Po opublikowaniu listu pani Kasi opisującej własne perypetie zaczęły do nas przychodzić kolejne e-maile. Większość pisze to samo: koszmar. Postanowiłam sprawdzić to na własną rękę.
Ciekawa praca w dynamicznym zespole, szansa na rozwój osobisty, wysokie zarobki, a do tego niewymagane doświadczenie. Praca idealna? Owszem, jeżeli ktoś marzy o profesji akwizytora. Pech chciał, że trafiłam na takie właśnie ogłoszenie. Dopiero na miejscu wyszło na jaw, że jak najbardziej chodzi o sprzedaż kosmetyków, ale na ulicy.
To jednak nie była jedyna niespodzianka. Okazało się również, że muszę od ręki sprzedać kilkanaście sztuk, o czym nikt ani przez telefon ani już podczas samej rozmowy mnie nie uprzedził. Gwarancji, że dostanę za to jakiekolwiek pieniądze też nie było.
W podobnej sytuacji znalazł się Marcin. – Kobieta, która odebrała telefon, od razu chciała mnie zapisać na rozmowę kwalifikacyjną. Nie dała mi dojść do słowa. Nawet nie dowiedziałem się, na czym praca polega. W końcu wtrąciłem się w jej potok słów i zapytałem, co to za firma i czym się zajmuje. Odpowiedziała, że jest to sprzedaż perfum. Zapytałem się, czy to akwizycja. Wtedy odłożyła słuchawkę.
Dowiesz się na miejscu
– Nagle osoby, które prowadziły rekrutację, zaczęły skandować "Witamy cię” i życzyć mi powodzenia. Po rozmowie dostałem brawa. Ten sekciarski entuzjazm wydał mi się dziwny, zwłaszcza w takim kontekście. Ale z tropu nie dałem się zbić – uśmiecha się Mariusz, który szukał pracy dla przedstawiciela handlowego. – Nietrudno było się domyśleć, że to celowe zagranie. Być może sposób na zdezorientowanie kandydata.
Teraz już na nic się nie nastawiam, bo nigdy nie wiadomo, co cię spotka na miejscu.
Ja również miałam okazję, żeby się o tym przekonać. Tym razem chodziło o stanowisko telemarketera. Kobieta, która udzielała informacji przez telefon, podała tylko miejsce i czas. Adres był z resztą błędny, przez co, podobnie jak kilka innych osób, spóźniłam się na spotkanie. Nie przypuszczałam jednak, że na tę samą godzinę jest umówionych ponad 30 osób! Po półtorej godziny czekania zrezygnowałam.
Sposób na klienta
Wysłałam też CV do kilkunastu firm. Ku mojemu zaskoczeniu już po kilku dniach dostałam odpowiedź z salonu jednej z sieci telefonów komórkowych. Zostałam zaproszona na rozmowę, podczas której okazało się, że… to nie jest zajęcie dla mnie.
Absolwent dziennikarstwa i komunikacji społecznej powinien szukać czegoś w swojej branży. Zapytałam, po co w takim razie zapraszali mnie na rozmowę. – Widocznie musieliśmy coś przeoczyć – usłyszałam. Jakby marnowanie czyjegoś czasu było zupełnie naturalne.
W podobny sposób została potraktowana pani Kasia. – Składam aplikacje również do sklepów. Ale okazuje się, że do roboty za ladą jestem za bardzo doświadczona, wręcz za mądra: dyplom z ekonomii! Bo skoro pracowała pani kiedyś w banku, to praca w sklepie jest dla pani za ciężka, nie spełni pani oczekiwań, szybko się znudzi.
Nie brnij w to!
W praktyce oznacza to, że na tym etapie nieuczciwy pracodawca jest właściwie bezkarny. Stąd warto zachować ostrożność.
– Jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości i widzimy, że pracodawca już na początku próbuje manipulować i kręcić, nie brnijmy w to, bo może być gorzej – ostrzega Sudoł. – Czasem można wyrządzić sobie większą krzywdę, decydując się na taką pracę niż pozostając jeszcze przez jakiś czas bez zatrudnienia.