Prokuratura zajmie się sprawą śmierci 26-latka z okolic Poniatowej. Kamil Gnaś mimo silnego bólu, gorączki i wymiotów nie został przyjęty do miejscowego szpitala. Zmarł po kilku dniach.
Zawiadomienie w tej sprawie złożyła w środę wdowa po 26-latku. – Czynności będą prowadzone w kierunku z nieumyślnego spowodowania śmierci lub spowodowania zagrożenia dla zdrowia i życia – informuje Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Z zawiadomienia wynika, że sprawa dotyczy lekarki z Poniatowej. Na obecnym etapie czynności będą jednak prowadzone „w sprawie”, a nie przeciwko konkretnej osobie.
Tragiczną historię Kamila Gnasia opisaliśmy wczoraj. 23 maja wieczorem mężczyzna trafił na izbę przyjęć szpitala w Poniatowej. Miał bardzo silne bóle głowy i 40-stopniową gorączkę, wymiotował. Nie był w stanie samodzielnie iść.
– Lekarka nawet go nie zbadała. Nie zrobiła żadnego wywiadu, chociaż widziała w jakim jest stanie. Od razu odesłała nas do oddalonego o 10 kilometrów szpitala w Opolu Lubelskim – relacjonuje Katarzyna Gnaś, wdowa po 26-latku.
Pani Katarzyna odwiozła męża do szpitala w Lublinie. W lecznicy przy ul. Jaczewskiego 26-latek stracił przytomność i już jej nie odzyskał. Kilka dni później zmarł.
Dyrekcja szpitala w Poniatowej nie chce sprawy komentować. SPSK4 w Lublinie z kolei informuje, że mężczyzna trafił do nich w stanie krytycznym. Kamil Gnaś osierocił dwoje dzieci.
Więcej o sprawie: Jej mąż miotał się z bólu, ale nie chcieli go przyjąć do szpitala. Zmarł kilka dni później