Ponad dwa miliony złotych kosztuje miesięczne utrzymanie szpitala tymczasowego w Targach Lublin. A to tylko część, za którą płaci wojewoda. Do tego trzeba doliczyć inne koszty m.in. za leczenie pacjentów, które mają być znane na koniec miesiąca
Utrzymanie szpitala tymczasowego to koszty po stronie wojewody lubelskiego, a także Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie (jako szpitala macierzystego). - Koszty pokrywane przez wojewodę z funduszu covidowego związane są z wynajmem Targów na potrzeby szpitala oraz mediami, na przykład zużyciem energii elektrycznej czy wody. Miesięczny koszt to około 2,1 mln złotych. Nie mamy jeszcze pełnego miesiąca, więc jest to wyjściowa kwota - tłumaczy Lech Sprawka, wojewoda lubelski. - Drugi składnik to koszty ponoszone przez SPSK1, gdzie źródłem finansowania jest NFZ. Nie podam jednak tej kwoty, bo rachunek zmienia się w zależności od liczby pacjentów. To jest pytanie do dyrektora SPSK1.
- W tym momencie nie jesteśmy w stanie podać tych kosztów. Będziemy mogli to zrobić po zamknięciu miesiąca - mówi Anna Guzowska, rzeczniczka SPSK1 w Lublinie.
Przypomnijmy, że NFZ płaci szpitalowi tymczasowemu nawet, jeśli nie ma tam pacjentów. Za dobową dostępność „zwykłego” łóżka - 822 zł, a w przypadku łóżka respiratorowego - 3773 zł.
W związku z tym, że w szpitalu pojawiło się już pierwszych pięciu pacjentów, trzeba doliczyć ich leczenie. Podstawowa stawka to 1026 zł za osobodzień, a w przypadku leczenia chorego, który wymaga wentylacji mechanicznej - 4,3 tys. zł za osobodzień.
Jak tłumaczy wojewoda lubelski, stosunkowo mała liczba pacjentów w szpitalu tymczasowym może wynikać z „niepełnego jeszcze zrozumienia kryteriów kwalifikacji w izbach przyjęć czy SOR-ach”. - Kryteria nie są takie łagodne, jak przyjęto na początku w szpitalu na Stadionie Narodowym, są znacznie szersze. Jest na razie pewne niezrozumienie co do pacjentów z chorobami współistniejącymi. Tacy pacjenci mogą tam trafiać, ale nie w stanie ostrym - zaznacza Lech Sprawka. - Chory, który wymaga interwencyjnej terapii, nie może tam trafić, bo nie mamy tam innych oddziałów i specjalistów, którzy zapewniliby leczenie w zakresie innych chorób niż Covid-19.
Czy jest szansa, że pacjenci mogliby też trafiać do szpitala tymczasowego bezpośrednio z domu, żeby odciążyć najbardziej oblegane oddziały ratunkowe? - Pacjenci z izolacji domowej trafiają do izb przyjęć czy SOR-ów, żeby przeprowadzić diagnostykę pod względem covidowym, ale też chorób przewlekłych, dlatego nie mogą trafiać bezpośrednio do szpitala tymczasowego - tłumaczy wojewoda. Zaznacza, że nie muszą oni jednak jechać do lubelskich szpitali z SOR-ami (szpital wojewódzki przy al. Kraśnickiej, SPSK4 i szpital MSWiA). - Mogą też pojechać na przykład do szpitala Jana Bożego w Lublinie i tam zapadnie decyzja czy pacjent trafi na oddział zakaźny czy będzie kierowany do szpitala tymczasowego - wyjaśnia Sprawka. Dodaje, że do 14 stycznia zostanie całkowicie odmrożony dla niezakażonych pacjentów szpital wojskowy. W związku z tym chorzy covidowi, którzy tam do tej pory trafiali, będą mogli być kierowani do szpitala w Targach Lublin.
Powstanie lubelskiego szpitala tymczasowego kosztowało ok. 30 mln zł (adaptacja 17 mln i sprzęt 13 mln). Wartość sprzętu przekazanego przez Agencję Rezerw Materiałowych to ok. 12 mln zł.