecka wyspa Rodos zwana jest również “Wyspą Rycerzy”, powinna nosić miano “wyspy szrociaków”. Praktycznie na każdym kroku, podobnie jak na Kubie, można tu się natknąć na stary japoński pickup Toyoty lub stojącą w krzakach rosyjską ładę, a nawet poloneza. Jako ciekawostkę warto dodać, że ten ostatni stoi w tym samym miejscu od 2011 roku. Na YouTube można znaleźć stare nagranie “Polonez FSO w Grecji na Rodos”.
Wiele ze stojących na poboczach egzemplarzy jest mocno zdekompletowanych, a poruszające się po drogach “zabytki” wyglądają tak, jakby się miały wkrótce rozsypać. Z drugiej strony grecki klimat, długie i gorące lata oraz łagodne zimy powoduje, że takie stare auta są tutaj bardziej narażone na wyeksploatowanie i dewastację, niż na rdzę. Oznacza to, że rzadsze i cenniejsze okazy - a tych na Rodos można znaleźć całkiem sporo - mogą stać się dobrą bazą do odbudowy lub dawcą części.
Moda na motoryzację rodem z PRL-u
Również w Polsce rynek samochodów klasycznych i youngtimerów systematycznie się rozwija. Jak twierdzą specjaliści, w tym momencie jest zarejestrowanych w naszym kraju około 60 tys. samochodów zabytkowych posiadających „żółte” tablice rejestracyjne. Dla porównania, w Wielkiej Brytanii zarejestrowanych jest około 1,1 mln pojazdów historycznych. - Nie oznacza to wcale, że Polska jest daleko w tyle za Europą. Pomimo słabych tendencji nabywczych możemy pochwalić się warsztatami renowatorskimi na najwyższym światowym poziomie. To właśnie do nich trafiają na remont liczne pojazdy zabytkowe zagranicznych kolekcjonerów - mówi Michał Prząda z Ardor Auctions.
Dla wielu osób lubiących klasyczną motoryzację dużą przeszkodą w posiadaniu takiego samochodu jest cena. Dla przykładu: oferowana na portalu gieldaklasyków.pl toyota celica 2000 GT została wyceniona przez sprzedającego na 89 tys. zł, a fiat spider z 1976 roku wymaga wyłożenia 55 tys. zł.
Nie znaczy to, że najdroższe egzemplarze nie znajdują w Polsce nabywców. Na ostatniej aukcji zorganizowanej przez Ardor Auction, pierwszym w Polsce domu aukcyjnym zajmującym się samochodami klasycznymi i zabytkowymi, jaguar E-Type z 1968 przy cenie wywoławczej 300 tys. zł został sprzedany za 315 tys. zł, a fiata 500 z 1975 roku wylicytowano za 42 tys. zł.
- W trakcie naszych aukcji obserwujemy coraz większe zainteresowanie osób młodych, mających około 30 lat. Można przy tym zauważyć, że zainteresowanie samochodami klasycznymi rośnie wraz z możliwościami finansowymi. Pokrywa się to oczywiście z rozwojem zawodowym młodych ludzi, kiedy to w okolicach 30-ego roku życia zaczynają mieć możliwość rozwoju swojej pasji i zakup pierwszego auta klasycznego - dodaje Michał Prząda. - Właśnie to pokolenie bardzo często celuje w youngtimery. Głównie ze względu na oczywiste wspomnienia związane z latami 80. oraz przystępność cenową.
Nie tylko „do garażu”
Samochody klasyczne i youngtimery przyciągają swoim urokiem nie tylko kolekcjonerów. Wielu fanów motorsportu wykorzystuje potem swoje auta do startów w organizowanych w Polsce zawodach. Wśród zawodów typu „track day” największym cyklem jest Inter Cars Classicauto Cup.
- Z roku na rok na linii startu Classicauto Cup pojawia się coraz więcej ciekawych modeli. Przeważają samochody wyprodukowane w latach 80. i 90., ale wśród naszych kierowców nie brakuje również właścicieli o wiele starszych egzemplarzy. Widać, że moda na samochody zabytkowe i youngtimery coraz częściej przekłada się na wykorzystanie ich w motorsporcie - komentuje Tomasz Ważyński, organizator Inter Cars #CAC.
To także inwestycja
Samochód zabytkowy jest niewątpliwie również bardzo ciekawą formą inwestycji. Jak dodaje Michał Prząda, znany mu egzemplarz porsche 911 został kupiony 10 lat temu za kwotę 54 tys. zł. Dzisiaj samochód jest wart 60 tys. euro (to kwota, która była zaproponowana przez jednego z chętnych do zakupu). Biorąc pod uwagę koszty utrzymania pojazdu w odpowiedniej kondycji przez tyle lat, w dalszym ciągu jest to 4-krotny przyrost wartości w ciągu 10 lat. Motoryzacja zabytkowa może być inwestycją, należy jednak postępować ostrożnie, ponieważ tak jak w przypadku innych form lokowania kapitału, można popełnić błąd, jednak ryzyko nie jest aż tak duże.