- Dziecko płakało, że nie chce umierać. Sama byłam przerażona - mówi jedna z mieszkanek gminy Łaziska. W czwartek wieczorem przeszła tamtędy nawałnica, demolując dziesiątki budynków. Na miejscu trwa usuwanie zniszczeń.
Uszkodzone lub cakiem zerwane dachy, połamane drzewa. Tak w piątek wyglądało wiele miejscowości w gm. Łaziska. Wichura uszkodziła tam około 30 budynków, w tym domy mieszkalne.
- Jak zaczęła się lać woda, to już byłem całkiem zapłakany - przyznaje 9-letni Olek z Wrzelowa. - Lało się wszędzie. Tylko w pokoju rodziców było sucho. Bardzo się bałem. Byliśmy z babcią, bo też się bała i myślała, że cały dom się przewróci.
W piątek na rodzinnym domu chłopca rozkładano prowizoryczny dach z plandek. Ma on zabezpieczyć wnętrza przed ponownym zalaniem. Synoptycy zapowiadają bowiem kolejne ulewy. Mieszkańcy liczą jednak, że nie będzie już takiej nawałnicy jak w czwartek.
- Rozmawiałam wtedy z córką, że chyba idą chmury gradowe. Nagle ciemno się zrobiło. Eternit z domu wuja zaczął do nas lecieć - wspomina pani Renata z gm. Łaziska. - Potem nagle huk. Wyszłam, patrzę, a tu zawaliła się szopa. Spojrzalam na stodołę i też eternit zaczal fruwać w powietrzu. Powyrzucało w górę pustaki i kosz na śmieci. Trwało to z pół godziny.
- Moje dziecko krzyczało: "Mamusiu, ja nie chcę zginąć, nie chcę umierać". To było dla mnie przerażające - dodaje pani Małgorzata z miejscowości Las Dębowy. - Dźwięk tej burzy to był taki przerażający szum. Modliliśmy się. Nie wiedzieliśmy, gdzie uciekać. Schowaliśmy się w kuchni i czekalismy aż to się skończy. Wszystko było w rękach Boga.
Nawałnica uszkodziła dom pani Małgorzaty.
- Jak zobaczylam dachy na tujach, to byłam przerażona. Kiedy zaczeło kapać w pokojach, to już wiedzieliśmy, że nie mamy dachu. W swoim pokoju miałam wodę, która płynęła na korytarz - relacjonuje pani Małgorzata.
Zniszczenia po burzy. Gmina Łaziska i Wilków
Czwartkowa nawałnica dotknęła również mieszkańców pobliskiej gm. Wilków. Wiatr i deszcz uszkodziły dziesiątki budynków. Ucierpiały również te, które udało się odbudować po powodzi.
- Ledwo się człowiek z tamtego otrząsnął, a tu znowu - mówi Henryk Giza z Kolonii Szczekarków. - Po powodzi był generalny remont, okna wymienione. Dwa lata temu robiliśmy ocieplenie.
Czwartkowa nawałnica zniszczyła dach i fragment ścian w domu pana Henryka.
- Wiało z godzinę od zachodniej strony. Tak mocno, że nawet nie wychodziłem, bo nie wiem, gdzie by mnie wywiało. Zaczęło powoli zrywać dach. Znalazł się cześciowo u sąsiadów. Potem przewróciło fragment muru - relacjonuje mężczyzna. - Był już u mnie nadzór budowlany. Oceniali straty. Nie wiem, ile uda się naprawić, a co trzeba będzie odbudować. O kosztach nawet nie myślę.
Dom pana Henryka ucierpiał nie tylko od silnego wiatru. Wichurze towarzyszyła ulewa, a następnie gradobicie. Z nieba leciały kule gradu wielkości orzechów włoskich.