- Chcemy wykorzystywać wszystkie aktywa, jakie państwo posiada po to, aby zwiększać siłę rozwojową polskiej gospodarki. W tym przypadku chodzi o cały sektor finansowy, Giełdę Papierów Wartościowych, specjalne strefy ekonomiczne, które są częścią mojej odpowiedzialności w ministerstwie, właśnie w roli pełnomocnika rządu - rozmowa z Arturem Soboniem, wiceministrem aktywów państwowych.
• Po półtorarocznym okresie pracy w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju trafił pan do nowego resortu, jakim jest Ministerstwo Aktywów Państwowych. Czym będzie się tam pan zajmował?
- W Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju odpowiadałem za dwa obszary: budownictwo i zarządzanie Programem Polska Wschodnia. W tym pierwszym obszarze stworzyliśmy ramy do programu mieszkaniowego na dużą skalę, jakiego w Polsce jeszcze nie było. m.in. poprzez system dopłat, wsparcie dla gminnych zasobów mieszkaniowych czy stworzenie Krajowego Zasobu Nieruchomości. Przed świętami Rada Ministrów przyjęła przygotowane przez mnie duże nowelizacje Prawa budowlanego, Prawa geodezyjnego i Ustawy o funduszu termomodernizacji i remontów, która pozwali na remonty budynków komunalnych i wsparcie dla milionów Polaków mieszkających w blokach z wielkiej płyty. Można powiedzieć, że tymi ustawami zamknąłem swój zawodowy etap w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju. W drugim obszarze kończymy obecną perspektywę i przygotowujemy się do nowego programu ponadregionalnego, być może dwóch: wyłącznie dla Polski Wschodniej i drugi dla terenów tracących funkcje społeczno-gospodarcze, czyli też w dużym stopniu dla Polski Wschodniej.
Rzeczywiście, po wyborach parlamentarnych zadzwonił do mnie premier Mateusz Morawiecki z propozycją wejścia w skład kierownictwa i wspierania wicepremiera Jacka Sasina w tworzeniu Ministerstwa Aktywów Państwowych. Precyzyjny podział poszczególnych aktywów, nad którymi będzie sprawowany nadzór przez poszczególnych ministrów, jest jeszcze dopracowywany.
Ale mogę dziś powiedzieć, że z całą pewnością będę odpowiadał za obszar finansowo-rozwojowy. Wszystko wskazuje na to, że przypadnie mi również rola zrealizowania naszego ważnego zobowiązania politycznego, czyli stworzenia Polskiego Holdingu Spożywczego, czyli projektu, który zapowiadaliśmy i który jest tak oczekiwany także przez lubelskich rolników.
• Co województwo lubelskie może zyskać na tym projekcie?
- Stoimy z wicepremierem Sasinem na czele ministerstwa, które będzie miało ten holding i markę polskiego produktu spożywczego tworzyć, zatem naturalnie nasze serca są skierowane w stronę województwa lubelskiego, które ma pełne predyspozycje do tego, aby być ważnym ośrodkiem dla takiego holdingu.
Po pierwsze ze względu na produkcję rolną, która jest kluczowa z punktu lokalnej gospodarki, ale także w związku z pewnymi aktywami, jakie posiadamy w tym zakresie, między innymi w postaci Lubelskiego Rynku Hurtowego i istniejącej infrastruktury rolno-przemysłowej. Po opracowaniu koncepcji wykorzystania tego, co posiadamy do stworzenia grupy, wtedy będę mógł powiedzieć o tym, w jaki sposób będziemy chcieli alokować te zasoby, by Lublin był ważnym, a być może kluczowym ośrodkiem dla tego projektu.
• W Lublinie może się znaleźć siedziba tego holdingu?
- Tu nie chodzi tylko o siedzibę, ale także o poszczególne zakłady i ich znaczenie w ramach grupy. Chodzi o sposób organizacji i możliwość wykorzystania zasobów, które nasze region posiada.
• Co kryje się za powierzoną panu funkcją pełnomocnika rządu do spraw instrumentów finansowania gospodarki państwa?
- Państwo posiada instrumenty, które może wykorzystywać do tworzenia warunków rozwoju. To są przede wszystkim regulacje prawne, ale też środki publiczne, zarówno rządowe, jak i europejskie. Dziś mamy sytuację, że Polska jest państwem coraz bogatszym, ale mamy także różnego rodzaju ograniczenia wewnątrz Unii Europejskiej, związane chociażby z pomocą publiczną. Te środki są więc ograniczone, ich rola będzie z czasem malała. Stąd takie duże znaczenia w planie premiera Morawieckiego mają takie instytucje jak Polski Fundusz Rozwoju, Bank Gospodarstwa Krajowego, Agencja Rozwoju Przemysłu, Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, Polska Agencja Inwestycji i Handlu itd. Chodzi o cały system wspierania projektów rozwojowych z wykorzystaniem innych źródeł finansowania niż środki publiczne i chcemy ten kierunek wzmacniać.
Chcemy wykorzystywać wszystkie aktywa, jakie państwo posiada po to, aby zwiększać siłę rozwojową polskiej gospodarki. W tym przypadku chodzi o cały sektor finansowy, Giełdę Papierów Wartościowych, specjalne strefy ekonomiczne, które są częścią mojej odpowiedzialności w ministerstwie, właśnie w roli pełnomocnika rządu.
• W poprzedniej kadencji z panem włącznie nasz region miał w sumie pięciu wiceministrów. Był Krzysztof Michałkiewicz w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, Jarosław Stawiarski w resorcie sportu, Sylwester Tułajew w MSWiA oraz Andrzej Stanisławek w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego. W tej chwili, o czym już pan wspomniał, wraz z Jackiem Sasinem jesteście jedynymi przedstawicielami województwa lubelskiego w rządzie. Z czego to wynika? Czyżby mimo dobrych wyników wyborczych w tej części kraju, pozycja lubelskich polityków PiS nie jest mocna?
- Uczciwie trzeba powiedzieć, że każda z przytoczonych sytuacji jest inna. Jarosław Stawiarski jeszcze w trakcie kadencji przestał być parlamentarzystą i został marszałkiem województwa. Krzysztof Michałkiewicz został prezesem Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, Andrzej Stanisławek wrócił do wykonywanego zawodu, a Sylwester Tułajew znakomicie wykonywał swoje obowiązki do końca kadencji i wrócił do pracy parlamentarnej w wyniku zmiany składu kierownictwa swojego ministerstwa. Każdy z tych przypadków jest kwestią indywidualną i żaden z nich nie świadczy o sile politycznej regionu i o tym, że któryś z kolegów źle wykonywał swoją rolę.
Jeśli ktokolwiek z lubelskich posłów ma aspiracje, by pracować w administracji rządowej, to ma moje pełne wsparcie i będę przekonywał pana premiera do tego, by im takie role powierzyć. Ale pamiętajmy, że role są równie ważne i w rządzie i w Sejmie i wszyscy jesteśmy jedną drużyną. Niezależnie od tego, jaką aktualnie funkcję pełnimy, to wspieramy rząd Mateusza Morawieckiego i siłę klubu Prawa i Sprawiedliwość w parlamencie. I widzę, że nowi posłowie radzą sobie z tym więcej niż znakomicie.
• Wśród ponad 200 spółek w grubo wypchanym portfelu Ministerstwa Aktywów Państwowych jest m.in. Grupa Azoty Puławy. W kampanii wyborczej i nie tylko podnoszony był temat podniesienia jej pozycji w całej Grupie Azoty. Jak pan się na to zapatruje?
- Na pewno jest dużo racji w tym, co przedstawiają związki zawodowe w Puławach i to jest głos, który jako kierownictwo ministerstwa traktujemy bardzo poważnie. Konsolidacja grupy za czasów naszych poprzedników była wykonana w sposób, który dzisiaj generuje wewnętrzne konflikty i nie wykorzystuje efektów synergicznych w grupie.
• Co i kiedy w tej kwestii może się zmienić?
- Rozporządzenie określające wykaz spółek, które przechodzą pod nadzór Ministerstwa Aktywów Państwowych ukazało się na początku grudnia, a projekt Ustawy o działach administracji państwowej jest w trakcie przygotowania. Musimy stworzyć departamenty, zbudować aparat do analizy oceny poszczególnych przedsięwzięć.
Wiem, że różnego rodzaju decyzje są oczekiwane już i pewnie niektóre będą potrzebowały szybkiej reakcji, ale myślę, że jeszcze co najmniej półtora miesiąca potrzebujemy na dobre przygotowanie organizacji pracy nowego ministerstwa i dopiero potem będziemy mogli pełną parą realizować zadania, do których zostało one powołane.
• Zgadza się pan z odnoszącymi się do resortu określeniami typu „imperium”, czy „superministerstwo”?
- „Imperium” to tylko jedno z określeń, jakie słyszałem. Z tych złośliwych najbardziej podoba mi się „Ministerstwo Archiwów Państwowych”. Prawdą jest tylko to, że nie jest to Ministerstwo Skarbu Państwa w postaci, w jakiej funkcjonowało ono przed likwidacją. Spółek Skarbu Państwa w całości jest dzisiaj mało. Mamy aktywa, czyli udziały w spółkach i różnego rodzaju przedsięwzięciach, które państwo posiada jako jeden ze współwłaścicieli. W związku z tym obecna formuła, w której chcemy wszystkie te aktywa maksymalizować dla Polaków jako właścicieli tego „imperium” i dla akcjonariuszy, którzy zainwestowali w te projekty. Naszym podstawowym zadaniem jest współpraca w ramach tego wszystkiego, co państwo posiada. Jest to majątek, który powinien być jak najlepiej wykorzystany i każde państwo tak robi.
• Na koniec wróćmy do tego, od czego zaczęliśmy. Podsumował pan już okres pracy w Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju, w którym odpowiadał pan m.in. za program Mieszkanie+. Premier zapowiadał, że do końca 2019 roku w realizacji będzie 100 tysięcy mieszkań. Powstało zaledwie tysiąc, a kolejne dwa tysiące są w budowie. Jak pan ocenia efekty pracy w tym zakresie?
- Do ministerstwa przyszedłem w lutym 2018 roku, czyli w momencie, w którym ocena była taka, że ten program idzie słabo. Moją rolą było znalezienie formuły na jego naprawienie i sprawienie, żeby był skutecznym narzędziem w realizacji naszego projektu. Pomysł, by powstające na rynku inwestycje uzupełnić inwestycjami dostępnych cenowo mieszkań na wynajem z opcją dojścia do własności jest absolutnie sensowny. Państwo posiadając różne zasoby jest w stanie taki projekt realizować. Do tego trzeba było stworzyć ramy prawne, co mi się udało. Przygotowałem duże zmiany w mieszkaniówce, na czele z likwidacją użytkowania wieczystego. Nie udało mi się jedynie wprowadzić zmian do prawa spółdzielczego i przygotowanych już zmian w TBS.
Dzisiaj w Polsce buduje się rocznie największa powierzchnia metrów kwadratowych mieszkań w historii, nawet w porównaniu do PRL. Państwo weszło na budowę poprzez PFR Nieruchomości, za pieniądze z funduszy PFR TFI. Projektujemy już blisko 20 tysięcy mieszkań, wybudowaliśmy blisko tysiąc, budujemy już kolejne dwa tysiące mieszkań, chcemy w przyszłym roku dojść do 50 tysięcy wniosków po decyzjach inwestycyjnych TFI, a w banku ziemi jest ponad 67 tysięcy mieszkań.
Pamiętajmy tylko, że program siłą rzeczy ma charakter wieloletni, bo przygotowanie wniosku o finansowanie z analizami sozologicznymi, rynkowymi, prawnymi i urbanistycznymi to jedno, uzyskanie wuzetki, zmiana planu lub uchwała lokalizacyjna to drugie, a przygotowanie dokumentacji technicznej to trzecie. Dopiero po tym jest fizyczna budowa. W sumie to minimum około 3-4 lat. Po 30 latach od 1989 udało się zbudować podstawy programu mieszkaniowego, który z pewnością moi następcy będą ulepszać i rozbudowywać, a Mieszkanie Plus weszło w fazę fizycznej realizacji dobrych, przygotowanych przez najlepszych architektów, projektów.