W Sejmie punkt po punkcie wytknęli błędne i nieprecyzyjne zapisy nowelizacji ustawy o gospodarce nieruchomościami. Przed gmachem na Wiejskiej wyraźnie pokazali swoje niezadowolenie wobec rządowych wizji budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego i torów szybkiej kolei do niego. Nie składają broni. Mają konkretny plan działania na przyszłość.
Nasz region, m.in. gminy Izbica, Krasnystaw i Zamość, reprezentowała ok. 80-osobowa grupa mieszkańców. Pojechali wynajętym autokarem i prywatnymi samochodami. Mieli na miejscu również wsparcie pochodzących z tych rejonów warszawiaków. Poza nimi w czwartek do stolicy, gdy podczas posiedzenia komisji infrastruktury odbyło się wysłuchanie publiczne w sprawie rządowego projektu nowelizacji ustawy o gospodarce nieruchomościami, przyjechały też setki ludzi z innych rejonów Polski.
Gdy większość protestowała przed Sejmem i rozmawiała z kilkoma posłami opozycji, grupka ich reprezentantów mogła wyłożyć swoje racje stronie rządowej i parlamentarzystom z komisji.
– Jestem zadowolony, że do tego w ogóle doszło, bo mieliśmy okazję do merytorycznego przedstawienia naszych argumentów. Niestety, pan Horała (pełnomocnik rządu ds. CPK – red.) dość ostentacyjnie nas ignorował, bo cały czas „siedział” na Twitterze oraz kolejny raz niepochlebnie wyrażał się o tych, którzy zostali na ulicy – opowiada Arkadiusz Danielak z Izbicy, który wszedł do Sejmu jako jeden z protestujących.
Wyłożyli swoje racje
I choć każdy miał na swoją wypowiedź ledwie 120 sekund, to mogli wskazać błędne i niesprawiedliwe ich zdaniem zapisy nowelizacji ustawy, a także zaproponować swoje rozwiązania.
Zażądali m.in., by odszkodowania dla osób wywłaszczanych były wypłacane co najmniej na pół roku przed momentem, gdy ludzie będą musieli opuścić swoje domy czy firmy tak, by mogli jakoś zaplanować i ułożyć swoją przyszłość. Tymczasem w projekcie zapisano, że na wydanie nieruchomości byłoby 120 dni, a kilka miesięcy należałoby czekać na pieniądze.
Wyrazili również oczekiwanie dwukrotnego podniesienia stawek przeliczeniowych za metr powierzchni i podwojenie kwoty minimalnej odszkodowania. – Bo gdyby zostało tak jak jest, to np. osoba starsza, samotna, mieszkająca w nie najnowszym domu za wypłacone pieniądze mogłaby sobie „zafundować” najwyżej dom starców – przekonuje Danielak.
Podobnie jak inni uważa, że odszkodowanie powinno dać możliwość odbudowania albo zakupienia analogicznej nieruchomości. Zwłaszcza, że gdy wywłaszczeń będzie dużo, na co się zanosi, to gotowych domów zabraknie, a ceny za te możliwe do kupienia na pewno drastycznie pójdą w górę. Tymczasem teraz zaczynają już spadać, a podstawą do naliczenia odszkodowania ma być oszacowana przez rzeczoznawcę wartość rynkowa powiększona ewentualnie o bonus na poziomie 20 proc.
Ta walka się nie kończy
Protestujący z naszego regionu uprzedzają, że na tym ich walka o uczciwe potraktowanie, a nie „grabież mienia” i „złodziejskie wywłaszczenia” się nie zakończy. Mają już umówione spotkania z senatorami, zamierzają odwiedzać posłów z Lubelskiego w ich biurach. – Bo chociaż mamy w Sejmie kilkunastu posłów, to spotkał się z nami tylko jeden z nich, Krzysztof Grabczuk. A to przecież parlamentarzyści będą decydować o naszej przyszłości. Zamierzamy przemówić im do rozsądku – zapowiada Arkadiusz Danielak.
Zdradza też, że w planach na najbliższą przyszłość są także skoordynowane akcje protestacyjne o zasięgu ogólnopolskim. Mają się odbywać w wyznaczonych dniach w wielu miejscowościach równocześnie.