Ma charakterystyczny cieńszy dziób niż inne ostrygojady, a weryfikacja obrączki rozwiewa wątpliwości. Kazik wrócił już z Maroka i nad Wisłą czeka na Kazię, która przylatuje do Polski inną trasą niż on. – Słońce grzeje już mocno, rzeka nie zamarza więc ptak da sobie radę – zapewniają ornitolodzy. Menu Kazika? Na razie mrożonki: dżdżownice i wygrzebane z piasku skorupiaki.
Na Wiśle, na wysokości wsi Dobre w gminie Wilków są piaszczyste, naturalne wyspy. Na mniejszej z nich 23 marca wylądował Kazik, jeden z ostrygojadów monitorowanych przez naukowców. Samiec wrócił z Maroka, gdzie od lat zimuje i teraz czeka na Kazię, z którą od 2017 roku tworzy parę. Ostrygojady, będące pod ochroną biało-czarno upierzone ptaki z charakterystycznymi pomarańczowymi dziobami i nogami, zimę w ciepłych krajach spędzają oddzielnie. I oddzielne wracają nad Wisłę by u nas wychować młode.
52 km na godzinę
- W poprzednich latach Kazik przylatywał w podobnym terminie. Dlatego postanowiliśmy sprawdzić czy jest. Znam go na tyle, że poznaję po cieńszym dziobie, ale podpłynąłem łodzią i z takiej odległości już można było zobaczyć oznaczenia na obrączkach. Jest w grupie sześciu innych ostrygojadów. One po przylocie trzymają się razem. Dopiero po jakimś czasie rozlatują szukać miejsc na gniazda – mówi Łukasz Bednarz, ornitolog, który od wielu lat zajmuje się ochroną zagrożonych gatunków ptaków w dolinie Wisły.
Dzięki jego badawczym projektom i nadajnikom GPS/GSM, które umieszcza na grzbietach ostrygojadów wiadomo jakimi trasami i w jakim tempie się poruszają.
Nawet na naukowcach informacje, że Kazik potrafił w jeden dzień przelecieć na Włochami a kolejnego pokonał 1001-kilometrową trasę ze średnią prędkością 52 km na godzinę robiły wrażenie.
Pomarańczowe nogi na śniegu
- Porównując dane z kolejnych lat przekonaliśmy się, że one nie zmieniają raz obranej trasy. Kazik i Kazia, choć podróżują oddzielnie i wracają do nas różnymi drogami, robią to każdego sezonu tak samo. Oczywiście reagują na zmiany pogody, opóźniają przeloty gdy idzie front atmosferyczny – wyjaśnia naukowiec, który uwolnił już Kazika i Kazię od naukowego balastu, teraz monitoruje piętnaście kolejnych par tych ptaków.
Dzięki temu wie, że grupie, w której Kazik czeka na partnerkę są z nim ptaki m.in. z Zawichostu, Kalisza i Zastowa Karczmiskiego.
- Kazik to twardziel, już były takie sytuacje, że dzień po przylocie z Maroka biegał po śniegu. Mróz ptakom nie szkodzi, jeśli mają co jeść, a nad Wisłą, która nie zamarza, zawsze coś znajdzie. U nas żywią się dżdżownicami, wodnymi bezkręgowcami, ślimakami. Tym, co znajdą w piasku i mule – dodaje ornitolog z Fundacji Ptasie Horyzonty.
Daj im spokój, człowieku
Naukowcy sprawdzają co się dzieje w ptasim życiu, bo chcą jak najwcześniej zabierać zniesione jajka, by jak najwięcej uchronić przed zniszczeniem. Ostrygojady za gniazdo mają dołek w piasku, dla laika praktycznie nie do zauważenia. Dlatego bardzo często ptaki traciły szansę na pisklęta, gdy wędkarze, biwakowicze czy kajakarze rozdeptywali gniazdo.
- Zabierając jajka zostawiamy atrapy. Znajdowaliśmy je wdeptane w piasek, rozjechane quadem. Był przypadek wrzucenia do gniazda butelki po ketchupie i śladów ogniska pół metra dalej. Mówimy, apelujemy, nic to nie daje. Ptaki mają wystarczająco dużo wrogów w postaci wron czy lisów, nie mówiąc o powodziach i podtopieniach, żeby jeszcze ludzie stwarzali zagrożenie – mówi Łukasz Bednarz, który wylicza, że w poprzednich latach pierwsze jajo Kazia zniosła 15 kwietnia, a w połowie lipca ostrygojady wodzą tygodniowe pisklęta.
Przez ten czas ludzie nie powinni ptakom przeszkadzać. Przestraszone dorosłe wrócą do gniazda, ale przez ten czas potomstwo może zginąć. Na marne idzie praca ornitologów i wolontariuszy, którzy realizują międzynarodowe projekty badawcze i chronią zagrożone ptaki. Metodycznie dbają o to by mewy, sieweczki, gęgawy i ostrygojady miały gdzie zakładać gniazda. Na wiślanych wyspach koszą rośliny, które nadmiernie zarastają teren wypierając z niego zagrożone gatunki.
Naukowcy wypuszczają ptasie dzieci na wolność w miejscu gdzie były ich gniazda, bo zauważyli, że pierwsze obloty są bardzo ważne, to na ich podstawie ptaki „określają” miejsce gdzie potem wracają.
Kazik, Kazia i ta trzecia
Jakie lęgi będą w tym sezonie nie wiadomo, podobnie jak nie wiadomo co ze związkiem Kazika i Kazi. Bywały już sytuacje, że samiec nie czekając na swoją stałą partnerkę interesował się młodszą samicą, która przyleciała z zimowiska wcześniej.
- Jednak gdy pojawiała się Kazia, Kazik porzucał nową znajomość, dla ptaków doświadczona samica ma większą wartość niż taka w 3. czy 4. roku życia. Były momenty, że tworzyły trójkąt, jednak ostatecznie młoda konkurentka poleciała do Zawichostu i tam stworzyła parę z samcem nowym dla nauki. Bo pomimo wielu lat badań i obrączkowania ciągle widujemy zupełnie obce ptaki. To najczęściej przybysze ze wschodu, gdzie nad Wołgą i Prypecią mają świetne warunki – dodaje naukowiec.
W 2021 roku Fundacja Ptasie Horyzonty rozpoczęła dwa duże projekty na które dostała fundusze z NFOŚiGW i WFOŚiGW w Lublinie a są one finansowane przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach funduszy EOG i funduszy norweskich. To „Od Wisłoki do Wieprza - czynna ochrona zagrożonych gatunków ptaków w dolinie rzeki Wisły” (w partnerstwie z BirdLife Norge) i „Ptasie Horyzonty - czynna ochrona zagrożonych gatunków ptaków na Polesiu Lubelskim” (w partnerstwie z Poleskim Parkiem Narodowym, BirdLife Norge i Bogdanką).