

Szykuje nam się kolejne, piłkarskie święto. W poniedziałek Motor zmierzy się u siebie z Legią Warszawa (godz. 19). Dodatkowym smaczkiem spotkania będzie oczywiście powrót do Lublina byłego trenera żółto-biało-niebieskich Goncalo Feio.

„Wojskowi” w tym sezonie grają mocno w kratkę, a mimo to nadal na trybuny przyciągają tłumy. Już tydzień temu Motor poinformował, że wszystkie dostępne na mecz bilety zostały sprzedane.
Obie drużyny na wiosnę dopisały do swoich kont po siedem punktów. Obecnie Legia wyprzedza beniaminka z Lublina o zaledwie cztery „oczka”. Łatwo policzyć, ile będzie wynosiła ta różnica, w przypadku wygranej gospodarzy.
A że rywale mają problemy na wyjazdach najlepiej świadczą ich wyniki na boiskach rywali: trzy wygrane, cztery remisy i cztery porażki oraz bilans bramek 15-16. W tym roku ekipa z Warszawy przegrała w Gliwicach 0:1 i w Radomiu 1:3. Zwłaszcza przeciwko Radomiakowi rozegrała bardzo słabe zawody.
Drużyna trenera Feio często pokazuje jednak dwie twarze. Tak było też w czwartek przy okazji pierwszego meczu 1/8 finału Ligi Konferencji. Norweskie Molde prowadziło już 3:0 i wydawało się, że jest pozamiatane. Legia zdobyła jednak dwa gole i nadal może marzyć o awansie do ćwierćfinału, co byłoby wielkim wydarzeniem.
Jak do prestiżowego meczu podchodzą piłkarze Motoru? – Nie ma szczególnych emocji, jest normalne przygotowanie, jak do każdego spotkania, które mamy za trzy punkty. Jesteśmy po dobrym okresie i chcemy pokonać zespół z Warszawy. W takim przypadku mielibyśmy ich już 38, a co za tym idzie praktycznie rozstrzygnęlibyśmy kwestię utrzymania w ekstraklasie – przyznaje Mateusz Stolarski, trener beniaminka z Lublina.
I dodaje, że jego podopieczni muszą wyciągnąć wnioski z pierwszego starcia, które przy ul. Łazienkowskiej przegrali 2:5.
– Spotkanie z Puszczą z tych dwóch ostatnich było na naszym poziomie. Tam było więcej pozytywów niż negatywów. Co mogliśmy robić lepiej, to zamknąć mecz wcześniej. Wykorzystać sytuacje z kontrataków. Mecz z GKS Katowice, to większe pole do rozwoju, szczególnie jeżeli chodzi o wyrachowanie i zarządzenie spotkaniem. Na pewno musimy zadbać o to, żeby z Legią nie był to mecz faz przejściowych, w których przeciwnik czuje się bardzo dobrze. Myślę, że musimy wyciągnąć lekcję, z tego co wydarzyło się w Warszawie. Tamten mecz nabrał rozpędu, za bardzo graliśmy w stylu akcja za akcję. Mam nadzieję, że odrobimy pracę domową i pod tym kątem zrobimy to w poniedziałek lepiej – wyjaśnia opiekun żółto-biało-niebieskich.
A czego spodziewa się po rywalach i jak ocenia najbliższego przeciwnika?
– W poniedziałek możemy się spodziewać takiego Motoru, do jakiego przyzwyczailiśmy naszych kibiców. Szanujemy rywala, mecze w ekstraklasie są bardzo wymagające bez względu na przeciwnika. Chcemy utrzymać to, co robiliśmy dotąd, być drużyną powtarzalną, która skupia się na sobie i ma swój plan. Legia to jedna zespół, który gra na trzech frontach. Jest półfinalistą Pucharu Polski, sprawa awansu w europejskich pucharach rozstrzygnie się w czwartek, walczą mocno o ćwierćfinał. Jeśli chodzi o ligę, to na pewno chcieliby mieć lepszą pozycję wyjściową. Mamy jednak 11 meczów do końca i 33 punkty do zdobycia. Zagrają jeszcze z Rakowem, Lechem czy Jagiellonią. Polska piłka nie takie rzeczy widziała. W Lublinie Legia będzie chciała wygrać i nie zwiększać straty punktowej do rywali, żeby dać sobie szansę ich złapać. Nie mówię tylko o mistrzostwie, ale i o miejscu w europejskich pucharach – przekonuje Mateusz Stolarski.
