– Pod wodą jestem tylko ja i cisza. Nie ma tego całego zgiełku dookoła. Jest za to fantastyczne zawieszenie się w toni, można to porównać do próżni. Wszystko staje się lekkie. Wszystko, co dotyczy nas na powierzchni tam zostaje, a my jesteśmy w innym świecie – te słowa Łukasza Rosińskiego dobrze opisują, jak wygląda świat z innej, wyjątkowej perspektywy. Tej podwodnej
Łukasz Rosiński z firmy nurkowej Dive Service z Lublina zajmuje się nurkowaniem już od ponad 20 lat. Co roku szkoli kolejne osoby, które chcą spojrzeć na rzeczywistość z podwodnej perspektywy. Przez te wszystkie lata wystawił około 1500 certyfikatów dla nowych nurków. Jak opowiada, jest to sport, którym warto się zainteresować, bo można odwiedzić wiele krajów i zobaczyć bogaty, wodny świat.
Fizyka i podwodne znaki
Zanim jednak zainteresujemy się podróżami w skafandrze i z butlą na plecach, musimy się co nieco nauczyć. Nurkowanie wymaga nie tylko przygotowania praktycznego, ale również wiedzy teoretycznej. Adepci tego sportu mają do zaliczenia od 20 do 25 godzin zajęć z zakresu ćwiczeń, które będą oni wykonywać w następnym etapie szkolenia w basenie, fizyki związanej z wodą i ruchem w niej, podwodnych znaków, które każdy nurek powinien opanować oraz sprzętu, którym będą się posługiwać.
Można powiedzieć, że ludzie zajmujący się nurkowaniem mają swój własny język, który pomaga im komunikować się w podwodnej toni. Od najprostszych gestów, oznaczających, że wszystko jest w porządku, aż po informowanie kolegów o tym, że kończy się powietrze w butli.
Po zajęciach teoretycznych rozpoczynają ćwiczenia w basenie. - Jeśli chodzi o zajęcia basenowe, to na pewno pierwsze kroki dla kursanta są łatwiejsze. Jest to woda ciepła, bardzo przejrzysta. Stawiamy przede wszystkim na zapoznanie się ze sprzętem. Staramy się wyćwiczyć dobrą pływalność, dobry oddech i pewne zachowania pod wodą, które potem będą wykorzystywane na wodach otwartych - tłumaczy Łukasz Rosiński.
Wspinaczka po szczeblach
Po ukończeniu szkolenia adepci otrzymują podstawowy stopień nurkowy (open water diver). Oznacza to, że mają oni elementarną wiedzę dotyczącą teorii oraz praktyki i potrafią bezpiecznie zanurzać się na głębokość 15-20 metrów. Kolejnym etapem jest uzyskanie zaawansowanego stopnia nurkowego (advanced open water diver). Po takim szkoleniu będą oni wiedzieli, jak zejść na maksymalną głębokość 30 metrów.
W przypadku tzw. nurkowania rekreacyjnego to jest właśnie bezpieczna granica. Wszystkie wyprawy poniżej tego progu są traktowane jako tzw. nurkowania techniczne. Wymagają one dodatkowego przeszkolenia, bo podejmuje się wtedy większe ryzyko, potrzebny jest inny sprzęt oraz bogatsza wiedza teoretyczna i lepsza sprawność fizyczna.
Ostatnimi stopniami w hierarchii są nurek-ratownik (tzw. dive master) oraz instruktor. Pasjonaci tego sportu mogą też starać się o specjalizacje. Mowa tutaj o podwodnej fotografii, podwodnej nawigacji, czy pływaniu w suchym skafandrze, czyli takim, dzięki któremu łatwiej zachować ciepło (stosowany jest chociażby w nurkowaniu podlodowym).
Bąblowanie
Bardzo ważne w tym sporcie jest jednak to, żeby od początku wiedzieć, co wolno, a czego nie wolno robić. Zbyt wielka brawura lub zwykła panika mogą doprowadzić nawet do utonięcia. Należy wiedzieć, jak zachowywać się w sytuacjach zagrożenia życia.
Kursanci już na pierwszych zajęciach dowiadują się, jak radzić sobie w potencjalnie niebezpiecznych warunkach. Uczą się chociażby tego, jak dzielić się powietrzem pod wodą. Mogą się również pojawić problemy z automatem, który dostarcza zanurzonym nurkom powietrze. Chodzi o - jak to określił Łukasz Rosiński - bąblowanie, czyli gwałtowne dostarczanie tlenu do organizmu. Nurkowie dowiadują się też tego, że w takich warunkach można oddychać, ale awaria sprzętu powinna być dla nich sygnałem do wynurzenia się.
Dobrze jest uczyć się w Polsce
Funkcjonuje takie przekonanie, że rozsądnie jest nauczyć się nurkować w naszym kraju, bo są tutaj trudniejsze warunki niż w najbardziej popularnych miejscach na świecie: wody są chłodne i jest mniejsza widoczność. Lepiej wyrobić sobie w takim środowisku cenne nawyki i orientację w wodzie.
- To prawda. Osoby, które robiły uprawnienia w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, czyli w tych wodach chłodniejszych, o mniejszej przejrzystości, poprzez przyzwyczajenie się do tych warunków, w krajach ciepłych wchodzą do tamtejszych wód jak do basenu. Odwrotna sytuacja jest taka, że jeżeli osoba ukończyła kurs na wodach ciepłych, przyjeżdża do tej części Europy i zderza się z zimna wodą - objaśnia Rosiński.
Grupy na kursie nurkowania są bardzo małe. Na basenie może ćwiczyć jednocześnie od 4 do 6 osób. Natomiast w przypadku wyjazdu nad jezioro ta liczba spada do maksymalnie 2 adeptów.
Koparki i Filipiny
Podstawą jest odwiedzanie krajowych akwenów. Raz w miesiącu grupy nurkowe z Dive Service wyjeżdżają w Polskę w poszukiwaniu najlepszych miejsce do uprawiania swojego hobby. Co ciekawe, pory roku nie są żadnymi przeszkodami, bo w zimie można zanurzać się pod lodem.
Obecnie najbardziej znanym kierunkiem w kraju jest krakowski Zalew Zakrzówek. Nurkowie chętnie wybierają również Zalew Sosina koło Jaworzna, czyli tzw. Koparki. Obie te lokalizacje to wyrobiska wapienne, w których kiedyś były kopalnie. Dodatkowo, na plus można im zapisać dobrze zaprojektowaną infrastrukturę, czy liczne podwodne przeszkody. Oprócz tych dwóch lokalizacji, są jeszcze miejsca takie jak: Kamieniołom Piechcin koło Inowrocławia, Jezioro Piaseczno, czy Morze Bałtyckie.
Podróże krajowe to jednak zaledwie wierzchołek góry lodowej. Bardziej atrakcyjne dla nurków są wody ciepłe, czyli na przykład te w rejonie krajów azjatyckich lub afrykańskich. Ostatnio grupa prowadzona przez Łukasza Rosińskiego odwiedziła Filipiny. Często zdarzają się również wyjazdy do Egiptu, który jest bardzo popularnym miejscem wśród nurków. Obecnie w planach jest wakacyjny wylot na Maltę. Jedynym limitem są chęci i możliwości grup nurkowych oraz to, jakie dane osoby posiadają uprawnienia.