Prawo i Sprawiedliwość może stracić jeden mandat, ale powinno zachować większość w sejmiku województwa. W Lublinie duże szanse na reelekcję ma Krzysztof Żuk, na zmiany władzy nie zanosi się też w pozostałych miastach prezydenckich regionu. Tak wynika z pierwszej profesjonalnie przygotowanej prognozy przed wyborami samorządowymi w 2023 roku.
Chodzi o badania opracowane przez Ogólnopolską Grupę Badawczą, których wyniki opublikowała Gazeta Wyborcza. W raporcie „Kto przejmie województwa” spróbowano przewidzieć przyszły skład sejmików. Pod uwagę wzięto aktualne sondaże, ale uwzględniono też kilka innych aspektów mogących mieć wpływ na wynik wyborów, jak coraz silniejsze powiązanie samorządów z polityką krajową, pojawienie się na scenie politycznej Polski 2050 i Konfederacji, które w wyborach 2018 nie startowały czy specyficzna sytuacja Polskiego Stronnictwa Ludowego, które w wyborach do samorządu notuje zazwyczaj lepsze rezultaty.
W Lubelskiem wciąż PiS, ale z kruchą przewagą
Według opracowania, w 2023 roku w części województw może dojść do przetasowań. PiS, które obecnie ma większość w ośmiu z szesnastu sejmików, utrzyma władzę w pięciu regionach. Na tej liście jest Lubelskie, gdzie partia rządząca straci jeden mandat, ale 17 głosów wciąż wystarczy do samodzielnego rządzenia.
– Ten sondaż pokazuje, że wywiązujemy się z obietnic, dotrzymujemy słowa, a wyborcy to widzą i jak widać doceniają. 17 mandatów to bezwzględne minimum gwarantujące bezwzględną większość, ale liczymy, że co najmniej uda nam się utrzymać obecny stan posiadania – komentuje Marek Wojciechowski, sekretarz klubu radnych PiS w sejmiku.
Wyniki raportu wskazują na to, że stracą też dwa największe ugrupowania opozycyjne. Koalicja Obywatelska może mieć sześciu radnych, a Polskie Stronnictwo Ludowe – pięciu. W wyborach w 2018 roku obie formacje wprowadziły do lubelskiego sejmiku po siedmiu kandydatów. Po dwie szable mogłyby mieć wspomniane nowe formacje, czyli Polska 2050 i Konfederacja, a Nowa Lewica zachowałaby jednego radnego.
– Nie postrzegałbym tego w ten sposób, że PiS może być spokojne pozostania u władzy. Pamiętajmy, że sondaże nie rozstrzygają o wyniku wyborów, tylko wskakują pewne tendencje – przypomina Stanisław Żmijan, od niedawna szef struktur Platformy Obywatelskiej w województwie lubelskim. – Jesteśmy po wyborach w całym kraju i z dużą mobilizacją przystępujemy do pracy. Musimy wrócić do mieszkańców mniejszych miejscowości, bo sam elektorat wielkomiejski nam nie wystarczy. Nie lekceważymy sondaży, ale naszym celem jest co najmniej współrządzenie w sejmiku – dodaje Żmijan, zdradzając przepis na wyborczy sukces.
Po stronie opozycyjnej nie brakuje też głosów, że najbardziej skutecznym sposobem na odsunięcie PiS od władzy będzie start w jednym bloku. – To będzie zależało od tego, jak będzie wyglądała ordynacja wyborcza. Moim zdaniem prezes Jarosław Kaczyński będzie chciał ją zmienić, by stosując odpowiednie triki zwiększyć poparcie dla swojej partii. Dlatego dzisiaj jakiekolwiek dyskusje na temat formuły startu w wyborach nie mają sensu – komentuje z kolei europoseł Krzysztof Hetman, szef wojewódzkich struktur PSL.
Prezydenci pozostaną?
Drugie z opisywanych badań dotyczy wyborów prezydenckich. W tym przypadku oceniono szanse na zmianę władzy w największych miastach w kraju. Z raportu wynika, że nowi prezydenci mogą zacząć rządzić w 30 miastach. Na tej liście nie ma żadnego samorządu z naszego regionu.
Najbardziej pewny swego może być Jakub Banaszek, bo szansa na zmianę w Chełmie wynosi zaledwie 10 proc. Wynik na poziomie 30 proc. osiągnęli: Krzysztof Żuk w Lublinie, Michał Litwiniuk w Białej Podlaskiej, Andrzej Wnuk w Zamościu i Paweł Maj w Puławach. To też daje spore szanse na reelekcję.
W tym przypadku typowanie wyniku wydaje się być jednak jeszcze większym wróżeniem z fusów niż w przypadku sejmików. Głównie dlatego, że wciąż nie wiadomo, z jakimi kontrkandydatami za dwa lata przyjdzie mierzyć się obecnym prezydentem. Chociażby w Lublinie wiele mogłoby zmienić wejście do gry związanego z Polską 2050 senatora Jacka Burego. O jego możliwym starcie w kuluarach mówi się od kilku miesięcy, choć on sam mówi, że na udział w wyborach zdecydowałby się tylko, gdyby startować nie chciał lub nie mógł Krzysztof Żuk. Gdyby jednak formacja Szymona Hołowni chciała mocniej zaznaczyć swój udział w wyborach samorządowych, Bury wydawałby się naturalnym kandydatem.
Wciąż zagadką pozostaje nazwisko potencjalnego pretendenta ze wskazania PiS. W ostatnim czasie najgłośniej mówi się o wiceministrze rozwoju i technologii. Równie często na giełdzie pojawia się Przemysław Czarnek, ale w jego przypadku – jak podkreślają nasi rozmówcy – ważniejsze od walki o stolicę województwa może okazać się dokończenie misji w Ministerstwie Edukacji i Nauki.
– Gdyby rzeczywiście mieli startować Żuk i Bury, oznaczałoby to rozbicie głosów tzw. elektoratu „antyPiS”. To mogłaby być szansa dla nas na przejęcie władzy w Lublinie, dlatego w tej sytuacji powinniśmy postawić na kandydata, który zagwarantowałby w stolicy województwa jak najlepszy wynik – mówi nam jeden z polityków partii rządzącej.