Niech pan weźmie kij i pogoni te tłuste koty – zaapelował do szefa Platformy Obywatelskiej jeden z partyjnych działaczy z Kraśnika. Chciał tak zwrócić uwagę na „układ kraśnicki”, czyli współpracę polityków PO i PiS na lokalnym szczeblu.
Niecodzienny apel padł podczas ubiegłotygodniowej wizyty Donalda Tuska w Lublinie. Na spotkaniu z liderem PO głos zabrał działacz tej partii, Konrad Jarosław Abramek.
Marszałek zawsze górą
– W Kraśniku mówi się, że ktokolwiek by nie startował, to i tak wygrywa Jarosław Stawiarski (pochodzący z Kraśnika marszałek województwa z PiS – przyp. aut.). Mam ogromną prośbę. Niech pan weźmie kija i pogoni te tłuste koty Platformy. Niech się wezmą za robotę, nie blokują nas, młodych. Niech pan pomoże, to i my pomożemy – powiedział Abramek i dostał za to nieśmiałe, pojedyncze oklaski od innych obecnych na sali sympatyków PO.
– Sprawę znam i przyjrzę się temu. Nie jestem entuzjastą układanek, jakie tam się zdarzyły – odpowiedział Tusk i szybko zmienił temat.
Na smyczy Stawiarskiego
– Moją intencją nie był polityczny atak na burmistrza Wojciecha Wilka (PO), ponieważ każdy, kto wie, jak funkcjonuje samorząd, zdaje sobie sprawę, że współpraca wymaga kompromisów. Ale w Kraśniku, i nie jest to tylko moje zdanie, ale też innych członków i sympatyków PO, więcej ma do powiedzenia Jarosław Stawiarski niż działacze Platformy – uważa Abramek, który przez kilka ostatnich lat należał do partii Tuska. Wystąpił z niej „na znak protestu” w listopadzie 2021 r.
Abramek wspomina sytuację, do której miało dojść w czasie ostatniej kampanii prezydenckiej. – Jedna z pań zerwała plakaty kandydata PO Rafała Trzaskowskiego. Był świadek tego zdarzenia i zdjęcia. A także zgłoszenie na policję – opowiada nasz rozmówca. – Jako pełnomocnik wyborczy chciałem napiętnować tego typu zachowania. Tyle że finalnie nic takiego się nie wydarzyło, bo moje pełnomocnictwo zostało zablokowane po interwencji Krzysztofa Babisza, szefa zarządu powiatowego PO w Kraśniku. Sprawa została zamieciona pod dywan, bo okazało się, że chodzi o znajomą Stawiarskiego.
Zdaniem Abramka kraśniccy działacze PO mają tylko dwie możliwości. – Albo siedzieć cicho i się nie wychylać, albo oddać partyjną legitymację i przejść do Polski 2050 Szymona Hołowni – mówi Abramek, który odpowiadał za kraśnicką kampanię wyborczą posłanki Joanny Muchy (kiedyś w PO, obecnie w Polsce 2050) i wciąż jest jej asystentem społecznym. Jego zdaniem nie będzie łatwo odsunąć PiS od władzy.
– Z politykami, którzy chodzą na smyczy Stawiarskiego, niczego nie wskóramy.
Jak radny PO ratował PiS
– Układ kraśnicki jest – potwierdza miejski radny Paweł Kurek (Polska 2050, startował do Rady Miasta Kraśnik z listy Wilka). – To układ biznesowo-polityczny, który od lat, niestety, trawi nasze miasto. W efekcie mamy takie pomysły, jak budowa spalarni śmieci w strefie ochronnej ujęcia wód podziemnych, czy monopol w kwestii gospodarki odpadami. Nie widzę, by lokalni liderzy uosabiali wartości swoich partii, natomiast szyldy partyjne potrzebne są im tylko w kampaniach wyborczych.
– Mieszkańcy, którzy głosowali w ostatnich wyborach samorządowych na opozycję, czują się oszukani – ocenia Kurek. – Burmistrz Wojciech Wilk po wyborach w 2018 r., ku ogólnemu zaskoczeniu, podporządkował się marszałkowi Jarosławowi Stawiarskiemu z PiS, choć mógł zbudować samodzielną większość. Zresztą potwierdzeniem tego, że jest dysponentem marszałka, był wybór starosty Andrzeja Rolli. Wiceprzewodniczący Rady Powiatu Michał Zimowski, związany z PO, który jest „człowiekiem Wilka”, decydującym głosem pomógł zachować władzę PiS-owi. Uniemożliwiając tym samym przejęcie władzy przez PSL.
Bez współpracy kasy nie będzie
Inaczej sprawę przedstawia PiS. – Bez współpracy ponadpartyjnej nic dobrego dla miasta i powiatu nie wyjdzie – uważa jeden z kraśnickich działaczy tej partii. – Im więcej lokalnej wojenki, tym mniej pieniędzy dla Kraśnika – uważa nasz rozmówca. Jego zdaniem teraz należy „ze stoickim spokojem” skończyć co jest do dokończenia, a później, bliżej wyborów „wziąć się za łby”.
Szef lubelskiej PO: wyboje są apolityczne
Z liderami kraśnickiej PO Wojciechem Wilkiem i Krzysztofem Babiszem od piątku nie udało nam się skontaktować. Nie odbierali telefonów. Z kolei Stanisław Żmijan, szef PO w Lubelskiem, w mailowej odpowiedzi na nasze pytania podkreśla, że zgodnie ze statutem partii o koalicjach na poziomie rad gmin i powiatów mogą decydować partyjne struktury powiatowe. W przypadku Kraśnika takiej uchwały nie było.
– Na niższych szczeblach lokalnych, mam na myśli gminę czy powiat, bardzo często zawierane są porozumienia między radnymi, których celem jest poprawa bytu społeczności lokalnej. Wyboje na drodze nie mają barwy politycznej, nie przynależą ani do PiS, ani do PO, tylko po prostu są albo ich nie ma – pisze Żmijan i dodaje, że w pojedynczych głosowaniach radni PO mogą głosować tak samo, jak ci z PiS.
– Nie jest to jednak dowodem na zawarcie jakiejkolwiek koalicji, bo ta byłaby wyłącznie wtedy, gdyby Zarząd Powiatu PO RP podjąłby stosowną uchwałę. Fakt, że ludzie z różnych środowisk współpracują ze sobą, rozwiązując różne problemy, zasługuje na słowa uznania – podsumowuje szef lubelskiej Platformy.
I stwierdza, że podczas wizyty Tuska na Lubelszczyźnie nie rozmawiano o sytuacji w Kraśniku.