

Dziś, w poniedziałek 10 marca 2025 r., piłkarze Motoru po raz dziesiąty zagrają w Lublinie o ligowe punkty z Legią Warszawa. Dotychczasowe potyczki wzbudzały wielkie zainteresowanie, a kilka przeszło do klubowej historii jako starcia wyjątkowe. Niestety, ale lublinianie wygrali tylko raz.

To był rok 1980. Pierwszy, w którym piłkarze Motoru zaprezentowali się w ekstraklasie, zarazem szósty na własnym stadionie. Przy Al. Zygmuntowskich gospodarze nie zwykli przegrywać. Po 1:1 z Zagłębiem Sosnowiec, 1:0 z Odrą Opole, 1:0 z Łódzkim KS, 3:0 z Górnikiem Zabrze i 2:2 z Szombierkami Bytom, czekali na warszawską Legię. Lublinianie przegrali wprawdzie poprzedzającą starcie z „wojskowymi” potyczkę z Zawiszą w Bydgoszczy, ale po niezłym występie. W tej sytuacji pełny stadion przy nad Bystrzycą liczył na szybką rehabilitację (oczywiście w przeciwieństwie do licznej grupy sympatyków „eLki”). Motor – rewelacja pierwszej fazy rozgrywek, zajmował 4 miejsce w tabeli (12 pkt) po 10 kolejce spotkań. Legioniści plasowali się nieco niżej (6), tracąc do lublinian 1 pkt. Miejsca na podium zajmowały Widzew (16), Szombierki Bytom (13) i Bałtyk Gdynia (13) – gdynianie tak jak i Motor beniaminek rozgrywek (wprowadzony do ekstraklasy przez trenera Witolda Sokołowskiego, legendę Motoru lat sześćdziesiątych).
W cieniu wyczynów Widzewa
Wizyta Legii wzbudzała respekt, ale nie paraliżowała, mimo przegranej z Zawiszą i świeżych wspomnień meczu pucharowego z legionistami (1:2 u siebie). Rywalom też wiele brakowało do sielanki. Przed powtórną wyprawą do Lublina w wojskowym klubie zadymiło się. Wszystko przez odpadnięcie z rozgrywek Pucharu Zdobywców Pucharów (1:3 i 1:0 ze Slavią Sofia, w 1/16 finału). W konsekwencji Lucjan Brychczy (zmarły niedawno wyśmienity piłkarz, po latach trener, związany z klubem z Łazienkowskiej do ostatnich dni) stracił trenerską posadę. Rola klubowej legendy nie stanowiła parasola ochronnego dla „Kiciego”. Zastąpił go Ignacy Ordon, mało znany w sumie trener (jak na Legię, a prywatnie jeden z dwóch futbolowych… szwagrów trenera Andrzeja Strejlaua; drugi to dobrze znany na Lubelszczyźnie Jan Złomańczuk). Zmiana szkoleniowca niewiele pomogła. W 10 kolejce na Łazienkowską przyjechał łódzki Widzew i wywiózł punkt (0:0). To było dodatkowe upokorzenie, bo przecież łodzianie wybiegli na murawę jako niedawni pogromcy Manchesteru United w Pucharze UEFA (0:0 i 1:1). W przerwie przygotowań do bezpośredniego starcia, motorowcy i legioniści mogli w środowy (22 października) wieczór z zazdrością oglądać popisy kolegów z Widzewa, którzy sprawili psikusa turyńczykom z Juventusu (3:1 po golach Andrzeja Grębosza, Marka Pięty, Włodzimierza Smolarka i Roberto Bettegi).
Ten pierwszy raz
Nadszedł 26 października. Jak się okazało to dzień, w którym Motor poniósł pierwszą porażkę w ekstraklasie na własnym boisku, w dodatku jedną z najdotkliwszych w historii. Kiedyś jednak musiał być i ten pierwszy raz. Ale żeby od razu przegrać 0:5!? Wszyscy przecierali oczy ze zdumienia, zwłaszcza że Motor ponownie grał nieźle! Tylko gole padać nie chciały.
Sztandar, Ludu (27.10.1980): – Pierwsza połowa w niczym nie zapowiadała smutnego dla lublinian końca. W 17. min wymarzoną wprost akcję do zdobycia gola miał Mącik, po rzucie rożnym wykonywanym przez Przybyłę przestrzelił. (…) Jeszcze w 35. min po bardzo dobrym rozegraniu piłki przez Wójtowicza, Walczaka, Mącika, Popa i Dębińskiego – ten ostatni silnie strzelił obok słupka. Kiedy zdawało się, że Motor zdobędzie prowadzenie, Janusz Baran przejąwszy piłkę na własnej połowie boiska ruszył zdecydowanie do ataku, minął dwóch naszych obrońców i choć sam znalazł się już tylko przed Kalinowskim, podał piłkę do będącego w jeszcze lepszej sytuacji Marka Kusty, a ten dopełnił formalności. W 55. min najlepszy piłkarz na boisku Baran skopiował swój wyczyn z pierwszej połowy, przeprowadził rajd, idealnie podał Miłoszewiczowi i było 0:2. Kiedy jeszcze Pop po indywidualnej akcji znakomicie strzelił zmuszając Kazimierskiego do maksymalnego wysiłku, niektórzy kibice wierzyli, że może powtórzyć się mecz z Szombierkami (wyciągnęli na 2:2 – red). Szybko jednak nadzieje przeszły. W 65. min Kalinowski nie miał nic do powiedzenia przy strzale Krzysztofa Adamczyka. Nieszczęścia dopełnił dobrze dotąd grający bramkarz Kalinowski, który nonszalancko wyłapując piłkę po rzucie rożnym wykonywanym przez Miłoszewicza, sam kolanem wbił piłkę do własnej bramki. W minutę później Kalinowski zrehabilitował się ratując sytuację sam na sam z Okońskim, ale w dwie minuty po samobramce Adamczyk ustalił wynik spotkania celnym strzałem wieńcząc kolejną akcję Barana. (…) Zawiedli, poza Kalinowskim (choć zdobył bramkę dla przeciwnika) i Fiutą, wszyscy zawodnicy. Pracowitego i widocznego Dębińskiego obciążają jednak bramki z akcji Barana, stąd negatywy także w ocenie jego gry. (…) Ważne jest teraz odzyskanie formy psychicznej, bowiem w najbliższych tygodniach przyjdzie spotkać się z najlepszymi zespołami ekstraklasy.
Wszystko przez wesele…
Kilkanaście godzin później kibice „znali już” przyczyny porażki. Przez Lublin błyskawicznie przemknęła informacja, że w przedmeczową środę stan cywilny zmieniał Ireneusz Lorenc (jeszcze przed sparingiem z Dynamem Brześć). A że – jak wiadomo – chłopaki za kołnierz nie wylewają, okazja była i czasu nie brakowało: środa, czwartek, piątek…
Zawodników w obronę wzięły media, po sprawdzeniu tych hitów u źródeł. – Lorenc mógł mieć słuszne pretensje, że na skromnym przyjęciu ślubnym, w środowy wieczór, odbytym w ścisłym rodzinnym gronie, nie było nikogo z kolegów, z grona piłkarskich przyjaciół – informowano, a wiceprezes Jan Demczuk skwitował tę plotkę tylko machnięciem ręki.
Na pocieszenie tamtego sezonu pozostał bardzo udany rewanż. W stolicy Motor wygrał 3:2.
Wielki rewanż
Niespełna rok później legioniści ponownie zawitali nad Bystrzycę. I tym razem to oni przecierali oczy ze zdumienia i ocierali łzy. 26 wrześnie gospodarze wygrali 3:0 i - jak czas pokazał – było to jedyne zwycięstwo Motoru nad Legią odniesione na własnym stadionie. Był to niewątpliwie bardzo ważny mecz dla podopiecznych trenera Bronisława Waligóry. W pamięci pozostawało 0:5 sprzed roku, a i aktualna sytuacja w tabeli nie zadowalała. Tylko 4 pkt zdobyte w 8 meczach (przy 2 pkt za wygraną i jednym za remis) dawało przedostatnie miejsce w tabeli, w strefie spadkowej. Legia plasowała się w środku tabeli (8 pkt), do Lublina przyjechała po wygranej 1:0 z Wisłą Kraków. Motor miał za sobą kolejną przegraną – 1:2 ze Śląskiem we Wrocławiu. Robiło się gorąco…
Sztandar Ludu (28.09.1981): - Pierwsza połowa przypominała wyrozumowana rozgrywkę szachów. Lepiej od strony taktycznie przygotowani byli lublinianie. Świętek zaopiekował się Okońskim, junior Boguszewski zupełnie nie dał pograć królowi strzelców poprzedniej edycji Adamczykowi, Szczeszak nie dopuścił do strzału Kusty, natomiast Fiuta i Komosa uniemożliwiali Baranowi i Miłoszewiczowi konstruowanie akcji ofensywnych. Dębiński praktycznie po raz pierwszy wystąpił w roli głównego rozgrywającego i trzeba przyznać, że choć daleko mu jeszcze do doskonałości, jak na początek spełnił tę rolę zupełnie przyzwoicie. Zresztą forma w jakiej znajduje się od początku sezonu kapitan Motoru jest wystarczająca, aby rekomendować Romana Dębińskiego selekcjonerowi kadry narodowej.
Kapitulacja Kazimierskiego
Do przerwy gospodarze mieli pięć-sześć klarownych okazji do zdobycia goli. Na ogół Jacek Kazimierski zgłaszający reprezentacyjne aspiracje (ostatecznie pojechał na Mundial do Hiszpanii jako nr 2-3, obok Piotra Mowlika, a za Józefem Młynarczykiem) był górą, a jak nie, to lublinian zawodziła precyzja. Znaczna przewagę rywali w tym aspekcie podkreślił też po meczu sam Kazimierz Górski, zasiadający od początku rozgrywek na trenerskiej ławce Legii.
Sztandar: - Po wznowieniu gry Motor znów przystąpił do ostrożnej ofensywy, ale trudno przewidzieć jaki byłby tego efekt, gdyby nie rzut karny podyktowany w 47 min przeciw Legii (sędzia uznał faul Miłoszewicza na Lorencu). Pewnym egzekutorem jedenastki był Andrzej Pop. Ten moment był przełomowy. Legioniści musieli bardziej zdecydowanie atakować, odsłaniając tyły, natomiast lublinianie jakby wreszcie uwierzyli w możliwość wygranej i zaczęli grać z większym rozmachem i polotem. (…) W 80 min piłkę po rzucie rożnym wykonywanym przez Rabendę otrzymał wprowadzony przed trzema minutami Arceusz, i płaskim strzałem zza narożnika pola karnego podwyższył wynik, przesądzają praktycznie losy meczu. Jeszcze w 83 min niezwykle aktywny Wojciech Rabenda zdecydował się na rajd lewą strona, i przy próbę minięcia Tumińskiego został przez niego sfaulowany. Wykonawca rzutu karnego był ponownie Pop, który nie dał żadnych szans obrony Kazimierskiemu.
Życzeniowe podsumowanie
Sztandar: - Mecz z Legią potwierdził to, że nie ma w naszej lidze przeciwnika, z którym Motor nie mógłby wygrać i choć wiadomo, że sytuacja kadrowa nie jest w zespole FSC najlepsza, to gruntowne przygotowanie szybkościowe i wytrzymałościowe oraz bardzo starannie przygotowana na każdy mecz taktyka, są atutami naszych piłkarzy, mogącymi przeważyć lepsze niejednokrotnie indywidualne umiejętności techniczne zawodników występujących w innych zespołach.
Cóż, to zdanie wielokrotnie złożone autorstwa red. Andrzeja Szwabego, a podsumowujące wygrane starcie z Legią, sprowadzało się do wiary w utrzymanie ekstraklasy. Niestety, stało się inaczej. Wprawdzie z sześciu pozostały jesiennych meczów Motor wygrał jeszcze trzy (3:1 z Bałtykiem Gdynia, 4:1 z Zagłębiem Sosnowiec i 2:0 z Łódzkim KS), co dało punkt przewagi nad strefą spadkową, ale wiosenne rewanże z meczu na mecz przybliżały lublinian do 2 ligi. Co stało się faktem. Na szczęcie kwarantanna trwała tylko rok. A w warszawskim rewanżu Legia wygrała 5:2.
Wykonali wyrok
Trzecie z najbardziej pamiętnych spotkań miało najbardziej przykre skutki. 13 czerwca 1992 r. Legia wygrała w Lublinie 3:0, degradując Motor do 2 ligi. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że tak samo zagrożeni spadkiem byli legioniści, co w przypadku takiej marki wcześniej praktycznie nie zdarzało się. Ledwie mecz się zaczął, a już młody Wojciech Kowalczyk pokonał Dariusza Opolskiego. Niedługo wyczyn skopiował, potwierdzając klasę i fakt, że grając przeciw Motorowi czuje się jak ryba w wodzie (poprzednią wizytę również skwitował dwoma trafieniami). To był gwóźdź do trumny lublinian, którzy na dodatek musieli zagrać bez swojego lidera, Leszka Pisza. Ten wypożyczony z Legii był świadom powrotu na Łazienkowską. Do dziś krąży wiele wersji dotyczących braku „Piszczyka” na boisku. Jedna mówi o decyzji klubu, druga – piłkarza, choć sam Leszek skłaniał się ponoć bardziej do gry. Mimo że był w sytuacji co najmniej dwuznacznej. Ostatecznie obejrzał mecz z trybun, w nowym sezonie znów grał w Legii, a Motor rozpoczął zjazd na niższe szczeble, z czwartym włącznie. Po sezonie oprócz Pisza odeszli też Zbigniew Grzesiak (do Legii) i Jacek Bąk (do Lecha), i tym sposobem Motor stał się drugoligowcem.
W sezonie 1991/92 sytuacja finansowa w Motorze była bardzo trudna, a jedną z firm która wyciągnęła pomocną rękę do klubu był wydawca… Dziennika Lubelskiego (poprzednik Dziennika Wschodniego), więc piłkarze grali z logo gazety na koszulkach. Niestety, ale nasze wsparcie okazało się niewystarczające
LUBELSKIE MECZE MOTORU Z LEGIĄ W EKSTRAKLASIE NA STADIONIE PRZY AL. ZYGMUNTOWSKICH
SEZON 1980/81
26.10.1980 Motor - Legia 0:5 (Marek Kusto 41, Henryk Miłoszewicz 55, Krzysztof Adamczyk 65, 74, Zygmunt Kalinowski 72-s). Sędziował Mieczysław Wójcik z Krakowa
MOTOR: Zygmunt Kalinowski, Waldemar Fiuta, Ryszard Chaberek, Jerzy Szczeszak, Krzysztof Wójtowicz, Andrzej Pop, Ryszard Walczak, Roman Dębiński, Bolesław Mącik (61 Henryk Świętek), Ireneusz Lorenc (15 Jerzy Jagiełło), Janusz Przybyła; TRENER: Bronisław Waligóra
LEGIA: Jacek Kazimierski, Stefan Majewski, Adam Topolski, Edward Załężny, Ryszard Milewski, Janusz Baran, Waldemar Tumiński, Henryk Miłoszewicz, Marek Kusto, Krzysztof Adamczyk, Mirosław Okoński; TRENER: Ignacy Ordon
SEZON 1981/82
26.09.1981 Motor - Legia 3:0 (Andrzej Pop 47-k, 83-k, Tomasz Arceusz 80). Sędziował Kazimierz Kwiatkowski z Katowic
MOTOR: Andrzej Rejman, Henryk Świętek (85 Waldemar Wiater), Modest Boguszewski, Ryszard Chaberek, Jerzy Szczesiak, Waldemar Fiuta, Andrzej Pop, Roman Dębiński, Marek Komosa (77 Tomasz Arceusz), Ireneusz Lorenc, Wojciech Rabenda; TRENER: Bronisław Waligóra
LEGIA: Jacek Kazimierski, Zbigniew Kakietek, Stefan Majewski (80 Krzysztof Lasoń), Edward Załężny, Ryszard Milewski, Janusz Baran, Waldemar Tumiński, Henryk Miłoszewicz (67 Witold Sikorski), Marek Kusto, Krzysztof Adamczyk, Mirosław Okoński; TRENER: Kazimierz Górski
SEZON 1983/84
14.09.1983 Motor - Legia 1:1 (Leszek Iwanicki 88-k – Janusz Turowski 24). Sędziował Edward Norek z Krakowa
TRENERZY: Lesław Ćmikiewicz i Jerzy Kopa
SEZON 1984/85
11.08.1984 Motor - Legia 0:1 (Kazimierz Putek 38). Sędziował Kazimierz Kwiatkowski z Katowic
TRENERZY: Lesław Ćmikiewicz i Jerzy Kopa
SEZON 1985/86
27.10.1985 Motor – Legia1:4 (Andrzej Łatka 29 – Andrzej Buncol 39, Jan Karaś 52, Witold Sikorski 55, 86). Sędziował Krzysztof Perek z Poznania
TRENERZY: Jan Złomańczuk i Jerzy Engel
SEZON 1986/87
30.05.1987 Motor - Legia 1:1 (Jarosław Góra 63 – Dariusz Dziekanowski 69). Sędziował Tadeusz Stępień z Częstochowy
TRENERZY: Zbigniew Bartnik (po rezygnacji Jana Złomańczuka) i Jerzy Engel
SEZON 1989/90
12.08.1989 Motor – Legia 0:0. Sędziował Ryszard Ziober z Przemyśla
TRENERZY: Paweł Kowalski i Rudolf Kapera
SEZON 1990/91
6.04.1991 Motor – Legia 0:2 (Wojciech Kowalczyk 70, 81); Sędziował Stanisław Anioł z Opola
TRENERZY: Grzegorz Bakalarczyk i Władysław Stachurski
SEZON 1991/92
13.06.1992 Motor – Legia 0:3 (Wojciech Kowalczyk 1, 75, Rafał Siadaczka 89). Sędziował: Zygmunt Ziober z Przemyśla
MOTOR: Dariusz Opolski, Jacek Bąk, Roman Żuchnik, Grzegorz Komor, Sławomir Wójtowicz, Mirosław Zagrodniczek, Janusz Zych, Siergiej Michajłow, Mieczysław Pisz (54 Piotr Topczewski), Mirosław Banaszek, Mariusz Prokop; TRENER: Waldemar Wiater (po rezygnacji Grzegorza Bakalarczyka)
LEGIA: Maciej Szczęsny, Marek Jóźwiak, Arkadiusz Gmur, Artur Kupiec, Jacek Zieliński, Andrzej Łatka (69 Jacek Kacprzak), Jacek Sobczak, Dariusz Czykier, Siergiej Szestakow, Janusz Kopeć (80 Rafał Siadaczka); TRENER: Krzysztof Etmanowicz
