Płatne artykuły to już fakt w polskim Internecie. Dlaczego je wprowadzono i co z tego mają mieć czytelnicy - o tym rozmawiamy z Tomáąem Bella, prezesem firmy Piano Media.
Tomáą Bella: Stopniowe wprowadzanie płatności za treści w Internecie trwa od kilku lat, głównie w Stanach Zjednoczonych i zachodniej Europie. Dzieje się tak, bo tradycyjny model finansowania - za pomocą reklam - staje się mało skuteczny. Stąd poszukiwania nowych źródeł przychodów.
Pracowałem wcześniej przez kilka lat jako dziennikarz. Brałem też udział w pracach nad stworzeniem systemu opłat za artykuły, ale w tamtym czasie projekt się nie udał. Wciąż jednak szukałem sposobu na wprowadzenie płatności, które byłyby proste w stosowaniu przez wydawców, a jednocześnie łatwe w korzystaniu przez czytelników i tanie.
Stąd pojawił się pomysł, aby skopiować model stosowany przez sieci kablowe, gdzie płaci się jeden abonament, ale do dyspozycji są programy telewizyjne różnych nadawców. Taki sposób udostępniania treści w Internecie byłby łatwiejszy w korzystaniu przez użytkowników i tańszy, bo źródła byłyby dostępne za pomocą jednego systemu.
Oczywiście są wydawcy, którzy oferują dostęp do treści premium na swojej stronie po opłaceniu abonamentu. To jednak czasem spory wydatek. Tymczasem w Piano jest jedna opłata, a do dyspozycji artykuły z różnych źródeł i o różnej tematyce. Niecałe 20 zł za miesiąc abonamentu w Piano w Polsce to cena, która raczej nie jest wygórowana.
To, że Piano zostało wprowadzone właśnie teraz oznacza, że wcześniej takie rozwiązanie by się nie sprawdziło?
Dobry czas był na pewno już pięć lat temu, kiedy media zaczęły mieć kłopoty z dotychczasowymi źródłami finansowania. Teraz to niejako ostatnia chwila na wprowadzenie takiego rozwiązania, bo czytelnicy przerzucają się powoli z treści w gaze-tach na artykuły online, ale nie idą za nimi pieniądze reklamodawców. Wydawcy mają do wyboru: mogą zmniejszać liczbę dziennikarzy w redakcji, co prowadzi do obniżania jakości ich pracy, albo szukać dodatkowych źródeł finansowania, dzięki czemu uda się zahamować spadek jakości artykułów, zachować dziennikarstwo śledcze, itd.
Skąd pomysł na nazwę "Piano”?
Na fortepianie można grać jednym palcem, ale używając wszystkich palców, dwóch rąk razem, muzyka brzmi o wiele lepiej. Odnosi się to do naszej działalności, gdzie łączymy ze sobą różne "dźwięki”, czyli graczy na rynku mediów.
To były nasze rynki testowe, gdzie mogliśmy sprawdzić wszystkie pomysły i przygotować się na wejście do innych krajów. Najważniejsze jest to, że od wprowadzania Piano na Słowacji, dziennikarstwo się tam rozwija. Nie zmniejszył się ruch w Internecie, wydawcy nie stracili użytkowników. Jesienią dołączą tam do nas kolejni wydawcy. Z kolei ci, którzy już z nami współpracują dodadzą do Piano jeszcze więcej treści.
Udowodniliśmy, że pomimo wprowadzenia płatności za niektóre treści, czytelnicy nie uciekają ze stron. Wprowadziliśmy opłaty tylko za część artykułów, w dodatku tych najbardziej ekskluzywnych. Ale osoby, które nie chcą płacić, wciąż mogą wchodzić na strony i będą miały co czytać. Myślę, że między dziennikarzami a czytelnikami tworzy się zdrowa relacja, jeśli ci drudzy płacą za to, co naprawdę chcą czytać.
Są czytelnicy, którzy nie mają problemu z płaceniem za usługi w sieci. Używają Internetu na co dzień, można powiedzieć, że zarabiają na siebie "myśląc”. Rozumieją, że za pewne rzeczy trzeba płacić. Jest też druga grupa ludzi, która uważa, że wszystko w Internecie powinno być za darmo. Myślę, że minie jeszcze kilka lat, zanim zrozumieją, dlaczego wprowadzane są płatności. Że nie chodzi o to, aby wydawnictwa czerpały jeszcze większe zyski, tylko żeby dziennikarstwo przetrwało. Bo jeśli zniknie, szybko za nim zatęsknimy.
Co można znaleźć w Piano, jakich treści szukają czytelnicy?
W przypadku każdego wydawcy indywidualnie podejmowana jest decyzja, co do treści, która ma się znaleźć w Piano. W przypadku jednego wydawcy może to być dział opinii, komentarzy do tekstów, u innego sekcja multimediów czy wideo. W przypadku każdego wydawcy robimy analizę tego, co ukazuje się na jego portalu. Podpowiadamy, że np. jakaś sekcja powin-na pozostać darmowa, bo dzięki niej rośnie liczba czytelników. Bardzo interesujący jest przykład jednego z tygodników na Słowacji. To typowy tygodnik, który tworzy także ciekawe materiały wideo. Zajmują się tym dziennikarze. Mimo, że filmy robione są niewielkim nakładem, to cieszą się sporym zainteresowaniem czytelników. Właśnie o tego typu treściach można mówić w kontekście Piano.
Jak wyglądało wprowadzanie Piano w Polsce? Internauci mogli przez miesiąc czytać artykuły bez żadnych opłat, musieli się jednak zarejestrować.
Pierwsza faza wprowadzania Piano do Polski wypadła nam lepiej niż przewidywaliśmy, w porównaniu chociażby ze Słowacją i Słowenią. Zarejestrowało się kilkadziesiąt tysięcy ludzi, ale to oczywiście nie musi się przełożyć na liczbę osób, które będą potem płacić. Więcej będziemy wiedzieć pod koniec września, kiedy pobierane będą już opłaty za korzystanie z Piano.
Moim zdaniem Piano przyjmuje się w Polsce dobrze. Wiem, że pojawiają się głosy o Polakach, że kultura i historia zmuszały was do tego, aby unikać płacenia. Ale moje doświadczenia są zdecydowanie inne. Jestem nastawiony optymistycznie, bo wiem, że Polska to kraj, gdzie wciąż ceni się czytanie, prasę, itp.
Piano ma być z założenia proste. Użytkownicy nie mają problemów?
Na użytkownikach skupiliśmy się szczególnie. Dlatego mamy helpdesk, infolinię. Wśród naszych użytkowników są tacy, którzy nie płacili wcześniej za treści w Internecie. Czasami trafiają się nawet takie pytania, czy można w Piano płacić gotów-ką. Dlatego staramy się edukować użytkowników, tworzyć system, który będzie tak prosty w używaniu, jak to tylko możliwe. Na stronach każdego z wydawnictw jest ten sam panel do logowania. Po rejestracji wszędzie używa się tego samego hasła. Myślę, że to jedno z najprostszych rozwiązań w przypadku płatności w Internecie.
Co by Pan powiedział internautom, którzy mówią, że nie będą płacić za artykuły, bo i tak znajdą je w sieci gdzie indziej?
Myślę, że opłata wynosząca tyle, ile płaci się za trzy kawy na mieście - za miesięczne korzystanie z setki dobrych, specjalnie wybranych artykułów - nie jest duża. Warto też zwrócić uwagę na to, że użytkownik Piano oszczędza czas, bo może mieć dostęp do newslettera, w którym znajdą się tylko takie teksty, jakie lubi czytać najbardziej. Zdajemy sobie sprawę, że wciąż dużo internautów nie będzie chciało płacić za treści w Internecie. Jednak, jeśli ktoś się na to zdecyduje, to moim zdaniem do-brze zainwestuje pieniądze.
Część internautów twierdzi, że wydawcy żądają opłat za treści, które tak naprawdę nie są dobrej jakości.
Czytelnicy zawsze będą narzekać na jakość dziennikarstwa. Nie wszyscy dziennikarze są wybitni, nie wszyscy piszą dobre, ciekawe teksty. Dlatego oferta treści w Piano jest tak szeroka. Są artykuły z dzienników, tabloidów, magazynów. Cena abonamentu jest niska, bo zdajemy sobie sprawę, że czytelnicy, nawet jak wykupią subskrypcję, to będą korzystać maksymalnie z trzech, może czterech źródeł. Nie będą czytać wszystkich tytułów, jakie są w Piano. Podobnie, jak z telewizją kablową. Kiedy wykupujesz abonament, w pakiecie dostajesz kanały, które niekoniecznie cię interesują. To taka mikstura, w której każdy może znaleźć coś, co interesuje go najbardziej.
Planujecie w przyszłości podnieść opłaty za korzystanie z Piano, np. gdy dołączy do was więcej wydawców, a przez to dostępnych będzie więcej płatnych treści?
Na dzień dzisiejszy nie mamy takich planów. Będziemy starali się trzymać jak najniższą cenę przez jak najdłuższy czas.