Co piąty zatrudniony na terenie województwa lubelskiego zamierza... wyjechać do pracy za granicę.
Tak wynika z badań rynku pracy w naszym regionie przeprowadzonych przez Instytut Rynku Pracy - Fundacji Nowy Staw.
To największe tego typu badania w historii Lubelszczyzny. - W ciągu dwóch lat przeprowadziliśmy ankiety na ogromnej grupie ponad 8 tys. ludzi: pracodawców, pracowników, bezrobotnych, studentów i uczniów - wyjaśnia Konrad Konefał z Fundacji. Ich wyniki zostały dziś przedstawione w Lublinie
- W naszym regionie panuje mit, że rynek pracy jest u nad fatalny, że panuje ogromne bezrobocie, a dostanie pracy graniczy z cudem. Co jest odwrotne do stanu faktycznego - mówi dr Bohdan Rożnowski z KUL, współautor badań.
Dla przykładu, większość mieszkańców naszego regionu szacuje stopę bezrobocia w swoim powiecie na prawie dwukrotnie wyższą, niż mówią oficjalne statystyki. A jak dostać pracę u nas pracę? Zdaniem ankietowanych, wykorzystując układy i znajomości.
Stąd przekonanie, że najłatwiejszym sposobem na zatrudnienie jest wyjazd za granicę. Z takim zamiarem nosi się ponad 20 proc. osób obecnie pracujących na Lubelszczyźnie, 55 proc. studentów i 70 proc. uczniów.
- Ale w migracji zarobkowej trzeba szukać też pozytywnych aspektów - podkreśla dr Józef Łobocki z UMCS, inny z autorów badań. - Na początku lat 90-tych w Irlandii 95 proc. absolwentów tamtejszych uczelni wyjechało do pracy za granicę. Potem większość z nich zdążyła wrócić, urządzić się w rodzinnym kraju i jeszcze zatrudnić dziesiątki tysięcy Polaków. U nas będzie podobnie. Trzeba tylko zrobić wszystko, żeby ci ludzie chcieli do nas wracać.
- Przed nami okres, w którym do naszego regionu wpłyną z Unii Europejskiej ogromne pieniądze na kapitał ludzki - podkreśla Tomasz Różniak, prezes Fundacji Nowy Staw. - Badania takie jak te, przeprowadzone przez nas, mają służyć temu, żebyśmy jak najlepiej wykorzystali te pieniądze.