Mimo protestów części pracowników, senat UMCS przyjął projekt nowego statutu uczelni. Uwzględniono w nim część poprawek zgłoszonych przez środowisko akademickie. Pozostały najbardziej kontrowersyjne zapisy, w myśl których to rektor jednoosobowo będzie decydował o obsadzie stanowisk dziekanów, dyrektorów instytutów i kierowników katedr.
Przed wczorajszym posiedzeniem uczelnianego senatu w rektoracie pikietowało kilkanaście osób. Mieli ze sobą transparenty z hasłami: „Samorządność, autonomia, kolegialność”, „Demokratyczny uniwersytet”, „Wolne wybory na UMCS”. Przynieśli też kartki z napisem „Maria patrzy” i przekreślonymi słowami: godność, równość, autonomia, kolegialność i uniwersytecki etos.
W ostatnich dniach do pracowników uniwersytetu trafił list otwarty, pod którym podpisało się ok. 150 osób. Najwięcej wątpliwości budziły zapisy, według których rektor uczelni jednoosobowo będzie mógł decydować o obsadzie stanowisk dziekanów, dyrektorów instytutów i kierowników katedr.
– Upada demokracja na UMCS. Nie możemy na to pozwolić. Nie chcemy, żeby cała władza była skupiona w jednych rękach, bez transparentności – przekonuje dr hab. Tomasz Kitliński, inicjator pikiety i adiunkt na Wydziale Filozofii i Socjologii. – Podstawą do wprowadzenia jest nowa ustawa o szkolnictwie wyższym, ale rektor poszedł o krok dalej. Ustawa tylko umożliwia takie rozwiązania, ale ich nie nakazuje.
– Przepisów, które są dziwne jest całe mnóstwo. Chociażby ten, że senat może odwołać członka wybranego w wyborach. To absurd – dodaje prof. dr hab. Piotr Witek z Instytutu Historii.
Mimo protestu nowy statut został przyjęty, choć jednomyślności nie było. W głosowaniu tajnym „za” głosowało 39 członków senatu, 12 było przeciw, a jeden wstrzymał się od głosu.
– Wiele rzeczy kwestionowanych przez autorów listu otwartego została uwzględnionych – twierdzi prof. Stanisław Michałowski, rektor UMCS.
Zapisy dotyczące obsadzania najważniejszych stanowisk jednak pozostały. Wśród wprowadzonych poprawek znalazła się ta, dotycząca opiniowania kandydatur przez rady poszczególnych jednostek. Takie opinie nie będą jednak wiążące, nie będą też obowiązywały przy najbliższych powołaniach.
Rektor wyjaśnia, że na to nie ma czasu ze względu na wejście w życie nowej ustawy od 1 października, gdy wspomniane rady nie będą jeszcze funkcjonować. A należy wspomnieć, że powołane osoby będą pełnić funkcje przez do 2023 lub 2024 roku (w zależności od stanowisk). Dlaczego tak długo?
– Jak rozmawiałem z potencjalnymi kandydatami na funkcje dyrektorskie, pytali na jak długo zostaną powołani i o to, co mogą zrobić w ciągu dziesięciu miesięcy. Po tych rozmowach uznałem, że mają rację, bo nikt nie podejmie się takiego obowiązku na tak krótki czas. Mamy perspektywę kolejnej parametryzacji w roku 2024 i wtedy zdecyduje się, jaka będzie pozycja naszej uczelni. Nie chciałbym, żeby za pięć lat nasz uniwersytet miał status państwowej wyższej szkoły naukowej – tłumaczy prof. Michałowski.
Z zarzutami o łamanie zasad demokracji na uczelni rektor się nie zgadza. – Senat jest ciałem kolegialnym, wybranym demokratycznie. Komisja statutowa była powoływana przez senat. Dziekani i dyrektorzy opiniowali projekt statutu. Mówienie o braku demokracji jest nieporozumieniem – podsumowuje rektor.