Zaskoczenia wśród lubelskich polityków po wymianie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na Rafała Trzaskowskiego nie było. – To było wiadome od jakiegoś czasu – komentują.
Scenariusz, o którym nieoficjalne mówiono od dłuższego czasu, ziścił się w piątek. Kandydatka Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska poinformowała, że rezygnuje z udziału w wyborach. Po kilku godzinach ogłoszono, że o prezydenturę z poparciem bloku tworzonego przez PO, Nowoczesną, Inicjatywę Polską i Zielonych będzie ubiegał się prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
– Małgorzata Kidawa-Błońska od początku mówiła, że w obecnej sytuacji bezpieczne wybory nie mogą się odbyć i że nie będzie brała w nich udziału. Poniosła tego konsekwencje, bo jej notowania wyraźnie spadły – komentuje poseł Krzysztof Grabczuk, wiceprzewodniczący lubelskiej PO. – Teraz mamy jednak zupełnie nowe wybory i kandydatem czterech partii tworzących Koalicję Obywatelską jest Rafał Trzaskowski. To młody i dynamiczny polityk i jestem przekonany, że wejdzie do drugiej tury, a tam wszystko będzie możliwe.
Zdaniem polityków z obozu Zjednoczonej Prawicy, piątkowa decyzja dowodzi prawdziwych intencji, jakie przyświecały działaczom największego ugrupowania opozycyjnego, gdy ci nawoływali do przełożenia wyborów prezydenckich.
– To pokazuje, że Platforma nawołując do wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, miała na myśli klęskę kampanii Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Cała dyskusja związana z rzekomym niebezpieczeństwem przeprowadzenia wyborów była wywołana tylko po to, żeby zmienić kandydata. Wygląda na to, że demokracja oraz powszechne i demokratyczne wybory zdaniem PO są wtedy, kiedy jej kandydat ma szanse je wygrać – twierdzi Jan Kanthak, związany z Solidarną Polską poseł z okręgu lubelskiego i członek sztabu wyborczego Andrzeja Dudy.
– Podejrzewam, że Rafał Trzaskowski może mieć w kampanii nie mniejsze problemy niż Małgorzata Kidawa-Błońska. Z tego samego powodu. To kandydat wybrany przez władze partii na szybko, bardziej jako przymus, a nie efekt dogłębnej analizy czy weryfikacji chociażby w postaci wewnętrznych prawyborów – ocenia z kolei poseł Konfederacji Jakub Kulesza, członek sztabu Krzysztofa Bosaka.
– To, że Platforma zmieni kandydata na prezydenta, było wiadome już od jakiegoś czasu. Teraz wyraźnie widzimy, czym kierowała się stawiając na Rafała Trzaskowskiego. Chodzi o zabezpieczenie lewej flanki na scenie politycznej przy rosnącej sile Lewicy oraz odebranie wielkomiejskiego elektoratu Szymonowi Hołowni – komentuje europoseł Krzysztof Hetman, szef lubelskiego PSL, kierujący kampanią Władysława Kosiniaka-Kamysza w naszym regionie.
Przypomnijmy, że wskazywanie nowych kandydatów na prezydenta jest możliwe dzięki temu, że do skutku nie doszło zaplanowane na 10 maja głosowanie. Jego nowy termin ma wskazać marszałek Sejmu.
– Kampania Małgorzaty Kidawy-Błońskiej była źle przeprowadzona i wyniki sondażowe pokazały, że pozycja partii, która ją wskazała, także bardzo osłabła. W wyniku nieodbycia się głosowania pojawiła się szansa na zmianę kandydata. I to wydaje się być jedyną słuszną decyzją, jaką mogły podjąć władze ugrupowania – ocenia dr Wojciech Maguś, politolog i medioznawca z UMCS.
By oficjalnie zgłosić kandydaturę Rafała Trzaskowskiego, konieczne będzie zebranie 100 tys. podpisów poparcia. Termin na dopełnienie tej formalności będzie zależał od daty głosowania, jaką wskaże marszałek Sejmu. A w kuluarowych rozmowach można usłyszeć, że czasu może być niewiele.
– Większym problemem dla Rafała Trzaskowskiego może być zaistnienie w świadomości wyborców ze swoim programem. Jako prezydent Warszawy jest rozpoznawalny wśród jej mieszkańców i osób uważnie śledzących politykę, ale w mniejszych miejscowościach już nie jest tak popularny – ocenia politolog.
Sonda: Na kogo zagłosujesz w wyborach prezydenckich 2020?
Rafał Trzaskowski: Wygramy te wybory, bo więcej jest ludzi dobrej woli
Wideo: TVN 24 / x-news