Po trudnym początku sezonu Padwa Zamość radzi sobie coraz lepiej. Obecnie z dorobkiem 11 punktów zajmuje 11 miejsce w tabeli.
W dorobku drużyny prowadzonej przez trenera Zbigniewa Markuszewskiego są cztery zwycięstwa, w tym jedno po serii rzutów karnych oraz siedem porażek. Dokonując oceny dotychczasowych wyników zamościan trzeba wziąć pod uwagę fakt, że przez osiem kolejek występowali wyłącznie na boiskach rywali. Powód? Podobnie, jak w poprzednim sezonie, remont hali OSiR, w której szczypiorniści rozgrywają swoje spotkania. Obecny ma potrwać jeszcze długo. Na razie klub może korzystać podczas meczów tylko z dolnej części trybuny.
Grając na wyjazdach szczypiorniści Padwy nie mieli szczęścia – przegrali pierwsze sześć meczów. Przełom nastąpił w Łodzi i Przemyślu. W siódmej serii gier zamościanie pokonali beniaminka Grot Blachy Pruszyński Anilana 31:20, w ósmej ograli ORLEN Upstream SRS 25:23. Tym samym w roli gości podopieczni trenera Markuszewskiego wywalczyli sześć punktów w ośmiu meczach.
W dziewiątej kolejce Padwa, w końcu, wystąpiła przed własną publicznością. Do Zamościa przyjechała Budnex Stal Gorzów Wielkopolski. Gospodarze poszli za ciosem i podtrzymali zwycięską serię. Wygrali w hali OSiR 21:18. Później był planowany wyjazd do Białej Podlaskiej na derby z AZS AWF. Mecz zakończył się minimalną przegraną 23:24.
– Spotkanie było bardzo wyrównane i nie powinniśmy go przegrać. Było bardzo blisko rzutów karnych. Zwycięską bramkę gospodarze zdobyli na trzy sekundy przed końcem. Jednemu z zawodników wyszedł rzut, który trafił do naszej bramki – mówi Sławomir Tór, wiceprezes Padwy Zamość. W weekend zamościanie dorzucili czwartą wygraną. Nie przyszła łatwo. Olimpia MEDEX Piekary Śląskie postawiła bardzo trudne warunki.
– Przegrywaliśmy różnicą już nawet sześciu goli. Przespaliśmy początek i dlatego po przerwie musieliśmy gonić przeciwnika – tłumaczy Tór. Gospodarze doprowadzili do remisu 24:24 w meczu i do wyłonienia zwycięzcy konieczne były rzuty karne. W nich lepsi okazali się szczypiorniści Padwy wygrywając 4:2.
– Bardzo pomocna była nasza publiczność. Zagrzewała nas do walki, mobilizowała, podtrzymywała na duchu. Mecze we własnej hali bardzo dużo znaczą. Dopingujący kibice to ósmy zawodnik. Braku własnego obiektu doświadczaliśmy w spotkaniach wyjazdowych. Z pewnością nasz dorobek mógł być bardziej okazały. W obronie prezentujemy się dobrze. Do poprawy jest natomiast gra w ataku, a szczególnie skuteczność. Nad tym elementem musimy popracować – tłumaczy wiceprezes.
Już w sobotę do Zamościa zawita KPR Autoinwest Żukowo. To aktualnie siódma drużyna w tabeli I ligi centralnej, która zgromadziła 15 punktów. W ostatniej kolejce KPR musiał we własnej hali uznać wyższość akademików z Białej Podlaskiej (24:31). – Po raz trzeci wystąpimy przed własnymi kibicami. Będzie to ostatni mecz w tym roku. Chcemy zrobić sobie i kibicom świąteczny prezent i wygrać. Musimy rozpocząć marsz w górę tabeli – zapowiada Tór.