Jeden silnik, dwie moce, łatwiejszy serwis. Ten prosty patent zastosował Chevrolet, wprowadzając nową wysokoprężną jednostkę napędową do lacetti, captivy i epicy.
Zacznijmy od początku. Czytelnika zapewne nie interesują niuanse techniczne. Ale słowo wyjaśnienia, skąd te dwie moce. Otóż mocniejszy silnik jest doładowany turbosprężarką z elektronicznie sterowanym ustawieniu łopatek (VTG), zaś jednostka o mocy 121 KM w modelach lacetti wyposażona jest w turbosprężarkę z turbiną o stałym ustawieniu łopatek kierownicy. I już mamy odpowiedź, skąd jeden silnik, a dwie moce. Słówko także o II generacji cammon-raila zastosowanej do w nowych silnikach. System wtryskowy (common rail) to produkt firmy Bosch, który jest zdolny wytworzyć ciśnienie do 1600 barów, podaje paliwo do wtryskiwaczy umieszczonych centralnie w czterozaworowej głowicy cylindrów. Wszystkie silniki wyposażone są standardowo w bezobsługowy filtr cząstek. Krótko mówiąc, silniki są bardzo czyste, wydzielają minimalne ilości związków azotu.
Uff, skoro przebrnęliśmy przez techniczne zawiłości, czas na jazdę. Na początek wybrałem epicę ze 150-konnym dieslem i automatyczną skrzynią. Pierwsze wrażenie to cisza. Jak każdy diesel, tak i chevrolet, lekko klekocze, gdy jest zimny. Kwestia kilku minut i silnik cichnie. W kabinie panuje błoga cisza. Tylko szum powietrza i lekki odgłos opon przypomina, że na liczniku wskazówka zatrzymała się w okolicach 180 na godzinę. Ta cisza to zasługa nowoczesnej konstrukcji bloku silnika oraz napędu rozrządu. Uspokajam Czytelników, testy miały miejsce w Hiszpanii, na autostradzie.
Przewaga diesla nad benzyną jest oczywista. Mniej pali, ma wyższy moment obrotowy, co pozwala kierowcy przyspieszać na niskich biegach. Poza tym, diesel ma znacznie wyższą sprawność. Nowoczesny diesel z wtryskiem bezpośrednim oferuje sprawność na poziomie 35-45 procent, podczas gdy silnik benzynowy o podobnych parametrach zaledwie 26-30.