Najpierw zaczepił nieznajomych spod ciemnej gwiazdy. Potem poszedł z nimi na wódkę. Paweł T. zrobił prawie wszystko, żeby stać się ofiarą napadu. Na szczęście policja schwytała napastnika i odzyskała łup. Roman C. stanie przed sądem.
Paweł T. przyjechał do Lublina. Wysiadł z autobusu na dworcu PKS. Miał dotrzeć do mieszkania rodziców. Ale przed dworcem zauważył czterech nieznanych mężczyzn. Podszedł do nich. Zaczęli wspólnie pić wódkę. Alkohol szybko się skończył. Wtedy Roman C., jeden z nowo poznanych towarzyszy zaoferował, że odprowadzi Pawła T. Mężczyźni nie uszli daleko. Roman C. przewrócił Pawła, zabrał mu bagaż, a potem uciekł.
Łup okazał się bardzo cenny. Paweł T. miał w torbie aparat cyfrowy, odtwarzacz płyt CD, kilkaset euro. Wszystko było warte ponad 8 tys. zł.
Paweł T. zawiadomił policję. Dzień po napadzie funkcjonariusze przemierzyli z nim okolice dworca PKS. Roman C. stał na chodniku. Został zatrzymany. W jego mieszkaniu znaleziono niemal wszystkie zrabowane przedmioty. Na przesłuchaniu tłumaczył się, że Paweł T. po prostu zostawił u niego swoje rzeczy. (er)