Prokuratura wojskowa stwierdziła, że Bolesław Borysiuk – dawniej przyboczny Andrzeja Leppera, a teraz kandydat na senatora z SLD – nie powinien dostać stopnia podporucznika rezerwy. Nie wiadomo, kto nakłamał w dokumentacji potrzebnej do awansu.
Po klęsce wyborczej Samoobrony (był szefem tej partii w Lublinie), zdjął biało-czerwony krawat i zabrał się za tworzenie Partii Regionów. Był też uznawany za szarą eminencję w TVP.
Mundurowe kłopoty
Partie Regionów przygarnął Sojusz Lewicy Demokratycznej i to właśnie z list Sojuszu Borysiuk startuje do Senatu z okręgu nr 15 (powiaty: janowski, kraśnicki, lubelski, łęczyński, świdnicki).
W dogadaniu się z Sojuszem mogła pomóc Borysiukowi lewicowa przeszłość. Od 1971 r. należał do PZPR (robił doktorat w Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC PZPR), przez wiele lat sekretarzował Towarzystwu Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.
Był również w redakcji tygodnika "Rzeczywistość”, czyli organu twardogłowej frakcji w partii, a w grupie doradców Leppera, którą stworzył, znaleźli się m.in. generałowie LWP. I to przez sprawy mundurowe wpadł w kłopoty.
Autor nieznany
Prokuratura wojskowa zaczęła sprawdzać – zanim jeszcze Borysiuk został posłem – czy miał prawo dostać w 2001 roku dostać awans na podporucznika rezerwy. O śledztwie pisaliśmy w "Dzienniku Wschodnim”. Prokuratorzy postawili zarzuty poświadczenia nieprawdy pięciu oficerom m. in. z dowództwa wojsk lądowych i Departamentu Kadr i Szkolnictwa Wojskowego MON.
– Ustalenia śledztwa wykazały, że nie spełniał warunków mianowania na pierwszy stopień oficerski w rezerwie. We wniosku o mianowanie na stopień podporucznika rezerwy zawarto nieprawdziwe informacje dotyczące odbycia przez niego ćwiczeń wojskowych, jak również uzyskanych przez niego opinii. Mimo wyczerpania inicjatywy dowodowej, w toku śledztwa nie udało się ustalić autora przedmiotowych zapisów – tłumaczy nam Ireneusz Szeląg, Wojskowy Prokurator Okręgowy w Warszawie.
Śledztwo umorzono w 2008 roku, ze względu na przedawnienie karalności oraz brak dostatecznych dowodów popełnienia przestępstwa przez konkretne osoby.
Nie ma tematu
– Dla mnie nie ma tematu – stwierdza krótko Bolesław Borysiuk i tłumaczy, że sam nie był zainteresowany otrzymaniem stopnia podoficerskiego. – Z tym nie ma związanych żadnych korzyści, poza symbolicznym docenieniem mojej pracy, zważywszy na mój dorobek naukowy i publicystyczny, dotyczący ruchu oporu podczas niemieckiej okupacji.
Borysiuk twierdzi, że inicjatorem mianowania był Kazimierz S. wieloletni Komendant Wojskowego Instytutu Historycznego, z którym były poseł, jako absolwent historii, współpracował "popularyzując wkład polskiego oręża w walkach z niemieckim okupantem.”
Ale dementuje, że w awansie pomógł mu płk. Tomasz P., który pełnił wysokie funkcje w Departamencie Kadr MON (później skazany za płatną protekcję przy załatwianiu wyjazdów na zagraniczne misje wojskowe).
Wyniki
– To dla mnie podwójnie przykra sprawa. Muszę się tłumaczyć z wniosku, którego nie złożyłem. Ja nie wiem, kto za nim stał. Nie starałem się o awans i nie wiązałem z nim żadnych planów – stwierdza były poseł. Pytany, czy nadal ma podoficerski stopień, stwierdza, że musiałby to sprawdzić.
Prokuratura powiadomiła Ministerstwo Obrony Narodowej o wynikach śledztwa. – Tylko tyle mogliśmy zrobić – tłumaczą śledczy.
MON, na pytanie o Borysiuka odpowiada, że żołnierz traci stopień wojskowy w razie zrzeczenia się obywatelstwa polskiego, prawomocnego pozbawienia praw publicznych albo degradacji przez sąd lub odmowy złożenia przysięgi wojskowej.
– Zatem tylko w przypadku zaistnienia jednej z wymienionych wyżej okoliczności mogą zostać podjęte działania skutkujące utratą stopnia wojskowego – dowiedzieliśmy się w biurze prasowym resortu.