Szukacie zwinnego samochodu do miasta, który uwielbia szybką jazdę po zakrętach. Wybór jest oczywisty – nowy ford fiesta. Sprawdziliśmy, jak spisuje się 100-konna wersja w najwyższej kompletacji Titanium. To już 7. generacja fiesty, króla miejskich hatchbacków.
Na parkingu przed salonem Carrara-Ford w Lublinie błyszczała się nowa fiesta. Słońce ślizgało się po ciekawym lakierze Deep Impact Blue, przypominającym barwę oceanu. Promienie dyskretnie podkreślały bardziej elegancką linię nadwozia, które urosło w porównaniu z poprzednią generacją. Długość wynosi 4040 mm (+71 mm), szerokość 1734 mm (+13 mm), wysokość 1483 mm (+12 mm), a rozstaw osi wzrósł do 2493 mm (+4 mm).
Płynna linia
Różnice są widoczne już na pierwszy rzut oka. Nowy kształt reflektorów podkreślają „ledowe wąsy” świateł dziennych. Nieco łagodniejsza linia nadwozia płynnie przechodzi do całkowicie nowego tyłu, z odmienioną linią tylnych świateł. Z większego focusa przeniesiono Door Edge Protector, czyli wysuwające się plastikowe płytki chroniące lakier na krawędziach drzwi.
O ile na zewnątrz fiesta przeszła zmianę ewolucyjną, to w środku została gruntownie przemodelowana. Całkowicie odmieniona deska jest teraz znacznie bardziej ergonomiczna i bardziej technologiczna.
Pierwsze, co rzuca się w oczy to 8-calowy tablet na środku deski. Na ekran można zrzucić widok ze smartfona poprzez AppLink oraz skorzystać z systemu SYNC 3, czyli rozbudowanej funkcji sterowania głosem. Jest to ciekawe i praktyczne rozwiązania, bo kierowca może „porozmawiać” z samochodem i wydać komendę np. wybrania określonego numeru telefonu, ulubionej stacji radiowej lub muzyki poprzez jeden z dwóch portów USB. Do ekranu 8-calowefgo i 7 głośników trzeba dopłacić 1600 zł.
Analogowa deska, z dużym wyświetlaczem TFT, jest przejrzysta. Również obsługa wielofunkcyjnej kierownicy nie sprawia problemów. Wygodne przednie fotele maja sportowy charakter. Pasażerowie z przodu maja sporo miejsca, z tyłu fiesta jednak nie grzeszy przestronnością.
Tu i ówdzie z deski przebija się fortepianowa czerń, dyskretnie podkreślająca jakość wykończenie, a zarazem nadająca elegancji. Boczki są twarde, ale dobrze komponują się z całością. Nowa fiesta trzyma wysokie standardy, jak na klasę miejskich hatchbacków. Wisienką na torcie był odsuwany, szklany dach o imponujących rozmiarach. Dopłata za ten gadżet to 3,5 tys. złotych, czyli w granicach rozsądku. Kolejnym ważnym aspektem jest doskonałe wyciszenie kabiny. Efekt ten uzyskano poprawą izolacji akustycznej szyb i układu przeniesienia napędu.
Więcej technologii
W nowej fieście Ford zastosował mnóstwo technologii znanej z modeli o półkę lub dwie wyżej. Nie na darmo producent mówi o tym modelu, że jest najbardziej zaawansowany technologicznie wśród małych aut. W testowej fieście był zatem strażnik utrzymania samochodu w pasie jazdy, adaptacyjny tempomat utrzymujący prędkość i odległość od samochodu poprzedzającego, system awaryjnego hamowania.
Kolejną funkcją przydającą się na drodze jest rozpoznawanie znaków drogowych. System ten jest w stanie monitorować wiele ograniczeń prędkości, odnoszących się do poszczególnych pasów ruchu i wyświetlanych na bramach, aktualizując jednocześnie te dane na wyświetlaczu. Mechanizm Auto High Beam to automatyczne światła drogowe, skutecznie dostosowujące strumień światła do sytuacji na drodze, bez obaw o oślepianie innych kierowców. Bardzo dobrze prezentuje się kamera cofania, która na 8-calowym wyświetlaczu pokazuje obraz w jakości HD.
Fiesta pozytywnie zaskakuje liczbą systemów i możliwych opcji. W opcjonalnym systemie automatycznego parkowania fiesta unika stłuczki poprzez automatyczną ingerencja układu hamulcowego. System dwóch kamer, trzech radarów i 12 czujników ultradźwiękowych monitoruje przestrzeń wokół samochodu, skanując teren na 130 metrów przed samochodem. Fiesta potrafi też nocą rozpoznać pieszego i zapobiec kolizji.
Mały litraż, sporo werwy
Pod maską testowego Forda pracował litrowy silniki EcoBoost o mocy 100 koni. Mimo tylko trzech cylindrów, silnik działa z dużą kulturą. Nie wydawał dziwnych dźwięków, jak „trzycylindrówki” konkurencji.
Fiesta mimo niewielkiej pojemności porusza się dość żwawo. Przyspiesza z dużą lekkością, liniowo reagując na pedał przyspiesznika. Może nie jest to żywiołowa reakcja, ale nie ma powodów do narzekań.
Fiesta jest dość lekkim autem, dlatego 100 koni zupełnie wystarcza, a przełożenia 6-biegowej, ręcznej skrzynia są dobrane idealnie. Skrzynia pracowała lekko, mimo że samochód miał tylko kilkaset kilometrów na liczniku, był praktycznie nowy.
Kręta frajda
Największym atutem każdej fiesty jest zawieszenie. Od dawna wiadomo, że w tym względzie Ford nie ma sobie równych. Nowa fiesta dostarcza jeszcze więcej frajdy z jazdy. A to za sprawą ulepszonego zawieszenia oraz elektronicznej kontroli wektorowania napędu (Electronic Torque Vectoring Control), czyli elektronicznej szpery.
Czuć to na każdym zakręcie, bo mały „fordzik” trzyma się drogi jak przyklejony. Przyczepność poprawiono o 10 proc., a sztywniejsza konstrukcja auta zapewnia jeszcze lepsze czucie drogi. Warto też wspomnieć, że o 8 proc. skrócono drogę hamowania z prędkości 100 km/h. Sztywność konstrukcji oraz lepsze układ jezdny sprawiają, że fiesta prowadzi się precyzyjnie, z lekkością pokonuje ciasne zakręty, z dużą rezerwą bezpieczeństwa. Doskonałe zawieszenie świetnie współgra z czułym układem kierowniczym wspomaganym elektrycznie.
Podsumowanie
Nowa 7. generacja fiesty ma wszelkie atuty, aby utrzymać pozycję lidera w swoim segmencie. Zwinne miejskie auto, dobrze wyposażone, jest warte inwestycji. Nie tylko dobrze wygląda, ale również świetnie jeździ. Litrowy EcoBoost jest kompromisem pomiędzy oczekiwaną dynamiką, a niskimi kosztami zużycia paliwa.
Dodatkowo Ford rozsądnie skomponował cennik. Wersja testowa, bardzo wyposażona nieznacznie przekracza kwotę 60 tysięcy złotych, zaś model bazowy z silnikiem 1.1 litra to wydatek 44,9 tys. zł. Dla osób bardzo wymagających przygotowano linię Vignale z luksusowym wykończeniem.