Podobnie, jak pięć lat temu w swej kampanii prezydenckiej Donald Tusk, tak i marszałek Sejmu Bronisław Komorowski szukał głosów poparcia u Polonii w Londynie.
Dwie feministki ostro naciskały na pełniącego obowiązki prezydenta marszałka Sejmu, by wyraził swą opinię na temat metody sztucznego zapładniania in vitro i finansowania tego zabiegu z budżetu państwa.
Na stole, przy którym siedział marszałek i towarzyszący mu w wyborczej eskapadzie minister finansów Jacek Rostowski (by wyjechać z Komorowskim do Londynu wziął w środę jeden dzień urlopu bezpłatnego) i posłanka do Parlamentu Europejskiego z woj. lubelskiego Lena Kolarska-Bobińska (PO), znalazł się sztuczny penis. Marszałek z zainteresowaniem oglądał plastikowy atrybut męskości.
Z kolei jeden z uczestników kilkakrotnie wykrzyczał w sali POSK na cały głos "Palikot”. Oskarżył rząd Platformy Obywatelskiej, że nie odcina się od lubelskiego posła tej partii Janusza Palikota. Stawiał też zarzut, że umaczany w tzw. aferę hazardową były minister sportu Mirosław Drzewiecki (PO) wrócił ostatnio do Sejmowej Komisji Sportu. Ochrona szybko wyprowadziła go z sali, w której odbywało się spotkanie.
Poza tym, jednodniowa wizyta w Londynie i spotkania Bronisława Komorowskiego z Polonią i polskimi studentami w Wielkiej Brytanii przebiegły spokojnie. W wywiadach kandydat na prezydenta przedstawiał swoją wizję prezydentury łączącej Polaków.