Służby konserwatorskie chwalą zmianę, jaka zaszła przy ul. Kolejowej 2 w Poniatowej. Od lutego stara stacja kolejowa jest Stacją Kultura. Zaprasza się tu różnych artystów by występowali w sąsiedztwie wąskich torów. Chór w restauracji? Też to się zdarza.
– Zamierzenie inwestycyjne zakończyło się powodzeniem. Budynek został wyremontowany i oddany do użytkowania. Zachowuje pierwotny wystrój elewacji oraz układ wnętrz wprowadzając w ich przestrzeń nowe funkcje użytkowe – wylicza Dariusz Kopciowski, wojewódzki konserwator zabytków, który ocenia, że dokonana przez właściciela metamorfoza stacji kolejowej w Poniatowej jest znamiennym przykładem jak do nieużytkowanego właściwie i niszczejącego obiektu zabytkowego wraca życie.
Służby konserwatorskie interesowały się tą nieruchomością oddaloną o około 2 km od centrum Poniatowej, bo jest ona wpisana do rejestru zabytków woj. lubelskiego jako element ,,Nadwiślańskiej Kolejki Wąskotorowej”.
– Widziałam wpis konserwatora. Przecież jesteśmy jedynym zabytkiem w mieście. Możliwe, że to odstraszało potencjalnych nabywców, gdy Starostwo Powiatowe w Opolu Lubelskim, ogłaszało kolejne przetargi. Stacja była w opłakanym stanie. Pochodzę z Poniatowej, pamiętam ją z dzieciństwa, już wtedy była zaniedbanym, stojącym na uboczu budynkiem z mieszkaniami socjalnymi. Chyba jeszcze wówczas jeździły tu pociągi ale głównie towarowe – wspomina Anna Wyroślak, właścicielka Stacji Kultura, w którą zamieniła starą stację.
Teraz jest tu restauracja, a wyżej pokoje gościnne.
Tory z którymi stacja była związana to sieć Nadwiślańskiej Kolei Wąskotorowej. W czasach PRL-owskiej prosperity obsługiwały zakłady EDA w Poniatowej służąc jako środek transportu dla pracowników i dowozu towarów.
Teraz na Stacji Kultura zatrzymują się składy pełne wycieczkowiczów i turystów, którzy z Karczmisk wyruszają w rekreacyjną wyprawę zabytkową kolejką. W Poniatowej mają krótki postój. Właściciele obiektu uważają, że zbyt krótki. Chcą negocjować ze starostwem taką korektę rozkładu, by postój umożliwiał konsumpcję. Choć sporo osób po kolejowej wycieczce wsiada w Karczmiskach w auto i przyjeżdża do Poniatowej na posiłek czy kawę i deser.
– Historia tego miejsca jest bardzo ciekawa. Sam fakt, że stację zaczęto budować przed wojną, a dokończono w czasach PRL, zachowując styl dworku, jest niezwykły. Z perspektywy kilku miesięcy, które minęły od otwarcia uważam, że to był dobry pomysł. Sprawdził się. Może dlatego, że był mocno przemyślany. Goście polubili i zaakceptowali Stację Kultura, przyjeżdżają z okolic, ale też z Łodzi czy Warszawy. Dużą wagę przykładamy do jakości jedzenia i to procentuje. Bułki do burgerów są rzemieślnicze, codziennie świeże, sama kupuję mięso – wylicza właścicielka, która przyznaje, że w działalność stacji wkłada dużo czasu, serca i energii. Ale widzi efekty.
Stacja Kultura została otwarta w lutym, przez ten czas okazało się, że domowe obiady, które promowała restauracja nie mają tylu zwolenników ile by chcieli właściciele.
– Chodzi o charakter Poniatowej, gdzie mieszka bardzo dużo seniorów. Wnuki mają pierogi i klasyczne dania w domach. Do nas chcą przyjść na burgera czy pizzę albo na posiłek jaki dostaną tylko w restauracji – tłumaczy Anna Wyroślak.
Kultura w nazwie to okazja by zapraszać bardzo różnych artystów i wykonawców. Koncert chóru przy torach? Czemu nie?
– Zareagowaliśmy na ogłoszenie właścicielki. Zaproponowaliśmy występ. Przy okazji była to okazja do integracji i wspólnego pośpiewania, tak dla przyjemności. W sumie chór koncertował około dwóch godzin, siedząc za stołem i oczywiście robiąc sobie przerwy na jedzenie. Repertuar był bardzo różny od utworów ludowych przez covery czy utwory Elvisa Presleya. Dobór zostawiono nam, jedyne ograniczenie: nic disco polo. Chyba się podobało. Goście bili brawo i mamy zaproszenie, żeby na stację wrócić – mówi Paweł Gajec z Cantaty, chóru działającego pod dyrekcją Krystyny Piłat przy Opolskim Centrum Kultury.
Choć ich koncert, który odbył się w Stacji Kultura 2 maja był zapowiadany, goście mogli być zdziwieni, kiedy kilkanaście osób przy sąsiednich stolikach intonowało renesansowe czy kościelne, afrykańskie pieśni. Takie też w restauracji wybrzmiały. Dla członków Cantaty występ też był specjalny, choć śpiewali w Watykanie czy Bazylice Mariackiej w Krakowie.