Reprezentacja Francji rozbiła Islandię 5:2 w ostatnim spotkaniu ćwierćfinałowym mistrzostw Europy. Trójkolorowi uzupełnili stawkę półfinalistów.
Dla niewielkiej Islandii już sam awans na mistrzostwa Europy był olbrzymim, historycznym sukcesem. Podopieczni Larsa Lagerbacka nie zamierzali jednak na tym poprzestać. W świetnym stylu wyszli z grupy, a następnie odesłali do domu faworyzowanych Anglików. Ich piękną przygodę zakończyło dopiero spotkanie z gospodarzami turnieju.
Francuzi, którym do tej pory zarzucano często, że źle wchodzą w mecze, tym razem weszli znakomicie. Już w 12 min objęli prowadzenie po celnej główce Oliviera Girouda. W 20 min za sprawą Paula Pogby podwyższyli na 2:0. Gdy tuż przed przerwą kolejne trafienia dołożyli Dimitri Payet oraz Antoine Griezmann jasne stało się, że tym razem sensacji nie będzie.
Islandczycy dzielnie jednak walczyli. W 56 min do siatki trafił Kolbeinn Sigthorsson, a w 84 swojego gola zdobył Birkir Bjarnason. Na doprowadzenie do remisu czasu nie wystarczyło, ale udało się nieco zmniejszyć rozmiary porażki. 2:5 brzmi znacznie lepiej niż 0:4.
W walce o awans do finału Trójkolorowi zmierzą się w czwartek o 21 z Niemcami. Dzień wcześniej o tej samej godzinie na boisko wybiegną reprezentacje Portugalii oraz Walii.
Francja - Islandia 5:2 (4:0)
Bramki: Giroud (12, 59), Pogba (20), Payet (43), Griezmann (45) - Sigthorsson (56), Bjarnason (84).
Francja: Lloris - Sagna, Umtiti, Koscielny (72 Mangala), Evra - Sissoko, Pogba, Matuidi, Payet (80 Coman) - Griezmann, Giroud (60 Gignac).
Islandia: Halldorsson - Saevarsson, Arnason (46 Ingason), Sigurdsson, Skulason - Gudmundsson, Gunnarsson, Sigurdsson, Bjarnason - Boedvarsson (46 Finnbogason), Sigthorsson (83 Gudjohnsen).
Żółte kartki: Umtiti - Bjarnason. Sędziował: Bjoern Kuipers (Holandia). Widzów 75 000.