Mija rok 2004. Czas na krótkie podsumowanie. Mijające 12 miesięcy wzbudza uczucia ambiwalentne. Stanisław Tym, klasyk polskiej satyry, określa je tak: widzę spadającą w przepaść teściową, w moim nowym samochodzie. Podobnie jest z polską motoryzacją.
w salonach, nienotowany
od kilku lat.
Najwięcej emocji wzbudza prywatny import. Słychać głosy, że jest to wielka szansa na ogólnonarodową przesiadkę z polonezów do aut zachodnich. I jest w tym sporo racji. Dużo jest także głosów, ze staliśmy się złomowiskiem Europy. Po 1 maja do Polski sprowadzono ponad 800 tysięcy samochodów, przeważnie w wieku od 8 do 10 lat. Nie ma co ukrywać, są to auta stare, które w perspektywie 2–4 lat trzeba będzie złomować. I kto za to zapłaci?
A zatem cieszy wzrost liczby aut na naszych drogach, smuci ich stan techniczny oraz katastrofalny spadek sprzedaży nowych
pojazdów.
Wielkim sukcesem polskiej motoryzacji jest produkcja nowych aut. Fiat, Opel oraz inne wytwórnie w sumie wyprodukują w tym roku ponad 500 tysięcy samochodów, które w większości trafią
na eksport.
Przed nami kolejne 12 miesięcy. Oby ten 2005 rok był lepszy
od mijającego.