Nina doskonale wiedziała, że jej koleżanka Klaudia została wrzucona do studni. Ale nikomu o tym nie powiedziała. Teraz zajmie się nią sąd rodzinny. Przed sądem staną też oprawcy, którzy próbowali zamordować Klaudię.
Przypomnijmy. Tragedia rozegrała się w połowie września w lubelskiej dzielnicy Felin. Nina przyszła do mieszkania Klaudii, swojej koleżanki. – Przyjaźniły się – mówiła Dziennikowi mama Klaudii. Jej córka nie mogła się więc spodziewać niczego złego.
Nina wywabiła dziewczynkę z domu. Niedaleko czekali Piotr G. i Łukasz K. Zaprowadzili Klaudię do opuszczonego gospodarstwa. Zaczęli ją bić po głowie metalową rurką. Potem wrzucili do głębokiej studni. Zorientowali się, że dziewczyna jeszcze żyje. Obrzucili ją gruzem. Klaudia przeleżała w studni osiem godzin. Po północy odnaleźli ją policjanci zawiadomieni przez zaniepokojoną matkę. Dzięki temu dziewczynka przeżyła.
Gdy matka Klaudii szukała swej córki, pierwsze kroki skierowała do mieszkania Niny. Ale dziewczynka nie powiedziała, co się stało. Według policjantów i prokuratorów jej wskazówki przyspieszyłyby odnalezienie Klaudii. Prokuratura od początku zapowiadała, że sprawdzi rolę, jaką we wszystkim odegrała Nina. Z decyzją w jej sprawie wstrzymywała się do przesłuchania Klaudii. A to mogło nastąpić dopiero kilka tygodni po tragicznej nocy. Prokuratur szczegółowo wypytywał ją o koleżankę. Zeznania Klaudii są objęte tajemnicą śledztwa. Przesłuchana została też Nina.
Dokładny przebieg zbrodni zostanie ujawniony dopiero na procesie. – Kończymy już śledztwo – mówi prokurator Kowalska.
Prokuratura nie próżnuje też w sprawie bandytów, którzy wrzucili dziewczynkę do studni. W grudniu prześle do Sądu Okręgowego w Lublinie akt oskarżenia przeciwko Piotrowi G. (16 lat) i Łukaszowi K. (23 lata). Odpowiedzą za usiłowanie zabójstwa. Na przesłuchaniach wyznali, że chcieli zabić dziewczynkę, bo nie chciała im zostawić swojego telefonu komórkowego. W procesie mężczyzn Nina będzie świadkiem.