Jest nauczycielką matematyki od ponad trzydziestu lat, harcerką jeszcze dłużej i cały czas lubi być z młodzieżą. - To nieprawda, że młodzi ludzie nie interesują się sportem, kulturą, czy pracą społeczną - zapewnia Jadwiga Kowalska. - Po prostu mają zbyt mało pieniędzy i możliwości na rozwijanie swoich zainteresowań. Zbyt mało jest również dorosłych, którzy chcą poświęcać im swój czas.
- To przedmiot, którego nie trzeba się wcale uczyć - mówi. - Wystarczy rozumieć. Zawsze powtarzam moim uczniom: popatrz, pomyśl, a potem rób - tak jak w życiu. Ludzie są chyba jednak zbyt leniwi i nie bardzo chce im się myśleć, co sprawia, że i w matematyce, i w życiu popełniają dużo błędów.
Oczywiście nie każdy musi być matematycznym orłem, powinien jednak coś sensownego robić w życiu. Jej uczniowie mogą tak jak ona cieszyć się harcerstwem. Jadwiga Kowalska jest bowiem w swojej szkole drużynową 19. LDH "Wagabundy” im. Harcmistrzyni Danuty Magierskiej. Przewodniczy również kręgowi instruktorów i seniorów oraz komisji instruktorów przy komendzie ZHP.
W ubiegłym roku, gdy polskie harcerstwo święciło jubileusz 90-lecia, zorganizowała w Lublinie X zjazd seniorów harcerstwa. Pokazuje z dumą fotografie żwawych dziewięćdziesięciolatków, którzy przyjechali z odległych krańców Polski, a także ze świata. Wśród srebrnowłosych skautów znalazła się również przedstawicielka ZHP poza granicami kraju.
Idea skautingu wciąż wywołuje zainteresowanie, także wśród młodych. Trudniej o instruktorów, którzy chcieliby im pomóc w jej realizacji. Jadwiga Kowalska wychowała jednak spore grono swoich następców, żałuje tylko, że rozjeżdżają się po świecie. Niemniej kontynuują dobre tradycje. Społeczników jest jednak wciąż zbyt mało.
- Młodzież lubi pokazać się z najlepszej strony, działać, organizować, ja sama wiele się od nich uczę - opowiada. - Każdego roku organizuję na początku roku rajd pierwszoklasistów, w którym uczestniczy zwykle ponad 170 uczniów. Tak naprawdę jednak, wszystko przygotowują ich starsi koledzy, ja tylko z nimi jestem.
Jak zapewnia, mogłaby poświęcać młodzieży znacznie więcej czasu, tak jak kiedyś, gdy prowadziła kółka taneczne, jeździła częściej na wycieczki i obozy z młodzieżą. To wcale nieprawda, że nastolatki najchętniej spędzałyby cały czas przed monitorami telewizorów i komputerów. Sami wymyślają, gdzie mogliby pojechać i coś zobaczyć, kiedy jednak zaczynają podliczać koszty - liczba chętnych maleje.
Jak może być inaczej, skoro bilet na modną sztukę w warszawskim teatrze kosztuje 40-60 zł? Wyprawa do Teatru Narodowego, gdzie wstęp był najtańszy i tak wraz z dojazdem kosztowała 50 zł, a młody człowiek potrzebuje przecież coś jeszcze zjeść... Mimo wszystko udało się ostatnio zebrać pełny autobus chętnych do wyjazdu. Na dalsze wycieczki niewielu stać.
Podobnie jest z uprawianiem sportu. Wiadomo, ile przynosi korzyści, ale wiadomo też, że potrzeba sali, boiska, sprzętu, pływalni. Tego brakuje i nauczyciele, nawet pełni dobrych chęci mogą tylko załamywać ręce.
- A z naszym zdaniem mało kto się już liczy - mówi Jadwiga Kowalska.