Mieliśmy czterech deputowanych, teraz mamy dwóch. Mirosław Piotrowski (PiS) i Lena Kolarska-Bobińska (PO) wygrali na Lubelszczyźnie niedzielne wybory. PiS wyprzedziło u nas Platformę, ale powodów do wielkiej radości lokalni działacze nie mają.
Najwięcej głosów zdobył Mirosław Piotrowski, dziś startujący z list PiS, a w poprzednich wyborach z Ligi Polskich Rodzin. Według oficjalnych wyników Piotrowski zdobył 84 904 głosów, dwa razy więcej niż pięć lat temu.
Drugie miejsce zajęła Lena Kolarska-Bobińska (PO). Choć jest "spadochroniarzem” z Warszawy, to zyskała zaufanie 47 339 osób, o kilka tysięcy więcej niż pochodzący z Lublina Zbigniew Zaleski, dotychczasowy europoseł Platformy.
W kraju wygrała PO, ale na Lubelszczyźnie tradycyjnie górą był PiS. Zwycięstwo ma jednak dla lubelskich działaczy partii Jarosława Kaczyńskiego słodko-kwaśny smak. Dlaczego? Chcieli, żeby "jedynką” na liście była poseł Elżbieta Kruk.
Tymczasem centrala wskazała na Piotrowskiego, politycznego spadochroniarza z LPR, mającego potężny atut: przychylność Radia Maryja.
Piotrowski pobił na głowę innych kandydatów Prawa i Sprawiedliwości: poseł Tomasz Dudziński, jeden z dwóch szefów partii na Lubelszczyźnie zdobył 23 729 głosów, były wojewoda Wojciech Żukowski - 6 749, a szef lubelskiego PiS Piotr Kowalczyk zaledwie 2197.
- Każdy, kto startuje z naszej listy traktowany jest jako kandydat PiS. Wszyscy pracowali na wynik, a prof. Piotrowski osiągnął szczególnie dobry rezultat - mówi Dudziński. A poseł Krzysztof Michałkiewicz dodaje: - Szkoda, że tylko jeden nasz kandydat z Lubelszczyzny został europosłem.
Lekkie zamieszanie towarzyszyło też tworzeniu listy PO. Początkowo "jedynką” miała być wicewojewoda Henryka Strojnowska. Jednak centrala zdecydowała, że zamiast niej wystartuje Lena Kolarska-Bobińska z Warszawy. Szefowie lubelskiej Platformy wsparli ją, ale partyjne doły sprzyjały raczej Zaleskiemu.
- U nas było dwóch bardzo silnych kandydatów. Gdyby zsumować moje głosy i Zaleskiego, to mielibyśmy lepszy wynik od Piotrowskiego - mówi Kolarska-Bobińska.
- Okazuje się, że na Lubelszczyźnie nie ma partyjnych liderów, którzy oczarowaliby wyborców, pociągnęli ich do urn. Ludzie wybrali "spadochroniarzy”. Platforma i PiS mają poważny problem, bo kogo wystawia np. na prezydenta Lublina? - komentuje lubelski polityk, znający kuluary Prawa i Sprawiedliwości.