Trwa nierówna walka z... egzotycznymi żółwiami w naszych jeziorach i rzekach. Wolontariusze lubelskiej fundacji sprawdzają jaka metoda odławiania inwazyjnych gatunków jest najskuteczniejsza. To dosłownie ciężka praca. Wyłowiona z Wisły w Puławach samica ważyła ponad 3 kilogramy! Ją i setki innych osobników zagrażających rodzimym zwierzętom wyrzucili właściciele. Byli niemile zaskoczeni, że kolorowy żółwik wielkości 5-złotówki przestał się mieścić w akwarium.
Nad Zalewem Zemborzyckim w Lublinie i w starorzeczu Wisły w Puławach można spotkać uczestników pilotażowej akcji, która ma dać wskazówki jaka metoda odławiania atrakcyjnie wyglądających, importowanych żółwi jest najskuteczniejsza.
Bezdomny jak żółw
- Najczęściej porzucanymi gadami w naszym kraju są żółwie ozdobne (Trachemys scripta), których podgatunki – żółw czerwonolicy, żółtobrzuchy i żółtolicy są spotykane m.in. na terenie Lubelszczyzny. Odłowy prowadzimy trzema metodami – ręcznie, wykorzystując podbieraki, za pomocą specjalnych więcierzy, a także z wykorzystaniem pułapek typu plażowiskowego. Te sposoby są bezpieczne dla innych zwierząt i samych żółwi. Schwytane, do końca życia będą przebywać w azylach, gdzie otrzymają fachową opiekę zootechniczną i weterynaryjną. Te z zalewu trafiają do Lubelskiego Egzotarium w Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt, bo zgodnie z definicją zwierzęcia bezdomnego, zostały porzucone. Żółwie z Puław i innych miejsc, w których prowadzone są odłowy, jadą na przykład do Poznania, gdzie na Uniwersytecie Przyrodniczym przygotowano dla nich specjalny zbiornik – mówi Bartek Gorzkowski, prezes Fundacji Epicrates i kierownik Egzotarium w Schronisku dla Zwierząt w Lublinie.
To przedstawiciele Fundacji Epicrates prowadzą odłowy.
Amerykańskie kłopoty
Egzotyczni obcy jeszcze się u nas nie rozmnażają, choć specjaliści tego „jeszcze” nie są pewni. Na pewno ratuje nas to, że obce gatunki żółwi potrzebują do rozrodu większej liczby ciepłych dni niż a razie mamy w Polsce. Dlatego podejmowane są próby by odławiać te osobniki, które już żyją w naszych akwenach czy rzekach. Są ich setki. I wiadomo skąd się wzięły.
- Młode osobniki, wielkości monety, są bardzo ładne i niedrogie. Już trzydzieści lat temu świetnie sprzedawały się w sklepach zoologicznych, do których trafiały wprost z USA. Tylko między 1994 a 1997 rokiem taki import to ok. 448 tysięcy sztuk! Bardzo dużą część z tych żółwi, gdy wyrosły z małych domowych akwariów, wcześniej zjadając wszystkie ryby i rośliny, właściciele po postu wypuścili do najbliższych rzek i jezior. Choć jest to karalne. I tak w polskich wodach spotkać można wiele różnych gatunków tych egzotycznych gadów – dodaje prezes Gorzkowski.
Pytany dlaczego obce żółwie to zło tłumaczy, że są konkurencją pokarmową dla naszego, rodzimego żółwia błotnego. Ale nie tylko.
Wyszedł żółw w słoneczko
- Oprócz tego, że wypierają żółwia błotnego z naturalnych siedlisk, przenoszą wirusy, bakterie, pasożyty obce rodzimym gatunkom zwierząt. Nie tylko gadów. Zaburzają delikatną równowagę w przyrodzie.
Z uwagi na to co „żyje na żółwiach” wolontariusze, którzy odławiają obcych muszą pracować w rękawiczkach.
- Wykorzystujemy to, że lubią się wygrzewać na słońcu. Wdrapują się na pływającą pułapkę, która działa jak zapadnia. Pułapki opróżniamy dwa razy w tygodniu, chodzi o komfort żółwi, które się tam znalazły. Nad zalewem jest więcej ludzi, ale to okazja do rozmów ze spacerowiczami. Interesują się co robimy, tłumaczymy jaki jest sens takich działań. Dzieci z zaciekawieniem oglądają żółwie. To także pretekst żeby porozmawiać z nimi o świadomych zakupach zwierząt. Nad Wisłą jest bardziej ustronne miejsce, tam za to obserwuje nas para łabędzi z młodymi – mówi Joanna Bock, wolontariuszka Fundacji Epicrates, która bierze udział w projekcie. – Dla mnie to ciekawe zajęcie, mam możliwość obserwacji żółwi, ich zachowań – dodaje studentka behawiorystyki na UP w Lublinie.
Doświadczenia z poprzednich akcji odłowu żółwi pokazują, że trudno oszacować ile obcych żyje na wolności i wyjada rośliny ale także robi duże szkody żywiąc się żabim skrzekiem i rybią ikrą.
Dobrze im
- Zwierzęta te, przebywając „na wolności”, stają się niezwykle płochliwe, widzimy nieliczne z nich. Podobnie jak nasz rodzimy żółw błotny, mają znakomity wzrok. Jeśli je widzimy, to możemy mieć pewność, że one zauważyły nas znacznie wcześniej. Znajdowano egzotyczne żółwie w pułapkach zainstalowanych kontrolnie w zbiornikach w których nigdy żółwi nie zaobserwowano, na przykład w Zagłęboczu czy Piasecznie – mówi Bartek Gorzkowski.
Różnorodne menu i brak wrogów sprawiają, że obcy w naszych wodach czują się niestety świetnie. Przykładem może być wyłowiona pani żółwiowa, która ważyła ponad 3 kilogramy. Taki okaz żył sobie spokojnie w Wiśle w okolicy Puław. Zapewne jest jednym z amerykańskich maleństw, kupionym kilka lat temu do domowego akwarium. Ale niekoniecznie w Puławach. Naukowcy dzięki nadajnikom GPS montowanym żółwiom widzą, że w rzekach potrafią się one przenosić na odległość kilku kilometrów.
Prace, takie jak nad zalewem i nad Wisłą potrwają do października w kilku miejscach w Polsce. Koordynuje je Instytut Ochrony Przyrody PAN a zleciła Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.