Automatyk, betoniarz-zbrojarz, cieśla i dekarz – to na Lubelszczyźnie zawody deficytowe. Od września szkoły branżowe i technika, które kształcić będą pracowników tych branż, dostaną specjalne dofinansowanie. Czy znajdą się chętni do nauki?
Listę deficytowych zawodów przygotowało Ministerstwo Edukacji Narodowej. Znajdują się na niej profesje, których pracownicy są najbardziej poszukiwani w skali całego kraju oraz w poszczególnych województwach.
Prognoza dotycząca krajowego rynku pracy wymienia zaledwie 20 zawodów. W województwie lubelskim jest to już 52 zawodów, na które istnieje „istotne zapotrzebowanie” i 109 z „umiarkowanym zapotrzebowaniem”.
Na pierwszej z list znajdują się głównie zawody związane z branżą budowlaną, np. dekarz, monter konstrukcji lub izolacji budowlanych, murarz-tynkarz, elektryk. Zatrudnienie bez problemu znaleźć mają pracownicy szeroko rozumianego górnictwa i branży IT.
Znacznie mniejszym powodzeniem cieszyć mają się natomiast zawody z branży medycznej, np. asystentka stomatologiczna, technik ortopeda, masażysta czy opiekun osoby starszej, ale także zawody związane z produkcją żywności, rolnictwem, fryzjerstwem czy transportem.
– Ranking potwierdza moje obserwacje dotyczące rynku pracy – przyznaje Aleksander Błaszczak, dyrektor Zespołu Szkół Budowlanych im. E. Kwiatkowskiego w Lublinie. – To, co wiemy od lat, nie przekłada się jednak na zainteresowanie uczniów i ich rodziców wyborem takiej ścieżki edukacji. Naszą szkołę branżową, jako elektrycy, kończy co roku zaledwie 9–12 osób. To niewiele. Są natychmiast rozchwytywani przez pracodawców, a to przekłada się na zarobki. Po 3–4 latach moi uczniowie jako fachowcy zarabiają więcej niż ja.
Brakuje chętnych na naukę dekarstwa. W szkole przy Słowiczej nie ma ich od lat. – Być może wynika to z przekonania, że to ciężka praca. Rodzice i dzieci nie wiedzą, że technologia się zmienia i praca dzięki temu jest coraz łatwiejsza, a zarobki są bardzo wysokie – podkreśla Błaszczak. – Na pewno brak też wykwalifikowanych techników-zbrojarzy. W województwie lubelskim chyba nie szkoli ich żadna szkoła branżowa, bo chętnych brak. A szkoda, że tak się dzieje. Bo lepiej zdobyć dobrze płatny i poszukiwany zawód, niż powiększać grupę bezrobotnych magistrów.
Od nowego roku szkolnego pracodawca za kształcenie młodego pracownika w zawodzie, na który jest szczególne zapotrzebowanie, otrzyma w ciągu 36 miesięcy 10 tys. zł dofinansowania (obecnie to 8081 zł – dop. red.) Za uczniem specjalizującym się w zawodzie deficytowym będzie też szła wyższa subwencja dla szkół.